Dzieci pochodzą spod Wałbrzycha. We wtorek wieczorem cała gromada trafiła do szkolnej bursy. - Daliśmy im dwa pokoje, mają ciepło, mają wyżywienie, dzieci zostały wykąpane i przebrane – mówi Cezariusz Rudyk, kierownik bursy przy ulicy Ogrodowej. - Zostaną u nas tylko na jakiś czas, zanim sąd nie zadecyduje o ich losie.
Dzieci są w wieku od 4 do 18 lat. W środę najmłodsze posłano do przedszkola, starsze do szkoły. Najstarsza siostra ma przy sobie dwumiesięczne niemowlę, które najprawdopodobniej urodziło się w Bolesławcu. Przed domkiem (stary budynek po Lidze Obrony Kraju) widywane były od września. Nikt nie zainteresował się, co maluchy robią w ruderze bez wody. Dopiero dyrektorka wałbrzyskiego gimnazjum, zatelefonowała do wydziału oświaty w Bolesławcu w poszukiwaniu rodzeństwa, które od wielu tygodni nie przychodzi do szkoły. Według jej informacji dzieci mogły przebywać na terenie Bolesławca. - Zadzwoniłam na policję, aby sprawdzili, czy pod podanym adresem są dzieci – mówi Krystyna Boratyńska, naczelniczka wydziału spraw społecznych w magistracie. - Mieszkały w fatalnych warunkach, to właściwie rozsypująca się rudera, a nie mieszkanie. I nie było z nimi rodziców. Maluchy były tylko pod opieką starszej siostry.
Borytańska zaalarmowała sąd, który wydał decyzję o umieszczeniu całej grupy w należącej do starostwa bursie.
- Sąd zobowiązał pełnoletnią siostrę do tymczasowej opieki nad rodzeństwem – mówi Majka Nowak, rzeczniczka starosty. - Matka skontaktowała się telefonicznie z najstarszą z sióstr. Obiecała, że szybko wróci do kraju.
Do sprawy wrócimy.