Więc zanim wyruszymy na dalekie, zagraniczne wojaże - może warto najpierw poznać ciekawostki historyczne, przypominające przeszłość terenów, zlokalizowanych bardzo blisko Bolesławca.
A miejscowością godną odwiedzenia są niewątpliwie Twardocice. Tą prastarą wieś wymieniono w pergaminach już w roku 1206. Jej zabudowania wzniesiono na tak zwanym Pogórzu Bolesławieckim, nad rzeczką Gajową. W XV stuleciu buszowali tu husyci, krwawo zaznaczyła się także wojna trzydziestoletnia i inne kampanie militarne. Straszliwe nieszczęścia spowodowały pożary, szalejące w latach 1657, 1709 i 1726. Pożogi pochłonęły wiele domostw tudzież budynków gospodarczych, spłonął ponadto kościół ewangelicki.
Z miejscowością tą wiąże się historia jednego z odłamów ruchu protestanckiego, którego egzotyczni wyznawcy opuścili ostatecznie dolnośląską ziemię w 1726 roku. Ich dzieje pozostawiły jednak trwałe pamiątki pobytu w Twardocicach.
Tu dygresja - Marcin Luter podejmując swoją reformację religijną zapewne nie był w pełni świadomy, że szybko pojawią się też inni, bardziej radykalni od niego zwolennicy rewolucyjnych zmian w kościele. Do nich należał także żyjący w latach 1489 – 1546 Kacper (Caspar) Schwenckfeld. Nie był on co prawda duchownym, ale to właśnie jego działania doprowadziły do bodaj pierwszego, poważnego rozłamu w zborze luterańskim.
Studiował teologię, a gdy poznał nauki Lutra – gorliwie rozpoczął ich propagowanie. Już w 1525 roku doszło jednak do pierwszego sporu z dotychczasowym mistrzem. Jak się bowiem okazało – Kacper po swojemu interpretował biblijne doktryny, co spowodowało jego secesję i powstanie odłamu religijnego, którego wyznawców nazywano schwenckfeldystami. Ich pokaźna grupa osiadła właśnie w Twardocicach.
Dotykały ich tu jednak szykany – więc w lutym 1726 roku przez Holandię wyemigrowali do Ameryki Północnej.
Dzisiaj pośrednio o ich zapomnianej historii przypomina ruina twardocickiego kościoła ucieczkowego – ocenianego jako w swoim czasie największy na tym terenie obiekt sakralny, pełniący taką rolę. Jego monumentalną bryłę w szczególny sposób podkreślała wieża, której nadano wyszukany kształt i opatrzono licznymi zdobieniami. Widoczny z daleka był zwłaszcza wieńczący ją trzystopniowy hełm, posiadający na dwóch poziomach kolumienkowe prześwity.
We wnętrzu kościoła umieszczono niegdyś bogate elementy wyposażenia – chrzcielnicę, trzypiętrowe empory i prospekt organowy. Sufit, pod którym na długich zawiesiach błyszczały kryształowe żyrandole, pokryto także zdobieniami.
Rzędy solidnych ław pozwalały większości wiernych, przybywających po wyczerpującej drodze do świątyni, na siedząco brać udziału w liturgii. Takich miejsc przygotowano tu ponad dwa tysiące ! Kościół służył bowiem protestantom także z sąsiedniego księstwa jaworskiego, gdzie nie mogli mieć własnych miejsc kultu.
Na południe od świątyni, za głównym traktem komunikacyjnym wsi, znajduje się zdewastowany obecnie cmentarz ewangelicki, przy którym stał - przed zniszczeniem - monument wojenny.
Jeszcze dalej na południowy-wschód, przy końcu długiego, wąskiego zalesionego pasma gruntu, pomiędzy dorodnymi drzewami zachował się pomnik schwenckfeldystów.
Monument ten w 1863 roku postawili potomkowie owej grupy protestanckiej, osiedli po ucieczce z Dolnego Śląska w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Oczywiście najpierw wykupili ten skrawek ziemi, w której drzemią prochy ich przodów. Dawno zapomnianą, pozbawioną jakichkolwiek zewnętrznych śladów pochówków nekropolię zlokalizowano przed wiekami przy wybiegającej w pola gruntowej, wiejskiej drodze, zwanej kiedyś bydlęcą.
Uszkodzony monument odrestaurowano w 2001 roku staraniem kolejnego już pokolenia potomków uciekinierów, żyjących obecnie w Pensylwanii - a następnie ponownie poświęcono 2 sierpnia roku 2003. Można go dzisiaj zobaczyć - i to przy niewielkim nakładzie wysiłku i czasu.
Pielęgnując swoje tradycje współcześni spadkobiercy dawnych schwenckfeldystów nadal odwiedzają Twardocice, przybywając tu od czasu do czasu zza oceanu. I chociaż minęło od wyjazdu ich przodków niemal trzysta lat – czują wielki sentyment do tej ziemi.