
Pisemna wzmianka o tej miejscowości pojawiła się najprawdopodobniej pierwszy raz w Księdze Uposażeń Biskupstwa Wrocławskiego, pochodzącej z lat 1295 – 1305. Zapewne pierwotna osada ludzka funkcjonowała tu jednak znacznie wcześniej, bowiem na terenie tym znajdowano liczne pozostałości dawnego osadnictwa.
Wieś w osiemnastym wieku miała swoją gorzelnię, stał tu także duży młyn sąsiadujący z sadzawką, do której wodę z pobliskiego Bobru doprowadzał kanał. Owa młynówka istnieje nadal, zaś młyńskiego stawu od dawien dawna nie ma. Na jego miejscu pozostało jedynie słabo widoczne, dzisiaj suche zagłębienie.
W Dębowym Gaju w roku 1802 przyszedł na świat późniejszy starosta powiatu lwóweckiego - Krzysztof hrabia Poniński, pochodzący z polskiej rodziny szlacheckiej. Pełnił on również inne, ważne funkcje – między innymi w latach 1849-1851 był członkiem drugiej izby pruskiego Landtagu. Zmarł w 1876 roku.
Osoby trafiające do Dębowego Gaju zwiedzają czasem smętne pozostałości renesansowego dworu, który powstał po przebudowie stojącego tu wcześniej zamku. W jego pobliżu wzniesiono także liczne obiekty gospodarcze oraz oficyny. Obecnie wszystkie one stanowią niebezpieczne ruiny, okolone samosiejkami drzew i krzewów.
Pod koniec drugiej wojny światowej dębowską rezydencję na swojej liście umieścił dolnośląski konserwator zabytków, profesor Günther Grundmann. Typował ją jako jedno z potencjalnych miejsc ukrycia przez hitlerowców zagrożonych nalotami dóbr kultury – między innymi także dzieł zrabowanych w podbitych państwach…
Z pałacem wiąże się przygnębiająca historia z początku siedemnastego wieku. Opisał ją miejscowy pastor, upamiętniając losy ówczesnych właścicieli okazałej budowli.
Wieś jako posag otrzymała Hedwig - jedyna córka Hansa von Zedlitz, rezydującego stale w Dębowym Gaju - i Barbary von Czettritz z domu Neuhaus. Niemowlę urodzone w 1602 rok czekało smutne dzieciństwo, życie nie szczędziło bowiem dziewczynce bólu – mając dwa lata straciła matkę. Wkrótce, niespełna cztery lata później, zmarł także jej umiłowany ojciec. Wychodząc za mąż liczyła zaledwie szesnaście wiosen, natomiast wybrany, zakochany w niej bez pamięci kandydat – Heinrich von Reichenbach – był o dziesięć lat starszy.
Niestety – dwa lata po ślubie młoda żona Hedwig zmarła w połogu, wydając na świat córeczkę. Przed śmiercią bardzo cierpiała, zachowując cały czas pogodę ducha. Myślała bowiem nie o sobie, lecz o dziecku i mężu. Chcąc sprawić mu radość udawała, że czuje się lepiej.
Ubrana przy pomocy pokojówki zasiadła nawet do wspólnego śniadania, prosząc o podanie jajka. Podjęty wysiłek był dla osłabionego organizmu zabójczy – straciła przytomność, a padając na ziemię przewróciła także krzesło. Przerażeni domownicy próbowali ocucić ją z omdlenia, rozgrzewając gorącymi okładami – na próżno. Również podawanie leczniczych mikstur nie pomogło, osiemnastoletnia matka i żona zmarła po udzieleniu jej ostatniej posługi przez wezwanego pastora.
Osierocona córeczka, której nadano imię Susanna Barbara, była całym światem dla ojca. Dziewczynka zachorowała jednak na dyzenterię i po dwóch tygodniach cierpień zmarła w wieku ośmiu lat.
Pochowano ją razem z matką. Susannę przedstawiono na płycie nagrobnej, znajdującej się do dziś w Ciechanowicach. Kamieniarz wykonujący epitafium wyjątkowo starannie wyrzeźbił włosy, zakrywające ramiona dziecka. Podobno czesana stale w warkocze bardzo prosiła, by mogła po śmierci mieć włosy luźno rozpuszczone …
Ruiny dworu w Dębowym Gaju, otoczone resztkami innych zabudowań, z każdym rokiem coraz bardziej nikną opodal zdziczałych pozostałości starego parku, w którym – według nie potwierdzonych przekazów - mają być pochowani jacyś żołnierze.
W bezpośrednim sąsiedztwie ruin dworu stoi budynek, zaadaptowany na obiekt sakralny. To obecnie rzymskokatolicki kościółek pod wezwaniem świętego Maksymiliana Kolbego.