14-letniego Bartka uprowadzono ze szkoły 5. marca tego roku. Kidnaperzy zażądali za jego uwolnienie 400 tysięcy złotych. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Również dla nauczyciela.
Prokurator sprawdzał, czy nauczyciel, który zwolnił Bartka z lekcji nie popełnił karygodnego błędu, czy nie złamał obowiązujących w szkole procedur bezpieczeństwa. Prokurator Rejonowy w Bolesławcu, Adam Zieliński mówi, że zarzuty najprawdopodobniej jednak postawione nie będą chociażby ze względu na okoliczności, w których do uprowadzenia doszło. Nauczyciel działał pod wpływem emocji, nie mógł zabronić chłopcu spotkania z ciężko rannym ojcem.
Szopa, w której przetrzymywano chłopca. Fot. Ilona Parejko
Przypomnijmy jak do porwania doszło.
Nastolatek wyszedł ze szkoły – z gimnazjum przy ulicy Dolne Młyny w Bolesławcu – razem z porywaczem, który podawał się za znajomego. Kidnaper powiedział nauczycielowi, pod którego opieką był Bartek, że ojciec chłopca miał wypadek. Nauczyciel pozwolił nastolatkowi opuścić szkołę. Przez kilka godzin, nastolatek był więziony w opuszczonej szopie. Porywacze zażądali od ojca 400 tysięcy złotych okupu. Bartkowi udało się uciec. Kidnaperzy - dwaj młodzi mężczyźni siedzą już w areszcie. Najprawdopodobniej pod koniec kwietnia akt oskarżenie trafi do sądu. Grozi im do 12 lat więzienia.
Fot. Ilona Parejko
Nauczyciel, który zwolnił Bartka z lekcji i woźny, który powinien pilnować, aby do szkoły nikt obcy nie wszedł – dostali upomnienia. W tym roku, nauczyciel nie dostanie również nagrody za swoją pracę.
Czytaj również: