Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk


Szwajcarka

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Niewiele osób pamięta dzisiaj o organizowanych przed wielu laty w Bolesławcu Dniach Morza, które gromadziły mieszkańców naszego szacownego grodu na płycie skromnego wówczas boiska, zlokalizowanego nad Bobrem.
  Szwajcarka

  Szwajcarka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Nie było już wtedy zapory, tworzącej wcześniej zalew przy przedwojennej restauracji, otoczonej w czasach świetności kilkoma obiektami, służącymi rekreacji i wypoczynkowi. Całość - w dowolnym przekładzie - nosiła nazwę „Szwajcarka”.

Obecnie o istnieniu tego urokliwego kompleksu świadczy jedynie zachowany budynek byłej kręgielni i dom mieszkalny, natomiast zarośnięty samosiejkami kort tenisowy wykorzystują pojazdy MZK jako pętlę autobusową. Zapomniana strzelnica małokalibrowa ustąpiła miejsca powiększającej się systematycznie komunalnej nekropolii, znikły też inne zabudowania tudzież podmurowany parkiet, służący latem amatorom tańca pod gołym niebem.

Trzeba sporego wysiłku wyobraźni, by przywołać urokliwy obraz dawnej przystani, dysponującej łodziami i kajakami. Może w tym pomóc sięgnięcie do przedwojennych widokówek, prezentujących „Szwajcarkę” w różnych porach roku. Dzisiaj smętnym wspomnieniem po betonowo-ziemnych budowlach, zamykających wody utworzonego akwenu, jest widoczny nadal zarys północnego wału. Co do samego jazu, przegradzającego rzekę i spiętrzającego tu Bóbr – to według dość zgodnych twierdzeń ludzi, pamiętających jeszcze zagładę tamy - miała ona wylecieć w powietrze po „fachowej” interwencji sowieckich saperów, usiłujących jakoby rozbić materiałami wybuchowymi gromadzący się przy zaporze lód.

Rzeczywiście uwolniono rzekę od zatoru – ale przede wszystkim pozbawiono pięknego miejsca uprawiania sportów wodnych. Przez lata wielkie kęsy rozbitych bloków betonowych zalegały koryto Bobru, a na ocalałej resztce cementowej obudowy brzegu chętnie wypoczywali spragnieni letniego słońca Bolesławianie.

Wyschnięty kanał, który niegdyś z zalewu odprowadzał część wód do niewielkiej elektrowni zasilającej „Concordię”, zachował na długi czas drewniany most, umożliwiający wygodne przejście z dawnej ulicy Rakowickiej na teren wspomnianego wyżej boiska.

A działo się na nim sporo. Ustawiano tu połączone platformy przyczep ciągnikowych, tworząc improwizowaną scenę. Występowały na tak przygotowanych „deskach” – a w zasadzie blachach - między innymi zespoły śpiewacze Armii Czerwonej, prezentując rosyjskie pieśni ludowe. Opodal pracowały siermiężne straganiki z oranżadą, nie brakło też saturatorów proponujących wodę zwykłą i zabarwioną sokami. Grubościenne szklanki, zwane pospolicie „musztardówkami” po każdym użyciu sprzedawca błyskawicznie opłukiwał w przemyślnej mini-fontannie, uruchamianej przyciśnięciem solidnego, szklanego naczynia.

Do rytuału należało puszczanie wianków, często bogato ozdobionych i jarzących się zapalonymi świeczkami. Sunąc z prądem rzecznym wzdłuż szpaleru widzów, stojących na brzegach Bobru, rzucały one migotliwe światło na ciemną, tajemniczą toń. Wcześniej, w ciągu dnia można było dostrzec prezentacje specyficznej mody plażowej. Otóż niemała część pań paradowała po prostu w halkach – i nie wywoływało to specjalnej sensacji.

Ze „Szwajcarką” - ale jeszcze tą przedwojenną – łączą się także bardzo osobiste wspomnienia jednego z zesłanych do niemieckiego wtedy Bunzlau, młodego robotnika przymusowego – Zygmunta Sosnowskiego z Olkusza. Miejscem jego zakwaterowania był barak, stojący w pobliżu bolesławieckiej rozdzielni energetycznej, noszący nazwę Waldschule. Stąd kilkunastoletni chłopak wyruszał każdego dnia wczesnym rankiem do pracy w pobliskim tartaku – dzisiaj to teren targowiska miejskiego przy ulicy Komuny Paryskiej.

Zresztą Zygmuś pracował nie tylko tam, posyłano go również do okolicznych wiosek. W tartaku poznał młodą Niemkę, która nie bacząc na zarządzenia władz potajemnie przynosiła Polakom kanapki. Sosnowski wyraźnie się jej spodobał. Któregoś dnia zaproponowała mu wspólne pływanie łódką po zalewie „Szwajcarki”. Oczywiście w przypadku ujawnienia takiej zażyłości z Polakiem groziły obojgu surowe konsekwencje. Ten musiał więc stale milczeć, by nie zdradzić swojej tożsamości.

Udało im się być na zalewie kilka razy, szczęśliwie nie doszło do wpadki. Potem Sosnowski za udział w sabotażu został wysłany do Oświęcimia. Tam w dramatycznych okolicznościach doczekał końca wojny, przeżył pod zmienionym numerem obozowym.

Na zawsze zapamiętał jednak „Szwajcarkę” i niemiecką przyjaciółkę - Marie Neukirch …

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 24 kwietnia 2024
Imieniny
Bony, Horacji, Jerzego

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl