Ziemia od wieków nie zaznała ani jednego dnia wolnego od przemocy i przelewu krwi. Rozwój cywilizacyjny człowieka nie tylko nie spowodował jego złagodnienia, lecz przeciwnie, ochoczo wykorzystuje dzisiaj najnowocześniejsze środki techniczne do zadawania bólu i siania śmierci.
Minęło siedemdziesiąt lat od zakończenia drugiej wojny światowej. Ogrom tej hekatomby przeraził ludzkość, jednak najwidoczniej nie na tyle, by rzeczywiście wyciągnęła z niej wnioski. Może dlatego, że z upływem czasu ofiary militarnych zmagań stanowią w przekazie historycznym tylko suche dane statystyczne. Bardziej wymowne bywają odkryte miejsca pochówku tych, którzy ginęli w trakcie walk i chowani byli w prowizorycznych mogiłach.
Tu trzeba przypomnieć, że w lutym i marcu 1945 roku do bardzo krwawych zmagań pomiędzy Armią Sowiecką a niemieckim wojskiem doszło w okolicach Lubania. Na dalekich przedpolach tego miasta, między innymi pod Gościszowem, Mściszowem i Niwnicami starły się czołgi noszące na pancerzach czerwone gwiazdy z resztkami ostatnich odwodów hitlerowskich – i poniosły dotkliwą porażkę. Pobojowiska zasłały liczne wraki spalonych maszyn i zmasakrowane zwłoki poległych żołnierzy obydwu armii.
Wielu zabitych trafiło do wspólnych, naprędce wykopanych dołów, a część ciał po prostu pozostała we wnękach i okopach, przysypana ziemią wyrwaną wybuchami pocisków artyleryjskich lub bomb. Zdarza się więc nadal, że ludzkie szczątki odnajdywane są w trakcie prac polnych czy też leśnych. Niestety, nie wszystkie takie sytuacje kończą się choćby próbami identyfikacji poległych osób i ich powtórnym pochówkiem, godnym człowieka.
Co gorsza, bywają także „ludzkie” hieny, ograbiające odkryte prochy z nieśmiertelników i przechowanych przez ziemię drobiazgów, tym samym bezpowrotnie uniemożliwiając ustalenie, do kogo należały wygrzebane kości. Później te haniebnie zawłaszczone „znaleziska” lądują na różnych giełdach staroci jako towar handlowy …
Przed kilkoma dniami specjalna ekipa archeologów odkryła prowizoryczne groby żołnierzy niemieckich, poległych w trakcie walk w Niwnicach. Efekt ich działalności pozwolił na ostrożne stwierdzenie, iż pochowani to zarówno ci, którzy zginęli na posterunkach bojowych, jak i zmarli w polowym lazarecie na skutek odniesionych, ciężkich ran, powodujących nawet całkowite rozczłonkowanie ofiar w wyniku ostrzału artyleryjskiego.
Ciała grzebano w mundurach po zawinięciu w koce lub pałatki. Pozostawiano także hełmy. Wiele wskazuje na to, iż pochówków tych dokonano w jakiejś przerwie w bojach. Mogiły były bardzo płytkie, zapewne przyczynił się do tego zarówno pośpiech jak i zmarznięta ziemia, utrudniająca drążenie dołów.
Ustalono także w kilku przypadkach przynależność do konkretnych formacji – przynajmniej jeden z żołnierzy był członkiem walczącej w tym rejonie Führer Begleit Division, dowodzonej przez młodego generała Wehrmachtu – Ottona Ernsta Remera, zagorzałego nazistę, szybko awansującego po roli, jaką odegrał w zamachu na Hitlera, przeprowadzonego w Wilczym Szańcu 20 lipca 1944 roku przez kalekiego pułkownika Clausa Schenka Grafa von Stauffenberga.
W powojennych wspomnieniach sowieckich dowódców samego generała Remera jak i dowodzoną przez niego dywizję mylnie opisują oni czasem jako przynależną do Waffen SS, co nie odpowiada prawdzie. Zdarzyło się nawet jednemu z autorów książkowe „uśmiercenie” podczas marcowych zmagań roku 1945 tego hitlerowskiego dowódcy, który w istocie przeżył wojnę i zmarł dopiero wiele lat po jej zakończeniu. Mniej szczęścia mieli liczni jego podwładni…
Walki w Niwnicach zostały udokumentowane kilkoma fotografiami wojennymi, przedstawiającymi między innymi żołnierzy Wehrmachtu w trakcie natarcia. Czy któryś z widocznych na zdjęciu zakończył swoją doczesną wędrówkę w niwnickiej mogile? Tego nie dowiemy się chyba nigdy. Ale pewne jest, że po wnikliwej analizie wszystkich nieśmiertelników i znalezionych przedmiotów doczesne szczątki już nie wrogów, lecz po prostu ludzi mających prawo do godnego pogrzebu, zostaną pochowane na jednym z cmentarzy wojennych żołnierzy niemieckich.