To nie bomby czy pociski artyleryjskie doprowadziły do ich całkowitego zniknięcia bądź przekształcenia w ponure ruiny, straszące obecnie wiszącymi na zbutwiałych belkach resztkami stropów i rozsadzanymi korzeniami wszędobylskiej roślinności odrapanymi, grożącymi w każdej chwili upadkiem ścianami.
Konfrontacja dzisiejszego wyglądu miejsca lokalizacji okazałego niegdyś pałacu w Modłej z zachowanymi zdjęciami z okresu jego świetności - czy widok otoczonych drucianym płotem murów dworu w Lubkowie, gdzie po wojnie w bogato wyposażonych pokojach mieszkali ludzie - po prostu przygnębia.
W pewnym sensie odrębnym problemem są – a w kilku wypadkach, niestety, już tylko były – zdemolowane świątynie, jak choćby rotunda w Żeliszowie, obecnie na szczęście restaurowana. Ale nieco bliżej Bolesławca, przy szosie przebiegającej przez Stare Jaroszowice, na wzniesieniu widnieją rozsypujące się piaskowcowe pozostałości po innym kościele, także oszczędzonym w trakcie militarnej zawieruchy. Wymienianie kolejnych nie ma sensu, co najwyżej może to bowiem wzbudzić wściekłość …
Podobnie jak w przypadku wyżej zasygnalizowanych zabytków rzecz ma się w odniesieniu do dwóch dawno zapomnianych, urokliwych bolesławieckich rezydencji, niegdyś romantycznie wkomponowanych w zieleń podmiejskiego lasu: willi „MARYA” – która to nazwa wykuta w piaskowcowym portalu widniała nad jednym z głównych wejść do tej budowli – oraz nieco dalej położonego imponującego gmachu, ozdobionego na frontowej ścianie czterema kolumnami i wspartym na nich tympanonie. Do dzisiaj można oglądać jedynie ich nieliczne ryciny oraz stare fotografie. No i oczywiście resztki fundamentów tych ludzkich siedzib, oplątanych obecnie gęstwiną pokrzyw, doskonale zamaskowanych trawą i drzewami rosnącymi na podłożu, przesyconym ceglano-kamiennym rumoszem.
Przez kilka dekad po wojnie mieszkańcy ulic Leśnej, Jana Matejki i Robotniczej oraz nieco dalej płożonych Jeleniogórskiej, ówczesnego 22 Lipca – dzisiaj Lubańskiej tudzież Armii Ludowej – teraz Willowej – powszechnie nazywali te zabudowania pałacami. Jeszcze w roku 1946 posiadały one pełne wyposażenie wnętrz, stylowe meble, zasłony w oknach - a nawet zastawę stołową. Wzniesione w zadrzewionym terenie o charakterze parku, porytym w znacznej części dziesiątkami regularnych dołów, stanowiących pozostałość po dawnych poszukiwaczach złota - owe pierwotnie reprezentacyjne obiekty dogorywały w miejskim lesie, rozciągającym się za bolesławieckim zakładem energetycznym.
Rozgrabiono najpierw meble i wyposażenie, potem wyrywano ze ścian kinkiety i ozdobne kraty z okien, dla zabawy wcześniej powybijano szyby. Kiedy dach pozbawiony części dachówek zaczął przeciekać – rozpoczęła się ostateczna agonia „pałaców”…
Młodzi mieszkańcy okolicy zarówno w samym lesie jak i opustoszałych, powoli ginących budowlach chętnie urządzali zabawy, niestety, czasami kończące się bardzo tragicznie. Społecznością Bolesławca wstrząsnął straszny wypadek, do jakiego doszło w jednym z niewielkich budyneczków, służących zapewne jako obiekt gospodarczy jednego z wymienionych wyżej dworów. Stał on w jego bezpośrednim sąsiedztwie.
Tu trzeba wspomnieć, że w pobliskim lesie znajdowano nie tylko sporo amunicji sowieckiej, zwłaszcza popularnych naboi pistoletowych do „pepeszek”, ale także wszelakich innych wojennych pozostałości – i to znacznie poważniejszego kalibru. Kilku młodzieńców wygrzebało granat ręczny i postanowiło go zdetonować. W pustym, pozbawionym szyb składziku rozpalili ognisko i umieścili w nim śmiercionośny gadżet. Doszło do eksplozji, której skutki okazały się tragiczne …
Chociaż sporo wody w Bobrze przepłynęło od tamtych dramatycznych wydarzeń - to nadal zdarza się, że spod warstwy butwiejącej ściółki w tym samym lesie co jakiś czas wydobywane są pojedyncze, zaśniedziałe naboje pistoletowe lub karabinowe, a opodal przebiegającej nieco dalej linii energetycznej znaleziono jeszcze kilkanaście lat temu przerdzewiałe korpusy min przeciwpiechotnych.
Wojna w istocie oszczędziła wiele nieistniejących dzisiaj budowli, bezmyślnie doprowadzonych następnie przez człowieka do ich zniszczenia. Niestety, wiele lat po zakończeniu tamtych krwawych zmagań ciągle jeszcze na niefrasobliwych, pozbawionych elementarnej wyobraźni ludzi w ziemi czyhają jej śmiercionośne, militarne pułapki…