W swoich najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczał chyba jednak, że jego walczący pod znakiem czerwonego krzyża wojownicy na wieki pozostaną uosobieniem tajemniczości, wielkich, ukrytych bogactw - ale także smutnego końca, owianego dymem wielu stosów, na których spłonęli po roku 1307 liczni zakonnicy, oskarżeni o herezję.
Bodaj najsłynniejszym wątkiem ich dziejów jest domniemany udział w zachowaniu Świętej Relikwii, Całunu Turyńskiego, w który miało być zawinięte ciało Jezusa Chrystusa po Jego krzyżowej śmieci. Co więcej, być może – jak sądzi jeden ze znanych badaczy tej niezwykłej tkaniny – to właśnie kult posiadanego przez Templariuszy Mandylionu zapoczątkował podejrzenie, a następnie oskarżenie ich o herezję.
Bowiem – według ostrożnych sugestii tegoż historyka - wspomniany Mandylion mógł być w specjalny sposób poukładanym i ukrytym za ozdobną kratą Całunem. Zasada złożenia płótna czyniła widoczną tylko część znajdującego się na nim wizerunku, a mianowicie Głowę. Jej to mieli zbiorowo oddawać szczególną cześć rycerze, co przez szpiegów podglądających te praktyki uznane zostało za bałwochwalstwo.
Lata walk a także rozsądne, skuteczne zabiegi polityczne powiększały majątek zakonu, już za czasów jego świetności krążyły więc legendy o niewyobrażalnych skarbach, ukrytych w rozsianych po zachodniej Europie zamkach.
Jak to zawsze bywało, nie wszyscy możni tego świata patrzyli łaskawym okiem na potęgę czerwonokrzyskich rycerzy, w końcu kres ich wielkości położył Filip IV zwany Pięknym, rozpętując nagonkę pod pozorem walki z uprawianą przez zakon herezją. W jej wyniku wielu jego prominentnych członków umarło, przyznając się wcześniej pod wpływem okrutnych tortur i męczarni do rzekomej winy. Ostatecznie konwikt przestał istnieć po roku 1312.
Templariusze pozostawili po sobie nie tylko zamki i rzeczywisty, spory majątek, ale również wiele tajemnic. Trudno więc dziwić się, iż później samo domniemanie ich prawdziwej lub rzekomej obecności w jakimś miejscu dodawało mu niezwykłej powagi i rozbudzało nadzieje na odkrycie jeśli nie skarbu, to chociaż przedmiotów z epoki. Dlatego rewelacje, umieszczone w zapiskach duchownych Webera i Weitza, dotyczące Kraśnika Górnego należy przyjąć ostrożnie i bez nadmiernego entuzjazmu.
Otóż w ich notatkach można odnaleźć informację o istniejącym w tej wsi przed setkami lat zamku Templariuszy. Miał on stać w miejscu, nazywanym „wałem”, a położonym w pobliżu dawnego folwarku. Dzisiaj pagórkowaty, pokryty lasem i gęstymi zaroślami teren kryje resztki podziemnego systemu piwnic, połączonych korytarzami. Ich zmurszałe, wybudowane z piaskowcowych bloków ściany powoli rozpadają się pod wpływem przesiąkającej wody i rozsadzających szczeliny korzeni drzew.
Opodal leżą potężne głazy, wykorzystane obecnie częściowo do obramowania niewielkiego placu przy funkcjonującym tu cmentarzu. Można założyć, iż zarówno ukształtowanie tego pagórka jak i zagłębienia, mogące być resztkami fosy sugerują rzeczywiście istnienie tu przed laty jakiegoś obiektu obronnego, jednak bez badań archeologicznych i szczegółowego opracowania ich wyników trudno kusić się o wiarygodne opinie na temat twórców i przeznaczenia domniemanej budowli.
Fakt, że obecnie praktycznie nie ma tu ruin nie musi oznaczać, że ich nigdy nie było. Materiał budowlany mógł być przez wieki rozgrabiany i użyty w trakcie rozwoju wioski. Jaka jest prawda o Templariuszach w Kraśniku Górnym – chyba nie dowiemy się już nigdy. Niemniej funkcjonujące od dawna przekazy czynią to miejsce tajemniczym i godnym odwiedzenia, a nawet nie potwierdzona ostatecznie świadomość, że być może tu żyli niegdyś słynni rycerze zachęca do jego odwiedzenia.