Jej wykute w ciągu minionych lat chodniki i rozległe pieczary robią kolosalne wrażenie na tych, którzy mieli okazję odwiedzić te podziemia. Ale ciekawa historia prowadzonych w okolicy od dawna górniczych robót przyćmiewana jest zwykle wspomnieniem dramatycznych wydarzeń, do jakich doszło tu w końcowym okresie drugiej wojny światowej.
Na przełomie zimy i wiosny roku 1945 teren wsi stał się areną niezwykle gwałtownych starć militarnych pomiędzy oddziałami sowieckimi, a rozpaczliwie kontratakującymi z rejonu Lubania wojskami hitlerowskimi. Spokojne dotąd Niwnice poznały wtedy niszczycielską siłę rakietowej nawały „katiusz”, zwanych przez samych Niemców „organami Stalina”. O zmasowanej formie użycia tej broni świadczy choćby to, że mimo upływu lat i powojennej pracy saperów tu i ówdzie do chwili obecnej w głębi ziemi nadal tkwią pojedyncze niewybuchy rakietowych pocisków, które swoim przerażającym wyciem wywoływały panikę wśród żołnierzy i osób cywilnych.
Zresztą wokół Niwnic wojennych pozostałości w postaci transzei, lejów wyrwanych wybuchami pocisków artyleryjskich i bomb lotniczych, resztek ziemianek tudzież wszelkich rodzajów łusek bądź pełnych naboi można znaleźć sporo. W dniach walki las rosnący powyżej torów kolejowych krył dobrze przygotowane stanowiska sowieckie – różne drewniano-ziemne schrony, wnęki i okopy.
Z walkami pod Niwnicami związana jest osoba generała majora Wehrmachtu, Otto Ernsta Remera. Co prawda we wspomnieniach jednego z dowódców sowieckich Remer dość niefrasobliwie został zaliczony do szeregów Waffen SS i nawet „uśmiercony” w trakcie toczonych bojów, ale w istocie przydział służbowy i losy tego hitlerowskiego oficera były inne.
Uczestniczył on w wielu bitwach drugiej wojny światowej – między innymi po rozpoczęciu we wrześniu 1939 roku niemieckiej agresji na nasz kraj przeciwko Wojsku Polskiemu, a także w walkach na terenie Związku Sowieckiego. Odniósł też poważne rany.
Najważniejszy w jego karierze wojskowej okazał się „udział” w spisku przeciwko Hitlerowi i dalekosiężne konsekwencje nieudanego zamachu na brunatnego „führera”, dokonanego 20 lipca 1944 roku przez pułkownika Clausa Schenka grafa von Stauffenberga w głównej kwaterze zwanej „Wilczym Szańcem”, wybudowanej dla lękliwego „wodza” koło Kętrzyna.
Remer – wtedy jeszcze w stopniu majora - był dowódcą Berliner Wachbatalionu, który po zabiciu Hitlera miał uniemożliwić siłom lojalnym wobec władz III Rzeszy dostęp do dzielnicy rządowej, a także aresztować arcymistrza fałszu, ministra propagandy Josefa Goebbelsa.
Jednak po zainscenizowanej przez niego telefonicznej rozmowie majora z „cudem” ocalonym Hitlerem Remer natychmiast przeszedł na stronę wierną „wodzowi” i stał się jednym z oficerów, gorliwie tłumiących operację „Walkiria”.
Führer bezzwłocznie awansował go na stopień pułkownika i rozkazał bezlitośnie ścigać spiskowców. Dzisiaj w literaturze związanej z zamachem lipcowym można często znaleźć opinię, że to postępek Remera w największej mierze przyczynił się do klęski puczystów i straszliwych represji, jakie spadły na nich i ich rodziny…
W Niwnicach oddziały Führer Begleit Divizjon - dowodzone przez szybko awansującego, jednego z najmłodszych generałów - Otto Remera - toczyły na początku marca 1945 roku zacięte walki z oddziałami Armii Czerwonej.
Dowódca FBD pojawiał się przy najbardziej zagrożonych odcinkach i sam prowadził żołnierzy do kontrataków. Wielokrotnie nie bacząc na sowiecki ogień wspierał swoich podwładnych w pierwszej linii, biegnąc obok nich z karabinkiem szturmowym Stg 44 w dłoni. Pisze o tym między innymi Arkadiusz Wilczyński w swojej książce „Lubań 1945 – Ostatnie zwycięstwo III Rzeszy”.
Zabytkiem Niwnic, także związanym poprzez osobę ostatniego niemieckiego właściciela z korpusem wyższych oficerów hitlerowskich, jest miejscowy pałac, obecnie służący jako obiekt szkolny i dom mieszkalny. Jego były właściciel, arystokrata Wend von Wietersheim, był generałem broni pancernej.
Na zalesionym wzniesieniu, górującym nad torem kolejowym tudzież samymi Niwnicami w pięknej, naturalnej scenerii widniały przed wojną budynki Domów Szymona – Simonishauser. Dzisiaj na ich miejscu oraz kościoła, wzniesionego jeszcze w 1703 roku, wśród wysokich drzew ponuro sterczą kikuty pogruchotanych budowli…