Kto znał Ryszarda Adama Gruchawkę tylko jako bajkopisarza, teraz poznać go może jako prozaika. Oficyna Ex Libris wydała właśnie “Buty emigranta”. To zapis doświadczeń, obserwacji i przemyśleń tego bolesławieckiego pisarza z pobytu na emigracji.
Gruchawka opisuje to, co widział i przeżył będąc w Irlandii, dokąd pojechał – jak sam przyznaje – wyłącznie ze chlebem. Fortuny się nie dorobił, za to przywiózł mądrą opowieść, którą zainteresowało się jedno z najważniejszych polskich wydawnictw. - Kiedy wysłałem pierwszy rozdział do wydawnictwa, zaproponowali mi, aby to głosić do NIKE – mówi Ryszard Adam Gruchawka. - Byli oczarowani tekstem. Ja mam mieszane uczucia. Mam dystans do tej sprawy z NIKE, ale wiadomo że mnie to cieszy, bo to prestiż dla mnie i nobilitacja dla książki.
- Oddaję w ręce czytelników mój kawałek duszy, której nie sprzedałem diabłu i pragnę odsłonić to, co wyraża się w gonitwie za czymś nazywającym się “godnością życia” - gonitwie ze wszelka cenę. Tak Ryszard Adam Gruchawka mówi o swojej najnowszej książce.
Ryszard Adam Gruchawka obala wiele mitów. Już nie wierzy, że emigrujący z Polski rodacy tak świetnie radzą sobie za granicą. Nie wierzy, że są powszechnie szanowani przez obcokrajowców. Nie wierzy, że wszyscy Polacy to zacni Polacy. Nie wierzy, że Polak i Irlandczyk to dwa bratanki. Nie wierzy, bo na własne oczy zobaczył i na własnej skórze odczuł, że jest inaczej. Jego zdaniem, emigracja zarobkowa jest dla człowieka upokarzająca.
Ryszard Adam Gruchawka Fot. Ilona Parejko
- W książce chciałem pokazać świat zdobywany przez ludzi granatem od pługa oderwanych, nie mających żadnego przygotowania, wykształcenia i znajomości języka – mówi Gruchawka. - To są ludzie pokorni, którzy upokorzenia przyjmują z uśmiechem. Ludzie z całkowitej prowincji dostają za tydzień pracy na przykład 500 euro i nie są na to przygotowani, tak samo jak na życie w innej cywilizacji.
Gruchawka zapowiada, że więcej na zarobkową emigrację się nie wybiera, choć „Buty emigranta” będą miały ciąg dalszy. Właśnie powstaje „Czas prostowania gwoździ”, który mówi o powrocie do Polski i sytuacji tych, którzy wrócili, wydali zarobione pieniądze i stają w punkcie wyjścia.
Rok temu w księgarniach można było kupić zaledwie jedną skromną książeczkę Gruchawki, ze sprzedaży której autor nie dostał nawet honorarium. Dzisiaj kupić można bajki na płytach, trzy książki z bajkami, i najnowszą powieść. Następne już szykują się do druku. - Zarabiają na tym gównie wydawnictwa – mówi pisarz. - Honoraria nie są wysokie. Wszystko, co mi do tej pory wydano jest po to, aby ludzie czytali moje teksty. Nie ma z tego konkretnych pieniędzy, żyć się z nich nie da. Wróciłem do lasu i znów jestem drwalem.
I bardzo dobrze, bo jak widać, siedzenie w lesie inspiruje go do niesamowitości.