Położony nad Kwisą katolicki Nowogrodziec pozostał jednak wierny swojej religii, z czasem stając się niezwykle silnym ośrodkiem tego wyznania, emanującym duchową żarliwością na całą pobliską okolicę. Podniosłe msze i nabożeństwa sprowadzały więc także mieszkańców Bolesławca, Brzeźnika i innych miejscowości. Najprawdopodobniej już od XIII wieku funkcjonował nowogrodziecki klasztor Zakonu Pokutnic Świętej Marii Magdaleny, a bardzo wyrazistymi pamiątkami, świadczącymi o jego ścisłym związku z nadkwiskim grodem i ościennymi wsiami są zachowane w nich do dzisiaj, liczne przydrożne kapliczki i krzyże. Podobne świadectwa wiary patronują też wielu obejściom chłopskim, chociaż można je oczywiście znaleźć również z dala od ludzkich siedzib – w szczerym polu bądź przy leśnych duktach.
Dawny Nowogrodziec w trakcie mijanych wieków wielokrotnie padał ofiarą wszelakich nieszczęść. Nie omijały go klęski żywiołowe, łupieżcze najazdy i działania wojenne. Jako przykład warto choćby wymienić niszczycielskie zagony Husytów, którzy w roku 1427 wtargnęli pierwszy raz do miasteczka - a przecież nie był to ich jedyny i ostatni „wyczyn” w tej okolicy… Z kolei w grudniu 1490 roku w wielkim pożarze grodu spłonęło trzydzieści jeden budynków. Sześć lat później, w sierpniu 1496 roku wielka powódź zatopiła ulice i domy. Po opadnięciu wody ocaleni ludzie z trudem brodzili w cuchnącym szlamie, szukając ciał swoich bliskich i resztek dobytku. Z błota wystawały zwierzęce ścierwa, nad którymi w sierpniowym upale unosiły się roje much, wszędzie grasowały szczury, a wychudłe psy rozciągały po polach gnijącą padlinę. Wkrótce wybuchła więc straszliwa w skutkach epidemia zarazy. Choroba zresztą pustoszyła miasto kilkakrotnie, jednak najtragiczniejszy pod tym względem był bodaj rok 1527. Zrozpaczeni mieszkańcy Nowogrodźca podjęli wtedy szczególne zobowiązanie – złożyli uroczyste śluby, że będą nie tylko systematycznie i żarliwie się modlić, ale także często przystępować do Sakramentu Pokuty i Komunii Świętej. Rozpoczęto też budowę świątyni wotywnej, którą - jako wyraz oddania miasta w opiekę Bożej Rodzicielce - ofiarowano Najświętszej Marii Pannie. Obiekt ukończono w roku 1657. W roku 1766 świątynia spłonęła, ale odbudowano ją w latach 1773 – 1776, nadając jej kształt, jaki przetrwał aż do roku 1945 r. To właśnie w niej już w roku 1840, staraniem proboszcza i wiernych, w okresie Wielkiej Nocy po raz pierwszy urządzono Grób Pański.
Poznając dramatyczne dzieje katolickiego Nowogrodźca można jednocześnie stwierdzić, iż miasto na przestrzeni setek lat bardzo wiele zawdzięczało zarówno kolejnym proboszczom tutejszej parafii, jak i klasztorowi Magdalenek. To choćby dzięki zapobiegliwości księdza Jana Metzrode już w XVI wieku założono tam szpital, a jednym z niezwykle ważnych, gospodarczych dzieł zakonnic było doprowadzenie dla całego grodu zdrowej wody z Zimnego (bądź inaczej Twardego) Źródła. Szczególnie miejsce w historii nowogrodzieckiej parafii zajmuje proboszcz Florian Marcin Rimpler, sprawujący swoją posługę duszpasterską w latach 1675 – 1707. Jego siostra została przełożoną nowogrodzieckich Magdalenek, zapisując się w dziejach konwiktu jako osoba dbająca zarówno o sprawy duchowe, jak i potrzeby doczesne bliźnich - zwłaszcza biednych. Pamięci przeoryszy poświęcono monument, wybudowany na wzniesieniu przy obecnej ulicy Młyńskiej. Główną jego część stanowi kolumna, zwieńczona figurą Matki Bożej z Dzieciątkiem, umieszczona na podstawie, wykonanej w formie graniastosłupa o podstawie kwadratu. Jego ściany zdobią cztery płaskorzeźby, nawiązujące do Męki i Śmierci Chrystusa, a przedstawiające modlitwę Jezusa w Ogrójcu oraz narzędzia służące do zadawania bólu i ukrzyżowania. Do kapliczki wiodą stopnie, których liczba odpowiada ilości stacji Drogi Krzyżowej.
Niezwykłym nowogrodzieckim księdzem był też Hieronim Klebelly, sprawujący opiekę duszpasterską w latach 1805 - 1836. W trakcie kampanii napoleońskiej, narażając siebie, usiłował on chronić swoich wiernych przed okrutnym traktowaniem przez wojskowych, gdy w jego plebanii kwaterowali butni dragonii francuscy, nie liczący się jednak w istocie z duchownym. Podczas pijatyk i rubasznych igraszek dla zabawy nadziali oni na bajonet psa księdza, pozbawiając nieszczęsne zwierzę życia. W trudnych czasach proboszcz Klebelly w nietypowy sposób próbował wspierać materialnie parafię. Otóż zagrał on na loterii i wygrał, przeznaczając zdobyte fundusze na potrzeby kościoła. W wieku 74 lat zmarł po spędzeniu 49 lat w Nowogrodźcu, i jako ostatni z nowogrodzieckich proboszczów spoczął w kościelnej krypcie grobowca.