Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Wspomnienia Wasilija Masztalera

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Druga wojna – najstraszliwsza z militarnych zawieruch, jakie dotknęły ludzkość – we wspomnieniach tych, którzy przeżyli jej koszmar powraca widmem tragicznych doświadczeń, śmierci, cierpienia. Bywa też inaczej...
Wspomnienia Wasilija Masztalera

Wspomnienia Wasilija Masztalera
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Bywa, że po dziesiątkach lat pamięć żołnierzy frontowych przechowuje także i obrazy mniej przerażające…

W jednym z ostatnich wydań „Expressu” pisaliśmy o siedemnastoletnim czerwonoarmiście Wasiliju Michajłowiczu Masztalerze, który w lutym 1945 roku trafił do Wykrot w składzie 399 pułku piechoty. Jego zadanie polegało na obsłudze polowej radiostacji. Jak wspomina w listach – o powierzoną aparaturę bardzo dbał i codziennie w trudnych, niebezpiecznych okolicznościach, często skrajnie zmęczony pełnił przy niej godzinami odpowiedzialną służbę.

Solidność młodocianego sołdata została dostrzeżona i w szczególny sposób nagrodzona. Do wiejskiego, wykrockiego budynku pocztowego, w którym czasowo zainstalowano punkt łączności, przyjechał specjalnie wysłany korespondent wojenny. Owocem tej wizyty był artykuł o Masztalerze, Wasilij został także wtedy uwieczniony na zdjęciu. Widać go na nim, jak stoi przy otwartych drzwiach opustoszałej poczty, dumnie dzierżąc pistolet maszynowy. Fotografię i felieton zamieściła na pierwszej stronie frontowa gazeta. Jej ukazanie się stanowiło niewątpliwie jeden z jaśniejszych momentów bitewnej drogi chłopaka …

Ale w wieku siedemnastu lat trudno mu było stale, niemal bez chwili wytchnienia realizować zadania człowieka w pełni dorosłego. Jak każdy nastolatek odczuwał młodzieńczą potrzebę choćby niewyszukanej rozrywki – nawet w tak dramatycznym czasie. Z niektórych fragmentów listu Wasilija wyziera więc smutek osaczonego przez wojenną rzeczywistość chłopca, bardziej zapewne wymagającego ojcowskiego zrozumienia niż tylko służbowej podległości surowemu dowódcy. Ponieważ to jemu – dopiero co uhonorowanemu informacją w prasie - zdarzyło się już nazajutrz zapomnieć o tym, że wokół trwają działania militarne - a on sam stanowi wątły trybik w ich wszechpotężnej machinie.

Na zapleczu poczty leżał zdezelowany rower. Nie zważając na panujący chłód nieletni wojak zapragnął powrócić przez chwilę do czegoś, co przypominało mu zostawiony daleko dom rodzinny. Urządził więc sobie szczególną formę relaksu, jeżdżąc na zdekompletowanym bicyklu po pobliskiej drodze. Niestety, tym samym na krótko zostawił bez nadzoru swoją radiostację. A właśnie w czasie ewolucji młodego cyklisty nieoczekiwanie nadjechał łazik z oficerami i dowódcą pułku, Fiedorem Iwanowiczem Stalnikiem.

Przerażony Masztaler rzucił rower i pobiegł natychmiast do budynku, gdzie wpadł na rozwścieczonego przełożonego. Ten najpierw wygłosił długą tyradę o skutkach lekceważenia obowiązków radiotelegrafisty w czasie działań wojennych, zagroził nawet sądem polowym - po czym zdjął pas i po prostu złoił chłopakowi siedzenie. Rozżalony łącznościowiec po tej lekcji długo pochlipywał w kącie, wiedział jednak – jak pisze – że zasłużył na znacznie poważniejszą karę opuszczając swoje stanowisko. Jego groźny szef niewątpliwie w jakimś sensie rozumiał Wasilija. Awantura bowiem rozegrała się po obiedzie, a już wieczorem udobruchany dowódca przywiózł nieszczęsnemu winowajcy tabliczkę czekolady. I tak krótki pobyt w Wykrotach w jego pamięci pozostawił dwa momenty – jeden przyjemny, drugi mniej chętnie wspominany.

Wojenne losy rzuciły następnie Masztalera za Lubań, w okolice wsi Szyszkowa i Kościelnik. Tam z kolei przeżył szczególne spotkanie z grupą niemieckich dezerterów, prowadzonych do sztabu przez czerwonoarmistów. Jeden z grenadierów był poważnie ranny w nogę, wisiał na ramionach dwóch towarzyszy, którzy z trudem wlekli go zostawiając za sobą krwawy ślad. Kiedy ten szczególny orszak wyszedł z lasu na polną drogę, Niemcy błagali o chwilę odpoczynku. Prowadzący ich Rosjanie nie zamierzali jednak czekać, postanowili zabić bezbronnych i tak szybko pozbyć się kłopotu. Na propozycję rozstrzelania jeńców ostro zareagował Wasilij, wskazując, że mogą oni wiele powiedzieć o pozycji nieprzyjacielskich wojsk.

Jak pisze – był pewien, że żadne inne, humanitarne argumenty nie trafią do sumień eskorty. Ostatecznie Niemcy dotarli do sztabu …

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl