Stanowią je setki metrów rozmytych obecnie transzei oraz dziesiątki lejów, wyrwanych wybuchami bomb i pocisków artyleryjskich. Nad dawnymi leśnymi i polnymi pobojowiskami, gdzie w wielu miejscach pod cienką warstwą darni bądź znacznie głębiej, w zroszonej krwią ziemi tkwią łuski karabinowe lub ciągle groźne niewybuchy - sześćdziesiąt osiem lat temu umilkł grzmot dział i palba wszelkiej broni strzeleckiej.
Ludzie tropiący historię mają coraz rzadziej okazję spotkać naocznych świadków tamtych wydarzeń, bowiem każdego roku odchodzą na zawsze kolejni wiekowi uczestnicy walk bądź osoby, którym dane było znaleźć się w owym piekle straszliwych, militarnych zmagań i ujść z niego z życiem.
Między innymi dlatego za istotną okoliczność można uznać fakt przesłania do Bolesławca na początku 2007 roku listu z Ukrainy, w którym były żołnierz Armii Czerwonej, Wasilij Masztaler, obecnie ponad osiemdziesięcioletni inwalida wojenny, prosi o pomoc w ustaleniu współczesnej nazwy miejscowości, w której walczył on w lutym 1945 roku - i gdzie korespondent wojenny miał okazję wykonać mu pamiątkowe zdjęcie.
Do wspomnianego pisma weteran dołączył dwie kserokopie fotografii. Pierwsza przedstawia go jako osiemnastoletniego „sołdata”, dumnie dzierżącego pistolet maszynowy, odzianego w przydługi szynel i czapkę uszankę, stojącego na progu jakiegoś domostwa. Drugie zdjęcie to wymuskany portrecik sześćdziesięcioletniego Wasilija Masztalera, prezentującego na szykownym garniturze otrzymane wojenne odznaczenia.
Z dramatycznego pobytu na bolesławieckiej ziemi zapamiętał przede wszystkim niemiecką nazwę miejscowości (określając ją – jak napisał po rosyjsku – Chajdewaldał) oraz nocny alarm, który późną nocą poderwał jego oddział na nogi.
Wyczerpanym krasnoarmiejcom nie było już dane dokończyć snu, musieli natychmiast przejść szybkim marszem ze wspomnianej sadyby do Bolesławca. Jak wspomniał w liście – mordercze tempo ewakuacji spowodowało, że wszyscy jego koledzy i on sam mieli na wylot przesiąknięte potem mundury i poobcierane nogi. Znużony bojami i pieszym przerzutem oddział bezzwłocznie przewieziono ciężarówkami z Bolesławca pod Wrocław, gdzie broniły się okrążone wojska niemieckie. Z treści przesłanej do Bolesławca korespondencji wynikało, iż niewielki fragment otworu drzwiowego, będący tłem pamiątkowej, wojennej fotografii to wejście do siedziby jakiejś poczty.
Na niemieckich mapach zachodniej połaci ziemi bolesławieckiej bez trudu zostala odszukana wieś Heidewaldau (Haidewaldau) i bezpośrednio sąsiadująca z nią duża sadyba Waldau. Obecnie miejscowości te noszą nazwy Zagajnik i Wykroty. Zarówno kierując się informacją z listu (fotografię wykonano w Heidewaldau przy budynku poczty) jak i faktem, że Zagajnik leży bardzo blisko ważnej linii kolejowej przyjęto początkowo założenie, że gdzieś w tej wiosce - być może - ocalał dom uwieczniony przez korespondenta wojennego.
Szybko jednak okazało się, że nigdy nie było tam budynku poczty. Najbliższy taki punkt znajdował się w Wykrotach – i to zarówno przed wojną, w trakcie jej trwania, jak i w czasach obecnych.
Ponieważ na przesłanym zdjęciu widać tylko skromny fragment wejścia, istniała obawa, że ewentualne rozpoznanie miejsca wykonania fotografii będzie bardzo trudne – lub wręcz niemożliwe, a przynajmniej nie do końca pewne. O dziwo, okazało się, że poczta w Wykrotach, rezydująca w charakterystycznym obiekcie, opatrzonym w widocznych miejscach stosownymi symbolami - poprzez kształt obramowania i specyficzną „obudowę” otworu drzwiowego pozwoliła w sposób nie budzący żadnych wątpliwości na stwierdzenie, ze to właśnie tam osiemnastoletni Wasilij po walce został uchwycony w kadrze przez wojennego fotografa!
Prosta, ale bardzo wyrazista „dekoracja” niby-portalu oraz układ i wygląd użytych do budowy cegieł pozwoliły na bezbłędne ustalenie miejsca, gdzie sześćdziesiąt dwa lata temu „riadawoj” Masztaler zdobył jedną – jak pisze – z najcenniejszych pamiątek w jego życiu!
Z tym większą satysfakcją wysłano mu więc dzisiejszą nazwę poszukiwanej miejscowości oraz współczesną fotografię poczty.