Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Dramaty Marenhofu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Sześćdziesiąt osiem lat po zakończeniu drugiej wojny światowej nadal ujawniane są dramatyczne dzieje ludzi, którym barbarzyństwo siewców śmierci spod znaku swastyki zgotowało tragiczny los na bolesławieckiej ziemi.
 Dramaty Marenhofu

Co więcej - bardzo często gehenna zapomnianych dzisiaj, a zwleczonych tutaj z zagarniętych przez Niemców państw robotników przymusowych, jeńców wojennych i więźniów filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen rozgrywała się w miejscach, gdzie dzisiaj widnieją tylko ruiny okazałych niegdyś gospodarstw. Ale to tam przed laty harowali oni od świtu do nocy, narażeni na głód, niedolę, a bardzo często także okrucieństwo i szykany swoich „panów”.

Oczywiście zdarzały się też i wyjątkowe sytuacje, gdy nieszczęśni niewolnicy dwudziestego wieku traktowani byli przez bauerów przyzwoicie, lub wręcz bardzo dobrze. Jednak boleśnie odczuwali świadomość wymuszonej rozłąki z bliskimi i przyjaciółmi, brak podstawowych ludzkich praw, tęsknili za wolnością i krajem ojczystym.

Niemal dokładnie dwa kilometry na północ od dworca kolejowego, już poza Bolesławcem funkcjonował do 1945 roku duży folwark – „Marienhof”. Jego przestronny dziedziniec z czterech stron otaczały imponujące obiekty gospodarcze oraz rozległy dom mieszkalny. Na wschód od zabudowań utworzono duży staw rybny o regularnym, trapezowatym kształcie, istniejący zresztą do dzisiaj.

Pola majątku sięgały aż po wzniesienie, nazywane niegdyś Heidelberg, na którym po wykonaniu wielu robót ziemnych Niemcy wznieśli pierwsze zabudowania tworzonej tu huty miedzi, do której rudę dostarczać miała kilkunastokilometrowa kolejka linowa, swój początek biorąca w okolicach Iwin. W czasie trwania działań wojennych przy rozbudowywanej hucie przygotowano baraki, do których wkrótce przywieziono z różnych podbitych krajów robotników przymusowych. Trafiły tu wtedy także całe polskie rodziny, co dokładnie opisał w swojej książce „Zamordowane dzieciństwo” Stanisław Horoszkiewicz.

Tuż przy budynkach „Marienhofu” przepływał strumień, sączący swoje rachityczne wody ze wspomnianego wcześniej stawu rybnego. Ale to bodaj właśnie ten skromny ciek pozwolił na lokalizację miejsca pobytu i pracy kilkunastu robotników przymusowych, przetrzymywanych w folwarku niemal do chwili wkroczenia Rosjan w lutym 1945 roku. Bowiem potok ów – gdy wszystkie folwarczne zabudowania stanowiły porośniętą pokrzywami stertę gruzów - znakomicie ułatwił bezbłędne rozpoznanie terenu przez dawnego niewolnika, który przyjechał do Bolesławca kilkadziesiąt lat po wojnie, by odszukać miejsce swojej smutnej młodości. Pochodzący z Jugosławii mężczyzna chętnie opowiedział o wojennych dziejach majątku i okolicznościach jego zniszczenia.

On i towarzysze jego niedoli pracowali na polach „Marienhofu”, ich „panem” był młody Niemiec, właściciel dóbr. W domu oprócz niego i dość licznej rodziny żył także protoplasta rodu, mocno już wiekowy bauer, z trudem poruszający się po obejściu i polach za pomocą laski. Wiek nie stępił jednak w starcu złośliwości i gotowości do szykanowania nieszczęsnych, niewolniczo pracujących obcokrajowych parobków. Nękał ich wszędzie, uważając, że zbyt wolno i niedokładnie wykonują rozliczne obowiązki.

Nędzne wyżywienie, na które składały się często tylko dwa ziemniaki ugotowane w łupinach, odbierało im szybko siły. Głodni wcześnie rano wyruszali na pola, skąd wracali późnym wieczorem. I tu - nim mogli odpocząć - znajdywano im kolejna zajęcia.

Było to najprawdopodobniej latem 1944 roku, kiedy na nie zżęte zboża spadł ulewny deszcz. Przytłoczone opadami rośliny w wielu zakątkach pól wyległy. Gdy wreszcie nastały słoneczne dni, kazano robotnikom rozpocząć żniwa. Do pracy wyruszali jak zwykle głodni, jedynie na miejscu potajemnie rozcierali kłosy i przeżuwali uzyskane ziarno. Niestety, na polu pojawił się stary bauer, pilnujący porządku. W pewnym momencie zauważył, jak jeden z chłopców zerwał kłos. Kiedy podszedł w jego pobliże, bez słowa zaczął okładać nieszczęśnika swoją laską. Po chwili podobnie potraktował innych robotników…

W lutym 1945 roku właściciele majątku uciekli przed zbliżającymi się oddziałami Armii Czerwonej. Nie wiadomo, dlaczego na miejscu został tylko stary Niemiec. Według relacji dawnego robotnika przymusowego, odwiedzającego po latach Bolesławiec, to właśnie na nim byli już niewolnicy dokonali samosądu. Mimo próśb swojego prześladowcy zabili go pałkami, a obiekty „Marienhofu” podpalili. Dzisiaj na tym miejscu widnieją pagórki z ceglanego i piaskowcowego „rumoszu”…

Wstrząsająca jest ta historia, nie ma też wątpliwości, że w wielu innych miejscach dochodziło do podobnych, równie brutalnych form odwetu za doznane krzywdy i upokorzenia. I mimowolnie przychodzi na myśl stare porzekadło – kto sieje wiatr, ten zbiera burzę …

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl