Zbierano nawet w małych wioskach, w stołecznym Bolesławcu nie było nikogo, kto podjąłby się tego zadania. Bolesławiec był najprawdopodobniej jedynym miastem w Polsce, w którym nie zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Do Fundacji WOŚP nie zgłosił się żaden komitet, żaden wolontariusz. Ten, kto 13 stycznia chciał pomóc chorym dzieciom i wrzucić grosz do puszki, mógł pojechać do Warty Bolesławieckiej, Osiecznicy, Gromadki, albo do Nowogrodźca. Tam pieniądze zbierano. - Policzyliśmy, że zebraliśmy 9 tysięcy 10 złotych, a liczenie wciąż trwa i pieniędzy może być tylko więcej – cieszy się Dariusz Pawliszczy, wójt Gromadki, gminy uznawanej za najbiedniejszą w powiecie bolesławieckim. - To więcej niż w ubiegłym roku. I chciałbym zadeklarować, że w przyszłym roku będzie jeszcze więcej.
W gminie Osiecznica, zebrano prawie 7 tysięcy złotych. Zbiórką zajęła się maleńka szkoła w Parowej.
A dlaczego nie było wolontariuszy w Bolesławcu? Przez zawiść, jak się wydaje. Ubiegłoroczny finał odbył się w Bolesławcu, ale pieniędzy dużo nie zebrano. Bolesławianie wrzucili do puszek około 20 tysięcy złotych. Przez grzeczność nikt nie liczył, ile kosztowała organizacja zabawy na rynku, chociażby scena, nagłośnienie, czy prąd. Finał oczywiście poddano ostrej krytyce. Teraz organizatorka przedsięwzięcia, Sylwia Zając, która natrudziła się, aby w ogóle cokolwiek w Bolesławcu zagrało, nawet nie chce tego komentować. Harcerze, którzy zawsze pomagali przy organizacji chętnie pomogliby i tym razem. Ale głównymi organizatorami być nie zamierzają. - Zawsze finał można zorganizować lepiej – tłumaczy Zdzisław Abramowicz, komendant hufca ZHP. - Zawsze coś się komuś podoba, a coś nie. Ale tej krytyki w Bolesławcu było za dużo. Do pracy ludzi mało, do krytykowania cały tłum. Nie sztuka zaprosić gwiazdy na scenę i zapłacić im 20 tysięcy za występ, aby tylko zabawa była dobra. W tym czasie do puszek wpadnie 10 tysięcy. To nie ma sensu.
Organizacja Finału WOŚP to społeczna inicjatywa. Instytucje nie powinny się nią zajmować, a jedynie wspierać. Nie może na przykład dom kultury brać na siebie całego organizacyjnego trudu, bo wtedy byłoby to robione za pieniądze podatników, a nie każdy podatnik ma życzenie brać udział w akcji. Akcja jest dobrowolna. Są wolontariusze, są sponsorzy, są darczyńcy. Magistrat pieniędzy na organizację dawać nie powinien, bo wtedy mijałoby się to z celem. Złotówki wpadać powinny do puszek dobrowolnie.
- Jest mi przykro, że w Bolesławcu nie zagramy tym razem, ale nie mamy na to żadnego wpływu – powiedział nam jeszcze przed Finałem Krzysztof Dobies, rzecznik WOŚP. - Inicjatywy zawsze są oddolne. Nigdy nikogo nie wysyłamy, aby gdzieś zorganizował finał. To jednak nie wpłynie na wysokość pomocy dla miejscowego szpitala. My w ten sposób nie działamy. Trzeba pomóc, pomagamy.
A bolesławiecki szpital dostał sporo. Wszystkim noworodkom badany jest słuch. Aparat do przesiewowych badań podarowała Fundacja. Na oddziale dziecięcym pracuje kompletnie wyposażony aparat usg – to podarek z ubiegłego roku. Jest respirator, kardiomonitor, pompa infuzyjna i stanowisko do reanimacji noworodków. Ten kto czuje niedosyt może wpłacać pieniądze – przez okrągły rok – na bankowe konto fundacji.
