Media informowały wówczas: „Siedmioosobowa rodzina straciła praktycznie wszystko, dorobek całego życia. Dom, w którym żyli, nie nadaje się zamieszkania, domownicy ratują i wyciągają z niego to, co jeszcze się da uratować, opalone lekko meble, jakieś niedopalone ubrania, buty, pościel, naczynia i inne rzeczy. Jest bardzo niebezpiecznie, stropy domu na parterze w każdym momencie mogą runąć”, a także: „Dom prawdopodobnie trzeba będzie rozebrać, ale może się jeszcze uda coś uratować” – mówili pogorzelcy. Nic jednak nie znaczyły te wszystkie spalone rzeczy. Najgorsze było to, że mająca dwadzieścia trzy lata Emilka spaliła się żywcem. „- Krzyczała, błagała o pomoc. Zanim przynieśliśmy drabinę, już nic nie można było zrobić” - rozpaczali. „- Swój pokój miała na poddaszu. Dlaczego nie wyskoczyła przez okno” - pytali. Tego nikt nie wie. Wszyscy chcieli ją ratować, ale nie mieli żadnych możliwości. Ogień i wysoka temperatura na to nie pozwoliła”...
Dom nie był ubezpieczony, a znikoma pomoc, jaka dotarła do rodziny przygarniętej przez bliskich, to kropla w morzu potrzeb. Zwracamy się do firm i osób prywatnych z prośbą o pomoc finansową oraz materialną. Dom nadaje się jedynie do rozbiórki. Do budowy nowego potrzebne będą cegły, cement, dachówki i inne materiały budowlane. Pomóżmy.