Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Dramaty porucznika Jasińskiego

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Mieszkający w Kierżnie weteran, porucznik Wojska Polskiego w stanie spoczynku Adam Jasiński, urodzony w byłej Jugosławii - miał ciężkie życie. Przyszedł na świat 23 stycznia 1926 roku w wielodzietnej rodzinie, która nigdy nie zaznała prawdziwego dobrobytu.

Edukacja szkolna tudzież przynależność do organizacji paramilitarnej pozwoliły mu na zdobycie wiedzy ogólnej i wojskowej. W wiosce, gdzie mieszkał wraz z rodzicami ich sąsiadami byli rodacy, podobnie jak państwo Jasińscy od kilku dekad żyjący na jugosłowiańskiej wtedy ziemi. Wszyscy jednak zawsze czuli się Polakami.

Kiedy wybuchła wojna, Niemcy nie „nawiedzali” ich okolicy. Tragiczna natomiast okazała się bliskość miejscowości, gdzie swoje bazy i zaplecze mieli czetnicy. Dokonywali bezlitosnych mordów całych rodzin, płonęły liczne domy i zabudowania gospodarcze.

W lasach stacjonowały także oddziały partyzantów Tity. Pan Adam któregoś dnia został zatrzymany na drodze przez ich patrol i natychmiast wcielony do służby. Miał pewne doświadczenie wojskowe, umiał korzystać z map oraz obsługiwać broń. Wiedzieli o tym podwładni Tity, taka osoba była dla nich cenna. Powierzono mu ważną misję kuriera. Gdy zabierano go z drogi, nie zdołał nawet zawiadomić o tym rodziców. Dla partyzantów poważna choroba ojca Jasińskiego nie stanowiła powodu do pozwolenia na odwiedzenie domu…

Służba kuriera była bardzo niebezpieczna i wyczerpująca, w trudnym terenie samotnie pokonywał ogromne odległości pieszo, przekradając się lasami. Ewentualne spotkanie z czetnikami oznaczało śmierć w męczarniach. W zimie mróz i zaspy stanowiły dodatkowe obciążenie. Krańcowo wyczerpany Adam Jasiński poważnie zapadł na zdrowiu, od chwili podjęcia służby waga jego ciała zmniejszyła się o ponad trzydzieści kilogramów. Z odmrożonych nóg skóra schodziła płatami, nie mógł dalej spełniać powierzonej funkcji.

Do Kierżna przyjechał wraz z rodzicami w roku 1946, i tu wkrótce – 27 maja tegoż roku - podjął pracę w kolejnictwie. Jego kilkuosobowej grupie powierzono obsługę torowisk i mostów. Jak mówi – mizerne otrzymywali wynagrodzenie, ale za to mogli liczyć na dostęp do lekarstw.

16 – lub według innego źródła 18 - czerwca 1946 roku czteroosobowy zespół kolejarzy sprawdzał stan szyn opodal Zebrzydowej. Według Adama Jasińskiego oprócz niego w skład ekipy wchodzili Czesław Świtała, Stanisław Szczygielski oraz Marian Andrzejewski. Opuszczając wieś pierwsi z wymienionych w niewielkim sklepiku kupili chleb i dopiero potem wyruszyli śladem kolegów. Wzdłuż torowiska prowadzącego do Węglińca po obydwu jego stronach biegły skromne gruntowe trakty. Szczygielski z Andrzejewskim wędrowali prawą stroną szyn, zaś w sporej odległości za nimi lewą ścieżką podążali Jasiński ze Świtałą. Wkrótce przekroczyli drogę, przecinającą żelazny szlak i łączącą wieś Czerną z jej najdalej na północ wysuniętymi domostwami.

Zmierzali do dwóch mostków kolejowych, przerzuconych nad odnogami małej rzeczki. Tutaj szyny prowadzące do Węglińca ułożono na nasypie. Gdy byli w pobliżu przepraw, nagle za groblą rozległ się podwójny grzmot potwornej detonacji. Nad torowiskiem wykwitła chmura pyłu. Przerażony Jasiński zdążył powiedzieć koledze, że zapewne doszło do nieszczęścia, gdy kilka sekund później dwie kolejne eksplozje targnęły powietrzem. Biegnąc lewą ścieżką minęli stojącą wtedy przy torowisku budkę wartowniczą i ze szczytu grobli ujrzeli przerażający obraz.

Szczątki Andrzejewskiego wybuch rozrzucił w promieniu kilku metrów, Stanisław Szczygielski leżał ciężko ranny. Odłamki ugodziły nie tylko jego ciało, także trzymany w kieszeni na piersi srebrny zegarek kieszonkowy. Opodal dogorywał jeszcze jeden robotnik, pracujący przy konserwacji linii telefonicznej.

Jasiński i Świtała słysząc gwizd nadjeżdżającego z Węglińca pociągu osobowego wybiegli mu naprzeciw i zatrzymali go przed mostkami. Okaleczonego, prowizorycznie opatrzonego mężczyznę załadowano do specjalnie sprowadzonej drugim torem drezyny sanitarnej. Szybko ruszyła ona w stronę Bolesławca. Niestety, rannego nie udało się ocalić.

Jak sądzi Pan Adam, saperzy musieli szczegółowo oczyścić z min tylko duży most kolejowy nad Kwisą w okolicy Zebrzydowej. Inne śmiertelne pułapki, umieszczone blisko torowiska czekały nadal na swoje ofiary. Tylko niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że jedną z nich nie stał się Adam Jasiński…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 16 kwietnia 2024
Imieniny
Bernarda, Biruty, Erwina

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl