Wiadomo już na pewno, że do połowy stycznia nieczynne będą szpitalne przychodnie. Dyrektor szpitala powiatowego – mimo wcześniejszych zapowiedzi, że tego nie zrobi – jednak podpisał kontrakt z NFZ. Co to oznacza dla pacjentów? - Nie będzie możliwości planowego leczenia pacjentów w niektórych oddziałach – wyjaśnia Nikolai Lambrinow p.o. dyrektora szpitala. - Mówię o oddziale wewnętrznym, dziecięcym, ortopedyczno – urazowym i zakaźnym.
- Nie było innego wyjścia, jak podpisać kontrakt – tłumaczy Cezary Przybylski, starosta, któremu podlega SP ZOZ. - Gdyby nie to, zostalibyśmy bez jakichkolwiek pieniędzy na funkcjonowanie tych oddziałów.
Fundusz daje szpitalowi powiatowemu tyle samo pieniędzy ile siedem lat temu, czyli około 14,5 miliona złotych. Potrzeba co najmniej 4 miliony więcej. - Podstawowym kryterium przydzielania kontraktów jest podejście historyczne – wyjaśnia Przybylski.
- Zatem, jeśli szpital kilka lat temu dostał mało pieniędzy, a w Bolesławcu załamanie nastąpiło w 2001 roku, ten szpital do tej pory dostaje niskie kontrakty. W 2001 roku kontrakt dla naszego szpitala zmniejszono z niewiadomych przyczyn o 4 miliony złotych. I tak zostało. Urzędnicy w NFZ wiedzą i zdają sobie sprawę z tego, że dla Bolesławca to za mało. Obiecali, że dostaniemy więcej.
Nowy kontrakt obowiązywać ma przez cztery pierwsze miesiące nowego roku. Dyrektor wyliczył, że przez ten czas będzie mógł przyjąć niemal pół tysiąca pacjentów mniej. Najgorzej jest na ortopedii, ginekologii, chirurgii, oddziale wewnętrznym i na pediatrii. - Jeżeli porównamy kontrakty dla oddziałów w powiatach okolicznych, to nasze są czasami kilka i kilkanaście razy niższe – mówi starosta.
Wiadomo na pewno, że co najmniej do połowy stycznia nieczynne będą przyszpitalne przychodnie – chirurgiczna i ortopedyczna. Kolejki wydłużą się jeszcze bardziej. NFZ uznał, że kwoty, które szpitalowi są potrzebne, aby przychodnie mogły działać, są dla urzędników nie do przyjęcia. Już drugiego stycznia, aby wznowić pracę przychodni i dostać dla nich pieniądze, dyrektor szpitala jedzie do NFZ na ponowne negocjacje. - Zgłosić się można zawsze, ale przyjęcia do szpitala będą tylko w stanach najwyższej konieczności, w stanach zagrożenia zdrowia i życia – wyjaśnia Nikolai Lambrinow.
Niski kontrakt z NFZ oznacza, że nie wystarczy pieniędzy na podwyżki dla lekarzy, którzy tygodniowo przepracować mogą – zgodnie z przepisami – tylko 48 godzin. Mogą pracować więcej – również w zgodzie z przepisami – ale tylko wtedy jeśli sami się zgodzą i dostaną podwyżki. A na to, dyrektorowi potrzeba kilkaset tysięcy złotych więcej, miesięcznie. Trwają negocjacje ze związkami zawodowymi medyków. O ich wynikach poinformujemy w najbliższym czasie.