Henryk Jasiński szef bolesławieckiego sztabu XX Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zorganizował w Centrum Wspierania Przedsiębiorczości spotkanie z wolontariuszami. Celem miało być podsumowanie i rozliczenie „bolesławieckiego grania”. Jednak nie wszystko wyszło tak, jak zostało zaplanowane. Frekwencja nie dopisała. Na spotkanie wprawdzie przyszło kilkanaście osób, ale nie ci, na których szef sztabu liczył.
- Proszę o opuszczenie sali osoby, które nie otrzymały zaproszenia. Te osoby, nie powinny być na tej sali. Zgłosiłem to do Straży Miejskiej i proszę o opuszczenie sali – zwrócił się do „nieproszonych” gości Henryk Jasiński.
Po chwili na spotkaniu zjawili się strażnicy, którzy jednak nie interweniowali, nikt bowiem nie zakłócał jego przebiegu. I tak „nieproszeni” goście zostali, a wśród nich wolontariusze, którzy opuścili bolesławiecki sztab jeszcze przed finałem oraz ci, którzy tuż po finale złożyli na policji zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefa bolesławieckiego sztabu Henryka Jasińskiego, w wyniku którego sprawą zainteresowała się prokuratura.
- Zmierzymy się z prawdą – powiedział Jasiński.
Atmosfera na sali była gorąca. Z obydwu stron padały zarzuty i wzajemne oskarżenia. Przerzucano się odpowiedzialnością za chaos podczas bolesławieckiego finału. Do tej pory nikt ani z wolontariuszy, ani sponsorów, ani mieszkańców nie został poinformowany ile pieniędzy zebrano podczas bolesławieckiej imprezy. Wprawdzie zgodnie z regulaminem WOŚP rozliczenie sztabu wpłynęło do Fundacji Owsiaka w terminie, ale ta rozliczenia nie przyjęła.
- Sztab w Bolesławcu nadesłał rozliczenie oraz wpłacił na konto WOŚP kwotę 52.910,73 złotych. Rozliczenie nie zostało przez nas przyjęte, pisemnie zwróciliśmy się do szefa sztabu o wyjaśnienie wyszczególnionych wątpliwości, czekamy cały czas na te informacje - informuje Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy WOŚP.
- Jednocześnie o stanie rozliczenia została szczegółowo poinformowana prokuratura prowadząca postępowanie wyjaśniające w sprawie sztabu WOŚP w Bolesławcu. Na ostateczne wyjaśnienie sprawy trzeba cierpliwie poczekać. Jest ona dla nas bardzo ważna i traktujemy ją priorytetowo - dodaje.
Jako winną całej sytuacji szef sztabu wskazał Janinę Majewską, wieloletnią wolontariuszkę, która była odpowiedzialna za zbiórkę pieniędzy z loterii.
- Rozliczenie nie nastąpiło i jest zawieszone z jednego, istotnego powodu. Jedyną osobą i jedyną częścią XX finału, której nie ma rozliczenia jest loteria. O tym poinformowałem fundację – stwierdził Jasiński.
Janina Majewska odpiera zarzuty i pokazuje dowód potwierdzający przesłanie rozliczenia loterii do Fundacji WOŚP.
- I znowu pan kłamie. Niech pan tego nie mówi, bo naprawdę będzie miał pan nieprzyjemności. Z fundacją rozliczyłam się pierwsza, bo miałam czyste sumienie. W dzień finału o godzinie 20:30, to co miałam w banku PKO miałam podliczone oprócz tej jednej puszki, którą pan powiedział, że pan nie wziął , a pan wziął – mówi Janina Majewska.
Słowa te potwierdzają osoby uczestniczące w spotkaniu. I właśnie sprawa nie rozliczenia się z zawartości tej puszki przez Henryka Jasińskiego była podstawą do zgłoszenia tego faktu na policję przez Janinę Majewską już dzień po finale – 9 stycznia.
Ponownie pojawiła się kwestia samowolnego otwierania puszek przez szefa sztabu i opłacania z pieniędzy zebranych przez wolontariuszy, występujących podczas finału zespołów. Henryk Jasiński nie zaprzeczał, pieniądze wziął, ale jak mówi… zwrócił.
- Nie mogłem z konta utworzonego na WOŚP podjąć pieniędzy, bo jak poinformował mnie dyrektor banku, w dniu finału nie można dokonywać żadnych wypłat. Możliwe są tylko wpłaty - wyjaśnia Jasiński. - Po finale zlikwidowałem swoje dwie prywatne lokaty i zwróciłem pieniądze – zapewnia.
Zlikwidowane prywatne lokaty to kwota ponad 14 tys. zł, z których jak twierdzi szef sztabu również pokrył inne koszty związane z organizacją imprezy. Według przedstawionego rozliczenia koszty XX finału w Bolesławcu to niebagatelna kwota, bo aż 14.334 zł, czyli niemal siedmiokrotnie większa niż w roku ubiegłym.
Podczas spotkania poruszono kolejny temat, który wzbudzał ogromne kontrowersje. Jedna z wolontariuszek zeznała na policji, że była świadkiem jak Henryk Jasiński po zakończeniu finału, zapakował puszki z pieniędzmi do swojego prywatnego samochodu i z nimi odjechał. Szef sztabu nie zaprzecza i wyjaśnia, że ponieważ bank już był zamknięty zabrał ze sobą puszki z pieniędzmi i słoiki z wpłatami zebranymi podczas akcji organizowanych w szkołach. Nad ranem miał wypadek samochodowy i trafił do szpitala. Po jego opuszczeniu, jak twierdzi 13 stycznia wszystkie pieniądze wpłacił na konto.
Na razie sprawą zajęła się policja i prokuratura. Najprawdopodobniej XX bolesławiecki finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy będzie miał swój własny finał w sądzie.