Cztery domy w Tomaszowie Bolesławieckim od kilku dni nie mają bieżącej wody. Latem bez wody żyć trudno, ale zimą zaczyna się prawdziwy dramat.
– Otwieram kran, nie mam się w czym myć, nie mam się czego napić. Mamy małe dziecko, niemowlę, nie ma w czym uprać, nie ma w czym ugotować – mówi Weronika Wilczyńska, mieszkanka Tomaszowa Bolesławieckiego.
- Jest problem. Nie ma się ani jak umyć, ani jak wodę spuścić w toalecie. Dobrze, że akurat temperatura troszeczkę odpuściła, że jest cieplej, bo przy takich mrozach to praktycznie i palić nie będziemy mogli, bo niestety wody używa się też do układu chłodzenia. Trzeba ją uzupełniać. A skoro wody nie ma bo zamarzła, to nie wiadomo skąd ją wziąć, żeby dolać. Więc jak tak jeszcze dłużej to potrwa, to przestaniemy ogrzewać – dodaje Krystyna, mieszkanka sąsiedniego budynku.
I taki czarny scenariusz może się sprawdzić, bo wiosny raczej nie widać. Mieszkańcy więc swój problem zgłosili do Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Lubkowie .
- Na dzień dzisiejszy nie wiadomo co jest główną przyczyną. Czy to jest zamarznięta instalacja u odbiorcy, czy rzeczywiście są to problemy związane z zamarznięciem przyłącza. Wiemy tylko tyle, że miejscami na naszym terenie grunt zamarzł do 1,3 metra poniżej terenu - informuje Jan Palamar, dyrektor GZGK w Lubkowie.
Przez kilka dni mieszkańcy wsi byli zmuszeni do swoich potrzeb wykorzystywać ... śnieg.
– Dzisiaj zbierałam śnieg, odtapiałam, żeby spłukać toaletę i umyć ręce. – mówi Regina Dziuba.
Do czasu rozwiązania problemu Gminny Zakład Gospodarki Komunalnej w Lubkowie zobowiązał się dowozić wodę.
Wychodząc na przeciw mieszkańcom, których ta sytuacja dotknęła, wystąpiliśmy z inicjatywą, że woda będzie bezpośrednio dowożona dla potrzeb socjalno-bytowych. Ponadto dodatkowo będziemy dostarczać wodę w bidonach dla celów spożywczych – zapewnia Jan Palamar.
Jednak to nie satysfakcjonuje mieszkańców wsi.
- Ciężko żyć, bo w końcu człowiek płaci nie małe rachunki. Ostatnio znowu dostaliśmy podwyżkę na wodę, a wody nie ma – mówi Krystyna.
- Obowiązkiem Zakładu, tak mamy z nimi podpisane umowy, jest ciągła dostawa wody. Ja rozumiem, że jest zimno, że jest mróz, no ale coś trzeba działać w tej kwestii - nie kryje oburzenia Piotr Wilczyński. - Na razie nic więcej się w tej kwestii nie czyni. Wychodzi na to, że musimy czekać, aż ziemia odmarznie i wtedy będziemy mieć wodę w kranach. A jak to długo będzie? Nie wiadomo – mówi Piotr Wilczyński.
Na razie mróz nieco odpuścił, ale to jeszcze nie zapowiada ani końca zimy, ani końca problemów mieszkańców Tomaszowa Bolesławieckiego.