Mężczyzna musi też zwrócić do szpitalnej kasy 40 tysięcy złotych. Z windykacją będą jednak problemy, bo były dyrektor nie ma wystarczająco dużego majątku, ani pracy. Sąd nie odebrał mu prawa do wykonywania zawodu.
Przypomnijmy. W czerwcu tego roku, po kilku tygodniach poszukiwań, w hotelu niedaleko Łodzi, policjanci zatrzymali byłego dyrektora. Z Bolesławca uciekł po tym, kiedy dyrekcja stanowczo zażądała pokazania oryginalnych dokumentów poświadczających medyczne uprawnienia, bo Piotr D. posługiwał się odpisami. Dyrektor szpitala poprosiła o informacje izbę lekarską. Wtedy wyszło na jaw, że Piotr D. nie ma żadnej specjalizacji. Miesięcznie, były dyrektor dostawał około 20 tysięcy złotych wynagrodzenia. Teraz wszystko musi oddać.
Fot. WFP
Piotr D. faktycznie jest lekarzem. Ukończył akademię medyczną, ale żadnej specjalizacji nie zdobył. Przedstawiał się jako specjalista otolaryngolog i specjalista medycyny ratunkowej. W Bolesławcu dodał sobie chirurgię głowy i szyi. Piotra D. Poszukiwała również prokuratura w Czarnkowie (woj. wielkopolskie). Tam zatrudnił się jako specjalista medycyny ratunkowej. Miał dostawać 4 tysiące złotych pensji. Nie dostał, bo dyrektor tamtejszego szpitala postanowił nie wypłacać nic, zanim medyk nie okaże się oryginalnymi dyplomami. Wtedy Piotr D. przepadł. Nie ma żadnych dowodów, ani doniesień, że przez Piotra D. ucierpieli jego pacjenci.