Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

powiat bolesławiecki
Osiecznicki bawół

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Łowiectwo jedni utożsamiają z możliwością przeżycia wspaniałej przygody w kniei, inni zaś odsądzają myśliwych od czci i wiary, oskarżając ich o bezduszność, krwiożercze instynkty i atawistyczne zaspakajanie prymitywnej potrzeby zabijania. Jako argument, mający zdezawuować dzisiejszych miłośników polowań chętnie przytaczają opinię, iż w konfrontacji z człowiekiem, dysponującym nowoczesną bronią palną, zwierzyna nie ma w istocie żadnych szans na przeżycie, natomiast wszelkie opowieści, mające wzbudzić podziw głównie piękniejszej części rodzaju ludzkiego, w których tworzony jest obraz nieustraszonego wojownika, z dubeltówką w dłoniach bohatersko stawiającego czoła szarżującemu wściekle odyńcowi – to bajki.

Niewątpliwie niejeden współczesny myśliwy, podjeżdżający luksusowym terenowym pojazdem pod samą czatownię i wspinający się na nią z wysiłkiem, wydatnie zwiększonym dźwiganiem solidnego „mięśnia piwnego” – nijak nie przypomina herosa, skręcającego gołymi rekami kark tygrysa bengalskiego czy choćby skromnego jaguara. Wizerunku przeciętnego krajowego tudzież dewizowego łowcy dwudziestego pierwszego wieku w oczach jego przeciwników nie poprawia też korzystanie przez niego z doskonałych przyrządów optycznych, precyzyjnych, celnych sztucerów, drylingów bądź kniejówek i nowoczesnej, śmiercionośnej amunicji.

Niestety, zapominają oni, że celem współczesnego łowiectwa nie jest uprawianie swoistych pojedynków ze zwierzyną, ganianie za nią z oszczepem lub łukiem, lecz między innymi regulacja ilości dzikich mieszkańców lasów i pól, pośrednio chroniąca ich naturalne środowisko przed skutkami nadmiernej liczebności. Temat ten to istna rzeka, więc nie ma sensu go tu rozwijać. Warto zapewne natomiast przytoczyć choćby jeden przykład, ukazujący, że i dzisiejszy myśliwy może przeżyć prawdziwe chwile grozy. Co prawda w opisywanym przypadku mamy do czynienia głównie z efektem bujnej wyobraźni miłośnika polowań – wszak dzikich bawołów, mogących z łatwością rozpłaszczyć niefortunnego nemroda na pniu najbliższego drzewa w naszych lasach nie uświadczysz, ale rozjuszonego byka, który opuścił samowolnie zagrodę – a jakże!

Tak stało się przy jednej z łąk dotykających granicy lasu, gdzie za pasmem starodrzewu rozległe połacie kilkuletnich młodników obficie porastał wrzos. Chętnie więc przywożono tam pasieki, by pracowite pszczoły mogły zebrać cenny nektar z tej urokliwej rośliny. Szlachetne te owady potrafią jednak skutecznie zniechęcać do nieproszonych „wizyt” intruzów wszelkiej maści, zamierzających podejść w okolice uli – zwłaszcza, gdy owi potencjalni agresorzy roztaczają woń niemiłą dla brzęczącego towarzystwa.

Kiedy więc swego czasu solidny byczek wybrał wolność i po siłowym zapewne sforsowaniu zapór wyruszył w szeroki świat, trafił na wspomniane wrzosowisko. Musiał tam nieźle narozrabiać, ponieważ dwa ule zostały strącone z podstaw. Nie wiadomo, dlaczego stały się one obiektem ataku krewkiego czworonoga – być może zresztą zdemolował on część pasieki zupełnie przypadkowo. Świadków bowiem przebiegu konfrontacji przedstawiciela bydła z pszczelą bracią nie było.

Jedno jest pewne – rozwścieczone mieszkanki zdemolowanych pni dopadły w odwecie byczka, a ten przerażony ich furią popędził przed siebie tratując mniejsze drzewka i krzaki. Na nieszczęście na jego drodze znalazł się też zmierzający w stronę pobliskiej czatowni myśliwy. Tętent galopującego zwierza przeraził go okrutnie, mimo niewielkiego doświadczenia czuł, że nadciągający łomot nie może być dziełem dzika. Do głowy przyszła mu jedyna możliwość – to musiał być potężny jeleń, doprowadzony do szału wtargnięciem na jego terytorium intruza – wszak był to już wrzesień i rykowiska miały się zacząć lada dzień. Nie było w pobliżu dużych drzew, tylko mizerne brzózki. Nieszczęsny nemrod porzucił więc cały swój ekwipunek i zawisł na żałośnie wygiętym drzewku. Po kilku sekundach wierzchołki pobliskich krzaków gwałtownie zafalowały i wynurzył się z nich wywijający kończynami byk. Bojowo podniesiony ogon nie wróżył nic dobrego. Zwierz jednak przemknął obok zdrętwiałego łowcy jak burza i zniknął w lesie. Biedaka na brzózce z kolei dopadły wojownicze pszczoły. Pospieszna rejterada w głąb gęstej kępy krzaków ocaliła myśliwego. Tam długo czekał na ustąpienie napastniczek, a potem szukał porzuconego ekwipunku. Do ambony już nie dotarł. A byk? Przepadł jak kamień wodzie…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 27 kwietnia 2024
Imieniny
Sergiusza, Teofila, Zyty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl