Jedną z zapomnianych sadyb, od dawna wyludnioną i zamienioną na porośnięte samosiejkami niewielkie, płaskie pagórki gruzów jest Studzianka, nosząca przed 1945 rokiem nazwę Armadebrunn. Leży ona w sporej odległości od ważnej niegdyś linii kolejowej Wrocław-Berlin, około sześciu kilometrów na północny zachód od Wierzbowej. W czasach świetności posiadała swoją stację, po której główną pozostałością jest obecnie peron i zawalone gruzem piwnice nieistniejącego budynku poczekalni.
Podobnie jak zanurzona w puszczy wioseczka - również ów dworzec nosił nazwę Armadebrunn. Sama śródleśna miejscowość ostatecznie zniknęła z powierzchni ziemi, gdy jej opustoszałe obejścia zostały zniwelowane przez wojska sowieckie w latach sześćdziesiątych XX wieku. Na ich miejscu bujna zieleń porasta dzisiaj ledwie widoczne ruiny domów, stodół, otwory studni, fundamenty wiatraka i szczątki straszącej pogruchotanymi nagrobkami nekropolii. Widać tu również głębokie wykopy, służące przeróżnym wozom bojowym w czasie ćwiczeń „bratniej armii”. Zachowała się także stosunkowo dobrze widoczna linia transzei, przygotowanych jeszcze w trakcie krótkotrwałych walk na tym terenie podczas ostatnich miesięcy drugiej wojny światowej.
Okolica ta wydała się niegdyś brunatnym władzom nazistowskiego państwa niemieckiego świetnym miejscem do realizowania również tutaj polityki bezwzględnej tresury młodego pokolenia Rzeszy. I dlatego kilka kilometrów za Studzianką, na rozległym płaskim polu, dzisiaj całkowicie zarośniętym lasem, w okresie istnienia wsi przygotowano jeden z wielu obozów grupujących młodzież, wychowywaną w nich dla narodowosocjalistycznej ojczyzny. Placówek takich utworzono wiele na terenie faszystowskich Niemiec.
Powołanie Reichsarbeitsdienstu – w skrócie RAD, czyli Służby Pracy Rzeszy – bo o niej mowa - pozwalało na masowe wykształcenie pożądanych przez hitlerowskie władze postaw młodzieży wobec państwa. Służyła temu intensywna indoktrynacja. Od najmłodszych lat wpajano między innymi umiejętność bezkrytycznej realizacji poleceń, wydawanych przez przełożonych. Wszystkie zakładane cele miały być osiągane głównie w procesie wychowania poprzez pracę. O ile jednak samą ideę można uznać w pewnym stopniu za słuszną, to skala jej wynaturzenia miała wymiar zgoła szatański. Początkowo do organizacji wstępowali ochotnicy. W czerwcu 1935 wprowadzono zarządzenie o powinności sześciomiesięcznej pracy na rzecz państwa, a obowiązek ten realizowano poprzez służbę w Reichsarbeitsdienst. Podlegali mu mężczyźni w wieku od 18 do 25 lat, a od września 1939 także kobiety.
RAD przybrał charakter masowy. Po wybuchu II wojny światowej głównym zadaniem Reichsarbeitsdienst stało się podejmowanie prac wskazywanych przez dowództwo Wehrmachtu, wtedy też zaczęto organizację traktować jako formację pomocniczą sił zbrojnych. Wykonywała ona szereg robót dla armii, a zwłaszcza zajmowała się budową umocnień. W 1944 część oddziałów RAD trafiła do obsługi baterii przeciwlotniczych. Wcielano wtedy do nich nawet chłopców piętnastoletnich. Budowali oni ponadto okopy i inne umocnienia. Zaczęto ich również włączać do Volkssturmu.
I to właśnie w pobliżu Studzianki funkcjonował – jak wspomniano wcześniej - duży obóz RAD. Oznaczono go jako RAD-Abt. 8/105 Armadebrunn. Zapewniono w nim nie tylko dobre warunki zakwaterowania, ale także wypoczynku po pracy. Dysponował boiskami sportowymi, strzelnicą i wieżą widokową. Tu szkolili się przyszli „rycerze”, mający wyrąbywać dla Niemiec przestrzeń życiową przede wszystkim na wschodzie Europy. Ale dzisiaj po ich solidnych barakach, podobnie jak po upiornej III Rzeszy, pozostały tylko ponure ślady. Od lat na miejscu zapomnianego obozu rośnie las…