Starsza pani szła ulicą Bielską, bo cóż złego może spotkać człowieka w biały dzień, w centrum miasta. Nagle potknęła się o wystającą płytę chodnikową. - I upadłam, bo potknęłam się o wystająca płytę chodnikową – opowiada Małgorzata Michnicka – Bąk.
Kobieta przewróciła się. Jak długo leżała na chodniku – tego nie pamięta. - Nie mogłam wstać, ani się ruszyć, bo po uderzeniu głową o chodnik byłam zamroczona – mówi pani Małgorzata. - Nie wiem jak długo leżałam, na pewno było to kilka minut.
Starszą panią do domu odprowadziły inne kobiety, które pomogły jej wstać z chodnika. - Byłam u lekarza, kazał robić okłady, ale ból poczułam po kilku godzinach i tak jest do tej pory – mówi pani Małgorzata. Nie mogę się obracać, bo bolą mnie żebra.
Zderzenie z chodnikiem pani Małgorzata opłaciła siniakami i naciągniętymi ścięgnami. Mogło być znacznie gorzej. Kobieta nie zamierza szukać winowajcy, który nie naprawił na czas wystających płyt chodnikowych, choć akurat ten fragment trotuaru należy do magistratu. Innym ofiarom dziurawych chodników i ulic podpowiadamy, że taka możliwość jest. Można się starać o zadośćuczynienie. Bo zarówno należące do miasta, jak i powiatu ulice są ubezpieczone na wypadek – wypadku. - Gmina miejska ubezpieczyła wszystko, co jest jej własnością, czyli ulice, chodniki, place zabaw – mówi Agnieszka Gergont, rzecznik magistratu. - Każda osoba, która ucierpi z powodu dziury w chodniku, spadającej dachówki, czy zepsutej huśtawki może starać się o odszkodowanie.
Fot. Ilona Parejko
W wydziale komunalnym urzędu miasta – przypominamy, że ten wydział znajduje się w biurowcu przy placu Piłsudskiego, poszkodowany dostanie komplet informacji do kogo należy dziurawa ulica, chodnik, odpadający tynk z elewacji, sypiący się komin, czy zdezelowany plac zabaw. Za informacje nie płaci się nic. - Na pewno trzeba zadbać o jak najlepsze udokumentowanie zdarzenia – radzi Agnieszka Gergont. - Mogą to być zdjęcia, warto poprosić świadków o pomoc, wezwać policję.
Warto pamiętać, że samorządy ubezpieczają się na wszelkie wypadki. Odszkodowania może domagać się kierowca, który wpadając do dziury urwie wahacz w samochodzie, ale też rodzice dziecka, które ucierpi zjeżdżając ze ślizgawki na placu zabaw, czy też właściciel auta zmiażdżonego przez urwaną gałąź. Pani Małgorzata, nie domaga się natychmiastowego wygładzenia wszystkich chodników, ma za to inny pomysł. - Ja to radzę, aby takie dziurawe odcinki chodników były oznakowane – mówi starsza pani. - Na przykład oświetlone. Mamy strażników miejskich, którzy mogliby zgłaszać komu trzeba takie przypadki.
Ale choć wielu z nas narzeka na dziury w chodnikach i kratery w jezdniach, starających się o odszkodowania nie zgłasza się wielu. Rocznie, to najwyżej 5 osób.
Fot. Ilona Parejko
Choć jeden przypadek sprzed półtora roku zapadł w pamięć urzędnikom. Po tym jak sprawę o odszkodowanie wygrali rodzice kilkuletniej dziewczynki, która na dziurawej ścieżce pomiędzy ulicami Baczyńskiego, a Sobieskiego złamała nogę – ścieżkę elegancko wyremontowano i teraz nikt już sobie na niej krzywdy nie zrobi. Bo co prawda, to nie urząd płaci odszkodowania, ale starające się o zadośćuczynienie ofiary dziur, zwracają uwagę na problemy i zmuszają komunalne służby do działania.