Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Dramat przy torach

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Jest w powiecie bolesławieckim – zresztą nie tylko na tym terenie – sporo miejsc, których historia w dobitny sposób ukazuje kruchość i bezradność tak zwanego szarego, przeciętnego człowieka, wplątywanego regularnie w odwieczną, bezlitosną walkę możnych tego padołu o władzę, o panowanie nad światem. Okrucieństwo, z jakim liczni członkowie naszego gatunku potrafili od  zarania dziejów toczyć w tym celu wojny, poddawać bliźnich wyrafinowanym torturom i znęcać się nad słabszymi i bezbronnymi – to, niestety, ponura prawda o nas wpisana w nasze istnienie na ziemi.

Niewielka wieś Armadebrunn do 1945 roku była cichą, zwyczajną miejscowością, widniejącą jednak na wszystkich mapach, przedstawiających rejon Gromadki. Posiadała nie tylko solidne, murowane obejścia, ale także swój wiatrak, strzelnicę sportową, salę umożliwiającą organizację spotkań i zabaw a także – co dodawało jej przed laty niezwykłego splendoru – własną stację kolejową przy ruchliwej trasie, wiodącej z Wrocławia do Berlina. To tym szlakiem gnał niegdyś słynny pociąg ekspresowy, znany z punktualności i szybkiego pokonywania odległości dzielącej wspomniane miasta, zwany „Latającym Ślązakiem”.

Kres leśnej osadzie położyły zmiany, jakie dokonały się tu po roku 1945. Rozległy rejon puszczy objęły granice ogromnego poligonu wojsk sowieckich, stacjonujących w Polsce. Dzisiaj na miejscu wioski, nazywanej obecnie Studzianką, szumi bór. Pozostały przerośnięte trawą ruiny domostw, w trakcie ćwiczeń wojskowych niemal całkowicie zrównanych z otaczającym terenem, ocalał peron przy pojedynczym obecnie torowisku i rozbudowana po wojnie betonowa rampa wyładowcza. Przy niej zatrzymywały się długie zestawy wagonów towarowych, wypełnionych sprzętem wojskowym, ekspediowanym stąd do okolicznych lasów.

Dawne Armadebrunn – później Studzianka, ma w swoich dziejach także epizod, który mimo upływu lat i starań różnych ludzi nie został nigdy wyjaśniony do końca. Oto w pobliskiej Wierzbowej, w miejscowej świetlicy zamienionej na filię obozu jenieckiego przebywał także nowozelandzki komandos, Lesli Mc Iver, żołnierz elitarnej formacji LRDG, czyli grupy specjalnie szkolonej do działań na tyłach wroga, wsławionej przede wszystkim akcjami, przeprowadzanymi w Afryce przeciwko osławionemu Afrikakorps hitlerowskiego „Lisa Pustyni”, feldmarszałka Rommla. Skierowano go wraz z innymi alianckimi jeńcami do prac remontowych przy torach kolejowych, prowadzących z Legnicy do Żagania. Tych samych, które przebiegają opodal Studzianki. Wziętych do niewoli żołnierzy przewieziono tu ze Stalagu VIII „A” ze Zgorzelca.

W listach Lesliego do rodziny w dalekiej Nowej Zelandii nazwa Armadebrunn pojawiła się kilkakrotnie, zapewne w trakcie robót bywał on przy tej wiejskiej stacji. Wykonywane przez niego i jego towarzyszy ciężkie prace niewątpliwie bardzo wyczerpywały jeńców. W ich trakcie pozwalano im odpocząć na dworcu, posiadającym solidny budynek poczekalni. Nie wiadomo jednak, skąd wzięło się przypuszczenie, że to przy niej Nowozelandczyk został ostatecznie ciężko zraniony.

Stało się tak, kiedy do Wierzbowej dotarły odgłosy nadciągającego frontu. Mc Iver wraz z towarzyszem niewoli, Anglikiem, postanowili wtedy uciec w kierunku nadciągających oddziałów Armii Sowieckiej. Z relacji uzyskanych po wojnie przez rodzinę Lesliego wynika, że zamiar ten - wspólnie z grupą innych jeńców - zrealizowali podczas pędzenia ich w strzeżonej przez wachmanów kolumnie. W panującym mroku lutowego przedświtu uciekinierzy zostali ostrzelani, co skończyło się dla części z nich tragicznie. Mc Ivera ciężko zraniono. Znaleziony przy torach przez sowiecki patrol dopiero po kilku godzinach – konający trafił do zamienionego na szpital pałacu w pobliskiej Modłej.

Wkrótce opatrzony w tym samym lazarecie towarzysz ucieczki Lesliego dowiedział się od wojskowych lekarzy, iż jego przyjaciel nie żyje. Wręczono mu też drobiazgi, znalezione przy zmarłym. Komandosa pochowano wraz z wieloma innymi żołnierzami na cmentarzyku wojennym w Modłej. Później ich ciała ekshumowano i wywieziono na trwałe nekropolie.

I tu zaczyna się tajemnicza część tych wydarzeń. Kiedy po latach rodzina Mc Ivera zaczęła szukać jego mogiły okazało się, że takiego grobu nie ma nigdzie – ani na cmentarzach Armii Czerwonej w Bolesławcu, ani w pobliskim Chocianowie. Można tylko przypuszczać, że ekshumowane z Modłej, doczesne szczątki żołnierzy sowieckich oraz Lesliego Mc Ivera po prostu pochowano gdzieś jako ciała poległych Nieznanych…

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl