Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Piorunująca kąpiel

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Bywa, że niespodzianki sprawiane przez kapryśną aurę wydają się nam czymś niespotykanym w przeszłości. Jednak sięgnięcie do osobistych wspomnień dawnych mieszkańców bolesławieckiej ziemi przekonuje, że różne zjawiska przyrodnicze miały tu miejsce w każdym czasie.

W wydanym zaledwie w kilku egzemplarzach skrypcie, stanowiącym krótką kronikę życia byłego mieszkańca przedwojennego Otoku, Rakowic i Bolesławca, można znaleźć nie tylko opisy dawnych anomalii pogodowych, ale przede wszystkim obraz niezbyt szczęśliwego dzieciństwa jego autora, stawiającego swoje pierwsze kroki w dniach wielkiego kryzysu gospodarczego lat trzydziestych. Pozostający bez pracy ojciec chłopca, matka obciążona ponad miarę problemami, związanymi z zapewnieniem rodzinie pożywienia i dachu nad głową, poczucie beznadziejności i frustracji – oto klimat wzrastania dziecka, dla którego powód do wielkiej radości stanowiło otrzymanie obfitszego, świątecznego posiłku bądź sporadyczne zjedzenie jakiejś słodyczy. Nawet dwie martwe wrony, przyniesione przez rodziciela do domu, będące zapłatą za całodzienny trud naganiania zwierzyny pod lufy polujących arystokratów i ustrzelone przez nich dla zabawy - po oskubaniu i wypatroszeniu stawały się w gronie biedaków rarytasem kulinarnym. Trudno więc dziwić się, że utrwalone na kartach skryptu wspomnienia obfitują w opisy zajęć tak - w pojęciu dzisiejszych młodych ludzi - prozaicznych, jak zbieranie grzybów, obserwacje z ukrycia możnych ówczesnego świata, oddających się kilkaset metrów od głodujących rodzin ekskluzywnym łowom - czy dziecięcych zabaw, urządzanych na zamarzniętych zbiornikach wodnych, gdzie łyżwy zastępowały wystrugane z drewna płozy, przemyślnie mocowane do nóg za pomocą sznurków. Zdarzało się też wtedy, że mimo temperatury, sięgającej dwudziestu pięciu stopni mrozu sini z chłodu uczestnicy owych zimowych igraszek hulali po lodzie, odziani w przykrótkie spodnie oraz liche, podszyte wiatrem kurtczyny wykonywane domowym sposobem przez ich matki, a zamiast rękawic chronili dłonie owijając je znalezionymi szmatami. Bardzo interesujący czas dla maluchów stanowił okres pojawienia się chrabąszczy, których „mioty” bywały niezwykle obfite. Urządzano więc całe księstwa z tych buczących stworków, mianując wybrańców królami, książętami a także zaszeregowując większość „populacji” do szarego pospólstwa. Inna sprawa, że bez względu na społeczny status zarówno „władcy” jak i „poddani” owych państewek kończyli żywot jako karma dla lichych kurek...

Ale na kartach pamiętnika można też znaleźć wspomnienie zupełnie wyjątkowe, takie, którego przeżycie pozostawiło w duszy trwały ślad do końca życia. Oto w czasie wakacji w roku 1939 grupka - wtedy już dziewięciolatków - udała się bez opieki dorosłych nad pobliski Bóbr, by zażyć kąpieli. Chłopcy doskonale wiedzieli, że rzeka jest w wielu miejscach zdradliwa i niebezpieczna, znali też jej odcinek, zwany wtedy „Głębokim Ramieniem” (Tiefen Arm). Właśnie opodal niego znajdowało się spokojne i płytkie zakole, cel ich wyprawy. Niestety, wkrótce po przybyciu dzieci nad rzeczny nurt nastąpiło nagle załamanie pogody. Jasne dotychczas niebo stawało się szybko coraz ciemniejsze, a narastający napór wiatru bez trudu wyginał nadbrzeżne zarośla. Wkrótce obfite, ciężkie krople zaczęły wybijać wgłębienia w suchym piasku niewielkiej plaży. Nieświadomi czekających ich wrażeń chłopcy niechętnie zebrali się do odwrotu. Nadciągająca burza okazała się jednak szybsza. Podmuchy wichru podniosły wysoko zerwane z drzew liście i ułamane gałęzie, mrok przypominający czerń nocy ogarnął ziemię. Przerażone dzieci biegły w kierunku najbliższego gospodarstwa, ledwie majaczącego w ruchomej ścianie wody. Ulewa przerodziła się w istny potop, wokół słychać było łoskot deszczu i huk gromów. Nagle pomiędzy uciekającymi nieszczęśnikami otwarła się prawdziwa brama piekieł – tuż przy nich w ziemię uderzył piorun! Przenikliwe, przerażające światło oślepiło nieszczęśników. Jaskrawy słup ognia odrzucił ogłuszonego autora wspomnień daleko do tyłu, zaś najbliższy jego towarzysz, uderzony podmuchem w plecy, poleciał do przodu. Jak dalej pisze kronikarz - to był cud, że nikomu nic się nie stało...

Kiedy półprzytomni ze zgrozy dziewięciolatkowie dotarli pod jakiś dach, okazało się, że są nie tylko doszczętnie przemoknięci, ale również od stóp do głów uwalani błotem. Czy był to wynik szaleńczej gonitwy po rozmiękłym polu, czy raczej efekt uderzenia gromu – nie wiedzieli. Zresztą byli zbyt przestraszeni, by o tym wtedy myśleć. Nad Bóbr chodzili później jeszcze wielokrotnie, pływali również po zalewie znanej bolesławieckiej przystani „Szwajcarka”, w której łodzie – nawet mogące przewozić osiem osób – wypożyczał im prowadzący tam „działalność gospodarczą” mieszkaniec pobliskich Bożejowic. Jednak tylko wspomnienie owego pamiętnego dnia nad rzeką pozostało żywe w pamięci do dzisiaj. Być może wielu współczesnym mieszkańcom naszego miasta i okolic podobnie utrwali się w pamięci obraz przeżytej ostatnio wichury, łamiącej drzewa w pobliskich lasach, zrzucającej pokrycia dachów i zrywającej linie energetyczne...

***

Zdzisław Abramowicz - badacz historii, komendant hufca ZHP w Bolesławcu, również były radny miasta. Autor i współautor kilku przewodników historycznych po bolesławieckiej ziemi. W Telewizji Lubań - Bolesławiec prowadzi autorski program "Odkrywamy Historię". Ze swymi felietonami stale obecny na łamach Expressu Bolesławieckiego.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl