16 lutego Zbigniew Laskowski z Bolesławca wybrał się do placówki partnerskiej Banku Śląskiego ING przy ul. Sierpnia 80, bo potrzebna mu była gotówka, by wspomóc finansowo studiującą we Wrocławiu córkę. Został przyjęty grzecznie i ciepło. Wystarczyło podpisać dokumenty i wpisać poufny kod dostępu, by 3 150 zł trafiło na konto Uniwersytetu Wrocławskiego, ale pojawił się problem. Pan Zbigniew nie wziął ze sobą okularów, a kiedy chciał po nie pójść do domu, sympatyczna pani z banku zaoferowała swoją pomoc przy wpisaniu kodu. Klient ufnie kod podał, pożyczkę otrzymał i zadowolony wrócił do domu.
- Spokojnie spałem, starałem się terminowo spłacać i spłacam terminowo tą pożyczkę, bez żadnych tam problemów – mówi Zbigniew Laskowski, mieszkaniec Bolesławca.
Spokój nie trwał jednak długo.
- Otrzymałem w miesiącu czerwcu pisemko z departamentu monitoringu i restrukturyzacji z Katowic. Pismo, w którym informowano mnie o rzekomych jakiś nieprawidłowościach, niedociągnięciach w formie spłacania, ale nie było określone jakiego kredytu i na jaka sumę, kompletnie nic – mówi Zbigniew Laskowski.
Zbigniew Laskowski udał się do banku, by dowiedzieć się, o co chodzi. Miła pani była na urlopie.
- Więc pan, który jest doradcą klienta, sprawdził, podejrzewam, że w bazie danych, bo nigdzie indziej, sprawdził tam moje dane osobowe na podstawie dowodu, który przedstawiłem. Chwilę tam przeglądał i powiedział do mnie, że mam jeszcze inny kredyt. To było dla mnie totalnym szokiem. Oświadczył mi, że mam kredyt w wysokości 9 tys. zł. Na podstawie rzekomej jakiejś umowy zawartej przeze mnie z bankiem w miesiącu kwietniu, tego roku – mówi Zbigniew Laskowski.
Klient poprosił o wydrukowanie rzekomej umowy.
- Prosiłem kilkakrotnie, ale mi odmówiono, tłumacząc się, że mają ograniczony dostęp do bazy danych i udzielania takich informacji – dodaje.
Laskowski zadzwonił więc do Departamentu Monitoringu i Restrukturyzacji w Katowicach. I tam dowiedział się, że kwota nieznanej mu pożyczki w wysokości 9 tys. zł została przelana na konto pracownicy banku w Bolesławcu. Ale to nie jedyny szok, który pan Zbigniew przeżył tego dnia. - Pan w banku poinformował mnie, że to jeszcze nie koniec, że rzekomo otrzymałem dostęp do jakiegoś limitu na sumę 9 tys zł. To to już był dla mnie nawet nie totalny szok, ale tragedia – mówi pan Zbigniew.
I trudno się dziwić, bo w ramach limitu z tej kwoty zostało pobrane 8838 zł.
- Napisałem pismo zawiadamiające o całej sytuacji panią prezes Banku ING w Katowicach. Zawiadomiłem Prokuraturę Rejonową w Bolesławcu. Zawiadomiłem wydział monitoringu i restrukturyzacji. Opisałem w miarę szczegółowo całą sytuację i wysłałem te pisma – informuje pan Zbigniew.
Pisma trafiły pod wskazane adresy. Skontaktowaliśmy się więc z Bankiem Śląskim ING, żeby poznać ich stanowisko w powyższej sprawie.
– W tym tygodniu wpłynęły do banku pisma, w których klient poinformował nas o tej sprawie, wobec czego podjęliśmy niezwłoczne działania, by ją wyjaśnić i udzielić klientowi odpowiedzi. Obecnie wyjaśniamy tę sprawę. Jest ona prowadzona przez wyspecjalizowaną jednostkę banku. Natomiast mam informację, że w przyszłym tygodniu złożymy w związku z tym zawiadomienie do organów ścigania – mówi Miłosz Gromski, biuro prasowe ING Bank Śląski.
Jednak o szczegółach przedstawiciel banku rozmawiać nie chciał.
– No tak wygląda ta sytuacja na tą chwilę, jak mówiłem nie mogę tutaj też wchodzić w żadne szczegóły ze względu na tajemnicę bankową, ale klient otrzyma oczywiście od nas informację. Sprawę będziemy mieli dokładnie rozpoznaną w przyszłym tygodniu – informuje Miłosz Gromski z biura prasowego ING Bank Śląski.
O tym jak dalej potoczy się sprawa oszukanego klienta i nieuczciwej pracownicy banku ING poinformujemy, gdy sprawa znajdzie swój finał. Sprawa jak z filmu, tylko scenariusz niestety napisało życie.