W życiu Wojtka Wiśniewskiego muzyka była pierwsza. Jeździł na jazz nad Odrą. Spotkał Milesa Davisa i Raya Charlesa, a że trzeba było jakoś żyć, otworzył zakład meblarski.
- Robiłem segmenty do mieszkań. Aż jeden ustrój padł i ja razem z nim. Było przykro, bo nie było kasy. Człowiek wypadł z rynku, to była kuroniówka jedna, druga, szukanie pracy. Wszystko działo się jakoś tak dziwacznie, ale marzyłem o tym, żeby coś robić – opowiada Wojciech.
- Powiedziałem, Wojtas wykombinuj coś sobie, jesteś fanem muzyki jazzowej, sztuki, no wymyśl coś – dodaje.
I wymyślił. Połączył to co lubi z tym co umie. I w ten sposób zaczęły powstawać „muzyczne meble”.
- Wpadłem na pomysł, żeby zrobić biurko fortepian. No i to był „kosmos”, od tego się zaczęło. Fortepian był cholernie dużym wyzwaniem. Było dużo prototypów, były i chwile załamania, ale na drugi dzień rozebrałem, poprawiłem, pomalowałem. To było takie piękne, że warto było żyć - mówi Wojciech.
Stworzone prze niego meble do złudzenia przypominają oryginalne instrumenty muzyczne.
- Nie chcę nic przekłamywać, to musi być po prostu jakby oryginał – mówi Wojciech. Bo tak się powinno robić, oczywiście można iść tam w jakąś awangardę, ale ja jestem raczej tradycjonalistą, lubię oryginały – dodaje.
Stworzenie takiego oryginalnego biurka - fortepianu zajęło mu 123 godziny. Teraz pracuje nad harfą, ale pomysłów ma znacznie więcej.
- W tej chwili mam na tapecie harfę. Jest ona w stanie roboczym. Zamiast strun będą światłowody. Można ją położyć w poziomie, a na wierzch szkło i wówczas będzie służyła jako stolik. To tylko kwestia „kasy” i wyobraźni – wyjaśnia twórca muzycznych mebli. Mam też pomysł, żeby zrobić ogrodzenie. Dwie harfy do siebie przytulone, różne instrumenty i klawisze od fortepianu – dodaje.
Ale nie tylko meble robi Wojciech Wiśniewski, ale także „Twarze i buźki” - karykatury znanych muzyków i wokalistów min.: „Kory”, Ewy Bem, Milesa Davisa, Michaela Jacksona czy Czesława Niemena.
– Robię karykatury i rozdaję ludziom, którzy na to zasługują. Fajna jest reakcja. Uśmiech i radość, jak ktoś zostanie obdarowany. Bo w dzisiejszych czasach kupę ludzi ma grabie, a rzadko widły – żartuje artysta.
I choć wyżyć z tej pasji ciężko, bo meble są dość kosztowne, nie zamierza z niej rezygnować.
- Rajcuje mnie praca, a „kasa”? Ona przyjdzie któregoś dnia, albo może będę po śmierci doceniony jak Van Gogh – mówi z lekkim uśmiechem. My ludzie, jako artyści, bo tak mogę się zakwalifikować jesteśmy wrażliwi. My patrzymy inaczej. Mamy fajne życie, bo ono jest takie troszeczkę inne - takie bogatsze.
Każdego kto przekroczy gościnne progi gospodarza przywita wyryty w drewnie napis: „Cokolwiek możesz zrobić lub marzysz o tym, że możesz - zacznij to robić. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, magię i siłę”.