Najpierw znaleźli je budując mur, ale bali się, że naukowcy wstrzymają ich prace, więc skwapliwie wszystko zebrali i pochowali w innym miejscu. Fragmenty szkieletu zakopane były w zupełnie gdzie indziej niż wskazały to badania georadarem.
Fot. Ilona Parejko
Poszukiwania i przekopywanie okolic domu kultury trwały kilka godzin. Pracownicy firmy pogrzebowej wykopali pięć dołów, kierując się wskazaniami georadaru, którym IPN prześwietlał ziemię. Nie znaleziono nic oprócz psiego szkieletu. Wtedy wykopaliska przeniesiono poza skarpę za MDK, niemal w to samo miejsce, gdzie we wrześniu odkopano dwa ludzkie szkielety. W płytkim grobie spoczywały kości. Tym razem bez wątpienia, były to kości ludzkie. Okazało się, że kości zakopali tam kilka tygodni temu robotnicy, którzy najpierw je znaleźli, a później próbowali się ich skutecznie pozbyć, aby nie zwabić pracowników IPN i prokuratora.
Fot. Ilona Parejko
Doktor Krzysztof Szwagrzyk z IPN, który nadzoruje poszukiwania, nie ma wątpliwości, że wokół domu kultury grzebano ludzi. Najpierw robiło to gestapo, po wojnie bezpieka. Nam udało się dotrzeć do mężczyzny, który twierdzi, że za MDK, tam gdzie teraz jest targowisko, kiedyś był prawdziwy cmentarz. Mężczyzna wspomina – co potwierdzają dokumenty i zeznania żyjących jeszcze świadków – że po wojnie były tam ogródki działkowe należące do milicjantów i pracowników bezpieki. Człowiek ten wspomina, że jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, jego matka uprawiała tam warzywa. Kiedy wykopywała ziemniaki, wciąż natrafiała na ludzkie kości i całe czaszki. Tak twierdzi ten mężczyzna.
Fot. Ilona Parejko
Na tej jednej ekshumacji IPN najprawdopodobniej zakończy poszukiwania. - Teren wiele razy był przekopywany – mówi doktor Szwagrzyk. - Miasto się rozrosło. Tam gdzie najprawdopodobniej był cmentarz teraz stoją domy i sklepy.
Na tym jednak nie koniec. Pracownicy IPN chcą się spotkać z władzami miasta i powiatu i zastanowić się, jak zabezpieczyć piwnice MDK, które niegdyś były miejscem kaźni. - Na pewno trzeba to zabezpieczyć i stworzyć w piwnicach na przykład izbę pamięci narodowej – mówi Piotr Roman, prezydent Bolesławca. - Budynek należy do starostwa, ale jeśli zapadną decyzje, samorząd miejski pomoże finansowo. Tam przecież ginęli ludzie, polscy patrioci.
Fot. Ilona Parejko