Ten urodzony w 1888 roku kanadyjski literat pochodzenia angielskiego pisał bowiem głównie o przyrodzie i jej niezbywalnej wartości dla wszystkich istot zamieszkujących ziemię.
W 1906 roku wyjechał do Kanady mając zamiar podjąć tam studia rolnicze. Jednak jego losy potoczyły się inaczej. Przebywając w niewielkim miasteczku w prowincji Ontario przybrał fałszywą tożsamość Indianina i imię Szara Sowa. W czasie pierwszej wojny światowej służył jako strzelec wyborowy we Francji. Zmarł 13 kwietnia 1938 roku. Pewną ciekawostką turystyczną są resztki jego własnoręcznie wzniesionej indiańskiej chaty nad jeziorem Wetaskawin w Manitobie.
Przez lata polował zawzięcie na bobry - i czynił to nadzwyczaj skutecznie do chwili, gdy pewnego dnia coś się w nim zmieniło. Dotarła do niego świadomość okrucieństwa, jakim było stawianie wszelkich sideł i wymyślnych pułapek, często skazujących te biedne stworzenia na długie, bolesne konanie. Nierzadko ich potomstwo, przerażone zaistniałą sytuacją i pozbawione opieki czekała straszna, głodowa śmierć. Z tropiciela i bezwzględnego łowcy futer, przemierzającego samotnie ostępy kanadyjskiej puszczy, przeistoczył się w przyjaciela inteligentnych ziemnowodnych stworków, a po założeniu rodziny, już wspólnie z indiańską żoną Anahareo, pochodzącą z plemienia Odżiwbejów, został ich gorliwym obrońcą.
Od czasów działalności „Szarej Sowy” – czyli Grey Owla minęło sporo lat, świat zmienił się znacznie, a cywilizacja techniczna zawładnęła niemal niepodzielnie nawet jego najdalszymi zakątkami.
Zasoby leśne Starego Kontynentu nie tylko się zmniejszyły, ale także zmieniły w wielkim stopniu swój charakter. Resztki prawdziwie dzikich mateczników w Europie to obecnie rzadkie relikty przyrody prawnie chronionej. Przez długi czas rzeka Bóbr i jej zlewnia nie mogła poszczycić się choćby jednym zwierzęciem, od którego nazwy zaczerpnęła swoje imię.
Aliści w ostatnich latach pojawiło się ich sporo – i to nie tylko przy dużych ciekach wodnych. Także niewielkie, rachityczne strumyki zostały tu i ówdzie zaanektowane przez owe pracowite gryzonie, z podziwu godną gorliwością konstruujące swoje zapory i domki. Wkrótce też okazało się, że ich ilość i twórcza działalność nie tylko zmienia wygląd pewnych fragmentów lasów i pól, ale też zaczyna być uciążliwym problemem. Zaczęły powstawać podmokłe, bezużytecznie obszary tam, gdzie wcześniej wykorzystywano je gospodarczo. Wielu rolników - a nawet leśników - uznaje dzisiaj bobry za szkodników.
W szczególny sposób wrogość do nieszczęsnych pupilków Szarej Sowy wzbudziło w uczestnikach pewnej hucznej i niezbyt rozsądnie ulokowanej biesiady terenowej takie oto zdarzenie. Grupka nieźle podchmielonych młodzieńców w towarzystwie nie mniej zamroczonych panienek wylądowała jakiś czas temu nad mizernym strumieniem, przesączającym swoje wody przez lasy w okolicach Brzeźnika. Hałaśliwi i za nic mający prawo „biesiadnicy” przybyli jakimś zdezelowanym pojazdem, który porzucili na gruntowej drodze, prowadzącej ze wspomnianej wyżej wsi do pobliskiego Kierżna, a sami poczłapali w pobliże tamy, zbudowanej przez bobry.
Trudno stwierdzić, jakie ilości przywiezionych butelczyn zamierzali schłodzić w pobliżu misternej zapory, zatapiając je w jakiejś siateczce przy samej bobrzej konstrukcji. Wypełniona flachami reklamówka posiadała sznurek, umożliwiający wydobycie ostudzonej berbeluchy po osiągnięciu przez nią zadawalającej temperatury. Jednak ryki, jakie po pewnym czasie zaczęły dobiegać z miejsca pobytu spragnionego towarzycha, wskazywały dobitnie na jakąś sytuację wyjątkową, która zapewne niemile zaskoczyła członków wrzaskliwej bandy.
Tak było w istocie. Oto opuszczona do wody torba z baterią butelek zaplątała się gdzieś w bobrzej budowli, a szarpany bezlitośnie sznurek wyciągnięto wreszcie jedynie z resztkami ucha siatki. Głębokość skromnego zalewu nie była wielka, natomiast piętrzyła się w tym miejscu tama, przypominająca stertę chrustu. A jej zakamarków żadna żerdzią nie udało się biesiadnikom zgłębić.
Rozwścieczeni stratą niedoszli „grilowicze” po kilkunastu próbach odzyskania utraconego zapasu - klnąc na czym świat stoi poczciwe gryzonie - wynieśli się z lasu. Grey Owl by się uśmiał …