Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Bobrza niespodzianka

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Gdyby Grey Owl – czyli w rzeczywistości Archibald Stansfeld Belaney, autor „Pielgrzymów Puszczy”, a także innych książek mówiących o egzystencji bobrów - żył obecnie i mógł zobaczyć niektóre cieki wodne współczesnego powiatu bolesławieckiego, byłby z pewnością zachwycony – lub co najmniej usatysfakcjonowany widokiem utworzonych na nich licznych rozlewisk i żeremi.
Bobrza niespodzianka
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Ten urodzony w 1888 roku kanadyjski literat pochodzenia angielskiego pisał bowiem głównie o przyrodzie i jej niezbywalnej wartości dla wszystkich istot zamieszkujących ziemię.

W 1906 roku wyjechał do Kanady mając zamiar podjąć tam studia rolnicze. Jednak jego losy potoczyły się inaczej. Przebywając w niewielkim miasteczku w prowincji Ontario przybrał fałszywą tożsamość Indianina i imię Szara Sowa. W czasie pierwszej wojny światowej służył jako strzelec wyborowy we Francji. Zmarł 13 kwietnia 1938 roku. Pewną ciekawostką turystyczną są resztki jego własnoręcznie wzniesionej indiańskiej chaty nad jeziorem Wetaskawin w Manitobie.

Przez lata polował zawzięcie na bobry - i czynił to nadzwyczaj skutecznie do chwili, gdy pewnego dnia coś się w nim zmieniło. Dotarła do niego świadomość okrucieństwa, jakim było stawianie wszelkich sideł i wymyślnych pułapek, często skazujących te biedne stworzenia na długie, bolesne konanie. Nierzadko ich potomstwo, przerażone zaistniałą sytuacją i pozbawione opieki czekała straszna, głodowa śmierć. Z tropiciela i bezwzględnego łowcy futer, przemierzającego samotnie ostępy kanadyjskiej puszczy, przeistoczył się w przyjaciela inteligentnych ziemnowodnych stworków, a po założeniu rodziny, już wspólnie z indiańską żoną Anahareo, pochodzącą z plemienia Odżiwbejów, został ich gorliwym obrońcą.

Od czasów działalności „Szarej Sowy” – czyli Grey Owla minęło sporo lat, świat zmienił się znacznie, a cywilizacja techniczna zawładnęła niemal niepodzielnie nawet jego najdalszymi zakątkami.

Zasoby leśne Starego Kontynentu nie tylko się zmniejszyły, ale także zmieniły w wielkim stopniu swój charakter. Resztki prawdziwie dzikich mateczników w Europie to obecnie rzadkie relikty przyrody prawnie chronionej. Przez długi czas rzeka Bóbr i jej zlewnia nie mogła poszczycić się choćby jednym zwierzęciem, od którego nazwy zaczerpnęła swoje imię.

Aliści w ostatnich latach pojawiło się ich sporo – i to nie tylko przy dużych ciekach wodnych. Także niewielkie, rachityczne strumyki zostały tu i ówdzie zaanektowane przez owe pracowite gryzonie, z podziwu godną gorliwością konstruujące swoje zapory i domki. Wkrótce też okazało się, że ich ilość i  twórcza działalność nie tylko zmienia wygląd pewnych fragmentów lasów i pól, ale też zaczyna być uciążliwym problemem. Zaczęły powstawać podmokłe, bezużytecznie obszary tam, gdzie wcześniej wykorzystywano je gospodarczo. Wielu rolników - a nawet leśników - uznaje dzisiaj bobry za szkodników.

W szczególny sposób wrogość do nieszczęsnych pupilków Szarej Sowy wzbudziło w uczestnikach pewnej hucznej i niezbyt rozsądnie ulokowanej biesiady terenowej takie oto zdarzenie. Grupka nieźle podchmielonych młodzieńców w towarzystwie nie mniej zamroczonych panienek wylądowała jakiś czas temu nad mizernym strumieniem, przesączającym swoje wody przez lasy w okolicach Brzeźnika. Hałaśliwi i za nic mający prawo „biesiadnicy” przybyli jakimś zdezelowanym pojazdem, który porzucili na gruntowej drodze, prowadzącej ze wspomnianej wyżej wsi do pobliskiego Kierżna, a sami poczłapali w pobliże tamy, zbudowanej przez bobry.

Trudno stwierdzić, jakie ilości przywiezionych butelczyn zamierzali schłodzić w pobliżu misternej zapory, zatapiając je w jakiejś siateczce przy samej bobrzej konstrukcji. Wypełniona flachami reklamówka posiadała sznurek, umożliwiający wydobycie ostudzonej berbeluchy po osiągnięciu przez nią zadawalającej temperatury. Jednak ryki, jakie po pewnym czasie zaczęły dobiegać z miejsca pobytu spragnionego towarzycha, wskazywały dobitnie na jakąś sytuację wyjątkową, która zapewne niemile zaskoczyła członków wrzaskliwej bandy.

Tak było w istocie. Oto opuszczona do wody torba z baterią butelek zaplątała się gdzieś w bobrzej budowli, a szarpany bezlitośnie sznurek wyciągnięto wreszcie jedynie z resztkami ucha siatki. Głębokość skromnego zalewu nie była wielka, natomiast piętrzyła się w tym miejscu tama, przypominająca stertę chrustu. A jej zakamarków żadna żerdzią nie udało się biesiadnikom zgłębić.

Rozwścieczeni stratą niedoszli „grilowicze” po kilkunastu próbach odzyskania utraconego zapasu - klnąc na czym świat stoi poczciwe gryzonie - wynieśli się z lasu. Grey Owl by się uśmiał …

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl