Już od dłuższego czasu w gminie Warta Bolesławiecka trwa walka pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami budowy farmy wiatrowej. Radni gminy podczas sesji jasno powiedzieli NIE turbinom wiatrowym, przyjmując w głosowaniu uchwałę w sprawie zmiany projektu Studium.
– Ja się spodziewałem, że ocena całej tej sytuacji z wiatrakami ze strony rady gminy będzie taka jak była w formie tego głosowania, jednomyślna, jednoznaczna i definitywna – mówi Mirosław Haniszewski, wójt gminy Warta Bolesławiecka.
Mimo jednoznacznego stanowiska radnych inwestor firma Green Bear nie zamierza się poddać bez walki.
– To nie jest na pewno koniec procesu inwestycyjnego. W ciągu ponad trzech lat nasza spółka zainwestowała w projekt Farma Wiatrowa Warta Bolesławiecka kwotę rzędu 4 mln zł. Jest to przedsięwzięcie bardzo zaawansowane, którego realizacja planowana jest na rok 2012 – mówi Janusz Berger, rzecznik Green Bear.
Wójt gminy Mirosław Haniszewski jest zdziwiony nieustępliwością inwestora.
– Jeżeli ktoś nie chce kogoś na swoim podwórku i mówi to, a powiedzieli to przed chwilą radni to ten drugi powinien to jednoznacznie ocenić, no niestety podziękować i odejść – mówi wójt.
Ale firma nie nie zamierza odejść.
- Na pewno stąd nie odejdziemy, bo stoimy na stanowisku, że zostaliśmy tutaj zaproszeni, dalej obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego z 2005 r., który przewiduje budowę farm wiatrowych na terenie gminy – mówi Janusz Berger, rzecznik firmy Green Bear.
Wiatraki zaszkodzą kopalni?
Wójt Mirosław Haniszewski poinformował podczas sesji, że budowa farm wiatrowych może kolidować z budową kopalni na terenie gminy, która jego zdaniem jest kwestią czasu.
- Ten argument, argument kopalni, pojawił się ostatnio i ja go nie wyciągnąłem specjalnie, ale autentycznie to chyba zrządzenie losu, że ci wiertacze przyjechali w tym momencie i ludzie z KGHM w konsultacjach, w uzgodnieniach dotyczących przeprowadzenia wierceń powiedzieli, przypadkowo w rozmowie, panie wójcie to może kolidować z kopalnią – wyjaśnia Mirosław Haniszewski, wójt gminy.
- Po konsultacji z górnikami, zaczęliśmy sobie uzmysławiać i to nas przekonało, że niestety to może kolidować. A jeżeli już może, to przy tej wadze – z jednej strony wiatraki z ich wpływami, a z drugiej strony kopalnia z KGHM z kilkuset lub kilkoma tysiącami miejsc pracy – mówi wójt. Ta kopalnia może powstać za 5 może za 10 lat, to naprawdę jest chyba jednoznaczna ocena co trzeba wybrać – dodaje.
Zdaniem przedstawicieli firmy Green Bear mowa o powstaniu kopalni miedzi to mrzonka, która z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.
- Te informacje, które się pojawiają, że będzie kopalnia, może będzie, ale z tego co mówi prezes KGHM wynika, że jeśli będzie to może za kilkadziesiąt lat, nie wcześniej – mówi Janusz Berger, rzecznik firmy Green Bear.
- Teraz mówi się nam i mieszkańcom gminy, że wiatraki zablokują budowę kopalni miedzi. Z oficjalnych wypowiedzi prezesa KGHM oraz doniesień prasowych wynika, że jest to nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością mrzonką, która wraca przed każdymi wyborami.
Korupcja czy pomówienia?
Zdaniem niektórych mieszkańców firma Green Bear, żeby osiągnąć cel próbuje kupić sobie ich przychylność.
- Były takie próby, tak były na osiedlu w Szczytnicy. Firma proponowała w zamian pewnym osobom na liście, lista była utworzona, zbierane podpisy, że jak przyjadą tu, dostaną pewną nagrodę pieniężną, nie duża, bardzo mała, po 50 zł – mówi Małgorzata Kujundzić, mieszkanka gminy.
- Słyszałem o próbach przekupstwa aczkolwiek nie chcę się wypowiadać na ten temat dosłownie, bo nie mam dowodów, ale gdyby takie dowody się znalazły, a myślę że się znajdą, słyszałem oferowali tutaj osobom, które mieszkają po dwa, trzy lata w naszej gminie oferowali po 50, 100 zł za to żeby przyjechali i powiedzieli, że są na tak – mówi Krzysztof Smusz, mieszkaniec Tomaszowa Bolesławieckiego.
Na tak poważne zarzuty przedstawiciele firmy Green Ber reagują dość ostro.
- Mogę zapewnić, że to nie jest prawda a osoby, które twierdzą inaczej będą musiały to udowodnić w sądzie – informuje Janusz Berger, rzecznik firmy Green Bear.
Z obydwu stron padają ostre słowa, i wygląda na to, że walka pomiędzy zwolennikami turbin wiatrowych i ich przeciwnikami nie prędko znajdzie swój finał a jeśli już to może okazać się, że bez decyzji sądu się nie obejdzie.