Buty na zmianę i samochody zostawiają u sąsiada, która mieszka przy centralnej, twardej drodze. Ulica Krótka w Wykrotach to właściwie długa ścieżka przecinająca szczere pola. A przy niej kilka gospodarstw. Ani metra asfaltu, ani jednej przydrożnej lampy. Za to niemal w każdym domu mieszka po kilkoro dzieci, które codziennie po wertepach gnają do szkoły. Mieszka tu też sporo starszych, schorowanych ludzi. Nigdy nie wiadomo, kiedy i komu potrzebna będzie pomoc, a karetki pogotowia już nie raz zatrzymywały się w błocie i śniegowych zaspach. Najgorzej jest właśnie zimą. Wtedy Krótka i jej mieszkańcy są całkowicie zasypani. - Zimą, to łopata w dłoń i jazda – mówi Dariusz Kojder. - Wyjeżdżamy samochodami w ten sposób, że jeden jedzie trzy metry, odkopuje, a później następny przekopie kilka metrów. Bez łopaty nie pojedziesz.
Mieszkańcy ul. Krótkiej żądają jednak, aby burmistrz wywiązał się ze składanych przez siebie i swojego poprzednika obietnic i wreszcie wybudował drogę. Fot. Ilona Parejko
- Są momenty, że jesteśmy całkowicie odcięci od świata – skarży się Jolanta Konefał. - Wtedy tylko helikopter. Czasami tak jest od października do maja. Zależy jaki rok. Idąc do pracy zakładam gumowce. Do torby biorę normalne buty i przebieram się za płotem u sąsiada, który mieszka przy asfalcie. I tak od lat. Podobnie jest z samochodami.
Od kilku lat, mieszkańcy ulicy Krótkiej skrupulatnie zbierają wszystkie pisemne obietnice władz gminy zaręczające, że twarda droga wkrótce powstanie. - W 2006 roku miała być budowana droga i mamy pisemną obietnicę burmistrza – mówi Romualda Gosławska. - A jest beznadziejnie. Mieszkamy pod lasem, między polami, ale to nie znaczy, że można o nas zapomnieć i nas lekceważyć.
Na początku 2007 roku, nowy burmistrz Nowogrodźca na wiejskim zebraniu obiecał mieszkańcom, że w budżecie jest 400 tysięcy złotych na budowę utwardzonej i odwodnionej drogi. Rok się kończy, a nikt nie wbił nawet łopaty. - Ostania moja rozmowa z burmistrzem stanęła na tym, że nie ma pieniędzy na naszą drogę i przetarg nie zostanie na razie ogłoszony – mówi Romualda Gosławska.
Burmistrz Robert Relich prosi mieszkańców o cierpliwość. Zapewnia, że budowę drogi obiecał i słowa dotrzyma. Mieszkańcy Krótkiej liczą, że pół roku mają drogę dziurawą ale w miarę suchą, a drugie pół roku brną w błocie i zaspach. Wiele razy sami próbowali zasypywać wertepy. - Zasypujemy od 25 lat – mówi Amalia Franków. - Składamy się wszyscy na żużel, tłuczeń, piach i każdy kto ma siłę machać łopatą naprawia tę drogę. I tak dwa razy do roku. Ale przychodzą deszcze, roztopy i wszystko spływa.
Problem z drogą mają nawet kierowcy samochodów, którzy od mieszkańców Krótkiej odbierają śmieci. - Przy podpisywaniu nowych umów na wywóz nieczystości ostrzeżono nas, że jeśli droga nadal będzie taka jak jest, to samochody nie przyjadą po śmieci – mówi Jolanta Markiewicz.
Fot. Ilona Parejko
Co ciekawe, mimo rozgoryczenia, mieszkańcy Krótkiej nie potępiają do reszty burmistrza Relicha. Wiedzą, że zaniedbanej przez lata gminy nie da się w ciągu roku zamienić w krainę mlekiem i miodem płynącą. Żądają jednak, aby burmistrz wywiązał się ze składanych przez siebie i swojego poprzednika obietnic i zobowiązań. Burmistrz z tych obietnic wywiązać się jak najbardziej zamierza. W przyszłym tygodniu odbędzie się przetarg, który ma wykonać wykonawcę ulicy Krótkiej i drogi w Gościszowei, w sumie prawie półtora kilometra utwardzonej i osuszonej drogi. Robert Relich mówi, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i zgłosi się wykonawca, to już na tegoroczną pasterkę mieszkańcy Krótkiej pójdą w świątecznych butach. Pieniądze na budowę są w budżecie gminy.