Realizując rozliczne obowiązki i zajęcia nasi wojacy przygotowali również w dawnej restauracji Odeon „Dom Żołnierza”, inaugurując tym samym skromną początkowo, ale już zorganizowaną działalność kulturalną. Między innymi odbywały się w owym lokalu spotkania towarzyskie, akademie okolicznościowe i zabawy taneczne. Chociaż jednak życie zaczęło powoli nabierać cech właściwych normalnej ludzkiej egzystencji, dochodziło ciągle do zatargów - a nawet niemal otwartych starć pomiędzy żołnierzami polskimi a sołdatami z bratniej armii. Wybuchały zresztą nie tylko „międzynarodowe” konflikty…
Nieźle podchmieleni mołojcy potrafili dokonywać najazdów nawet na miejsca, gdzie gromadziły się ich krajanki, wracające z przymusowej pracy w Niemczech. Pewnej nocy w jednym z budynków Bolesławca, przeznaczonym na czasowy pobyt Rosjanek uwolnionych w głębi Rzeszy, pojawiła się grupa zionących alkoholem, uzbrojonych tankistów, dyszących przemożną chęcią urządzenia sobie „męskiej” rozrywki.
Przerażone kobiety z trudem obronił przed zgwałceniem niewielki oddziałek wartowniczy. Jedna z nich w swoich wspomnieniach pisała potem z żalem, że tak bardzo oczekiwała na pojawienie się „swoich”, a ci okazali się nie lepsi od obcych, u których przyszło jej wykonywać niewolniczą pracę…
Gwoli sprawiedliwości warto odnotować, iż bywały także sytuacje zgoła odmienne. Oto w jednej z wsi leżących na pograniczu powiatu bolesławieckiego i lubańskiego niewielki oddział „enkawudzistów” skrupulatnie pilnował zachowania sowieckich zwycięzców, którzy nie śmieli pod ich okiem tknąć żadnej z niemieckich dziewcząt i kobiet.
Do burzliwego – nawet jak na owe czasy - wydarzenia doszło natomiast w czerwcu 1945 roku w Suszkach. Znajdował się tam spory majątek rolny, który został przejęty przez Wojsko Polskie - a konkretnie żołnierzy wspomnianego na początku 13 Pułku Kawalerii. W sile bodaj jednego plutonu nadzorowali oni grupę niemieckich jeńców, pracujących przy stadzie krów tudzież koni oraz dość licznej trzodzie chlewnej i drobiu. Dla wygłodniałej okolicy taki skarb był niewątpliwie ogromnym dobrodziejstwem, z tym większą troską należało więc zadbać o jego rozsądne i sprawiedliwie wykorzystanie.
Wieść o zasobnym majątku dotarła oczywiście do dowództwa „bratniej” armii, które uzurpowało sobie nieograniczone prawo do dysponowania skarbami, zastanymi na zajętych terenach. Dotyczyło to w równej mierze produktów rolnych, jak i wyposażenia zakładów przemysłowych, dużych warsztatów rzemieślniczych, a nawet niewielkich drukarni, browarów czy piekarni. Wymontowywane z nich maszyny gromadzono między innymi na terenie i w halach dawnej Concordii – a następnie ekspediowano na wschód.
Spędzone do rozległego obejścia w Suszkach bydło i inne zwierzęta gospodarskie stanowiły wiec łakomy kąsek, który zapewne uznano za należne „wartości trofiejne”.
I tak oto doszło do zbrojnego najazdu kawalerzystów sowieckich na suszkowski folwark. Gdy w jego obrębie pojawili się siedzący na wierzchowcach czerwonoarmiejcy, garstka polskich żołnierzy nie miała żadnych szans, by odpowiednio zareagować. Przewaga najeźdźców była druzgocąca…
Polaków dotkliwie pobito i rozbrojono, po czym jako jeńców wtrącono do zamienionej na areszt piwnicy. Tam dopiero mogli sobie opatrzyć odniesione w starciach rany. „Zwycięzcy” nie martwiąc się więcej ich losem zajęli „wyzwolone” kwatery i rozpoczęli urzędowanie od zarżnięcia kilku prosiaków i urządzenia sobie biesiady.
Wieść o zajściu szybko dotarła do dowódcy 13 Pułku, który wściekł się i natychmiast wysłał odsiecz w postaci dobrze uzbrojonej kompanii alarmowej. Zdeterminowani Polacy gotowi byli użyć wszelkich środków do wyparcia Rosjan, jednak doszło do ugody bez rozlewu sojuszniczej krwi. Mołojcy zadowolili się ostatecznie kilkoma sztukami bydła i trzody chlewnej – po czym opuścili majątek. A o wydarzeniu rozkazano wszystkim jak najszybciej zapomnieć …