Kierowcom obu aut nic złego się nie stało. Jadący do Katowic z granicy w Jędrzychowicach, Mirosław Gapa ledwie zdążył ruszyć spod sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu w Zebrzydowej. - Na szczęście jechałem bardzo powoli – mówi Mirosław Gapa. - Nagle, na przeciwko zobaczyłem tańczącą po jezdni ciężarówkę. Na tej drodze nie ma dokąd uciekać. Tamten jechał za szybko, zaczął hamować, bo przed nim na światłach zatrzymywały się samochody i wtedy jego naczepa staranowała moją kabinę.
Fot. Ilona Parejko
Ciężarówka, którą jechał Mirosław Gapa została zepchnięta do przydrożnego rowu. Samochód stoczył się ze skarpy, przełamał ogrodzenie domu i wylądował w ogródku Władysława Zięby. Po drodze tir skosił słup wysokiego napięcia i linii telekomunikacyjnej, przez co całe Wykroty, przez kilka godzin odcięte były od prądu i telefonów. Kierowca, który spowodował wypadek jechał z Kielc w kierunku granicy. Na tym niebezpiecznym odcinku drogi gnał 80 kilometrów na godzinę. - Całe szczęście, ze nie wiózł ładunku i naczepa była lekka, bo chyba bym nie przeżył – mówi Mirosław Gapa.
Fot. Ilona Parejko
Drugiemu kierowcy też nic złego się nie stało. A Władysław Zięba, który stracił płot i zagon z kwiatami też się za bardzo nie ekscytuje. - Ja już nawet nie liczę, który to tir wpada do mojego ogródka – mówi. - Jednego roku bywa ich nawet kilka. Wpadają tu ciężarówki, auta osobowe, raz miałem nawet całą wycieczkę w autobusie. To bardzo niebezpieczna droga, w dodatku ten zakręt. Ale to kierowcy pędzą jak szaleni.
Fot. Ilona Parejko
Fot. Ilona Parejko