Podczas walnego zebrania sprawozdawczo-wyborczego członków klubu BKS Bobrzanie nie wyłoniono nowego zarządu. Jeśli w ciągu najbliższych dni nadal chętnych nie będzie, klub może przestać istnieć.
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w Bolesławcu, w 40 tys. mieście nie będzie klubu piłkarskiego. Uważam, że jest to taka kuriozalna sytuacja, jeżeli rodzice będą rozwozić swoje dzieci po okolicznych wioskach i miasteczkach, żeby dzieci mogły trenować piłkę nożną. Uważam to za coś nienormalnego i nie powinno to mieć miejsca – mówi Damian Dziedziul, mieszkaniec Bolesławca.
I nie jest to opinia odosobniona.
- To przykra sytuacja, kiedy patrzy się na obecną sytuację w bolesławieckim klubie. Widmo rozwiązania sekcji piłki nożnej jest niedopuszczalne. Jest to najpopularniejsza dyscyplina sportowa w Polsce i nie mogę sobie wyobrazić, żeby Bolesławiec miał być tego wszystkiego pozbawiony. Szczególnie teraz, w perspektywie organizowanych przez Polskę Mistrzostw Europy oraz realizacji programu „Orlik”, w ramach którego powstają nowe obiekty – mówi Bartosz Ziaja, mieszkaniec Bolesławca.
- Mamy niepowtarzalną szansę na promowanie piłki nożnej, ale i sportu w ogóle wśród społeczeństwa oraz poprawienie jakości szkolenia młodzieży. Myślę, że miasto powinno dołożyć wszelkich starań, aby nie dopuścić do tej katastrofy, gdyż wszyscy odczujemy jej skutki - dodaje.
Również były piłkarz BKS-u, Bolesław Soja uważa, że problemem klubu jest złe zarządzanie.
- BKS powinien istnieć, tylko powinni być mądrzy ludzie, żeby nim rządzili, a tam na razie sama zbieranina, że głowa boli. Powinni wziąć nowych działaczy, lub byłych piłkarzy, którzy na tym się znają. Klub powinien istnieć. Grałem w nim od początku, od powstania i nie wyobrażam sobie Bolesławca bez BKS – oburza się Bolesław Soja. - Również miasto powinno się tym problemem bardziej zainteresować. Żeby piłka działała to muszą być pieniądze, jak pieniędzy nie ma to nic z tego nie będzie. Oprócz pomocy miasta działacze powinni zacząć szukać sponsorów. Kiedyś to były Zakłady Górnicze „Konrad”. Jak graliśmy to była kasa, a teraz co, chłopaki za co będą grali, jak nawet na diety dla nich nie mają?
Zdaniem Kornela Filipowicza, wiceprezydenta Bolesławca, miasto dostatecznie wspiera BKS.
- Oczywiście, że wszelka forma działalności sportowej dla dzieci i młodzieży przez miasto jest popierana. Jesteśmy tutaj jako włodarze tego miasta przychylnie nastawieni do wszelkich tego rodzaju inicjatyw, naturalnie sprzyjamy, wzmacniamy i wspieramy wszystkie kluby sportowe, BKS również – mówi Kornel Filipowicz. - To są kwoty rzędu 160 tys. zł rocznie i również inne formy działalności, które pomagają klubowi, no chociażby nieodpłatne użyczanie murawy stadionu czy obiektów sportowych. Więc ja widzę konieczność działania tego klubu - dodaje.
Konieczność istnienia klubu widzą także bolesławieccy rajcy.
- Uważam, że klub sportowy powinien istnieć w Bolesławcu, czy to BKS Bobrzanie czy inny, ale powinien być, klub sportowy, w którym młodzież będzie mogła rozwijać swoje umiejętności piłkarskie – mówi Jarosław Kowalski, radny miasta.
- Uważam, że jest to klub z tradycjami. Powinien w dalszym ciągu funkcjonować i skupić się na szkoleniu młodzieży – mówi Mirosław Sakowski, radny miasta.
BKS, to to nie tylko zarząd, to przede wszystkim piłkarze, i to nad nimi zebrały się „czarne chmury”.
- W BKS gram od 10 lat i jakby to się skończyło tak nagle? Trenowałem rok w rok i teraz jakby to się miało skończyć, to tak nie fajnie. A poza tym jest to jakiś prestiż dla miasta, jak miasto posiada swój własny klub, który daje szansę na rozwój młodzieży – mówi Błażej Szwedo, piłkarz BKS.
Jeśli w ciągu najbliższych dni nie zostanie powołany nowy zarząd, Bolesławiecki Klub Sportowy po blisko 56 latach od jego założenia przejdzie do historii i będzie tylko wspomnieniem. Jednak nowy zarząd to nie wszystko, obojętnie kto będzie zarządzał klubem, najważniejsze jest to żeby pojawił się pomysł na jego działalność i funkcjonowanie, oraz aby nowy zarząd oprócz pieniędzy miejskich potrafił pozyskać sponsorów.