Przedstawiciele firmy Green Bear w Tomaszowie Bolesławieckim zorganizowali spotkanie, by przedstawić swoje argumenty i odpowiedzieć na pytania mieszkańców dotyczące budowy elektrowni wiatrowej na terenie gminy Warta Bolesławiecka. Podobne spotkanie miało miejsce we wrześniu 2010 roku, wtedy około 200 mieszkańców protestowało przeciw powstaniu farmy wiatrowej. Jednak wówczas na spotkaniu inwestora nie było.
- Nie zostaliśmy zaproszeni, ani tak naprawdę nie zostaliśmy poinformowani o tym spotkaniu, nie mogliśmy odpowiedzieć na argumenty i zarzuty jakie zostały nam postawione – mówi Bartosz Gorgolewski, przedstawiciel firmy Green Bear
Tym razem również przedstawicielom firmy Green Bear nie udało się odpowiedzieć na zarzuty. Spotkanie zakończyło się po 20 minutach, bo u przeciwników farm wiatrowych górę wzięły emocje.
- Ja myślę, że wszystko jest jasne. Skoro wcześniej nikt nie chciał, i wójt i radni, i społeczność, to organizowanie zebrania by powiedzieć jeszcze raz to samo jest moim zdaniem bezcelowe – twierdzi Marcin Wentland, mieszkaniec Tomaszowa Bolesławieckiego
Taki obrót sprawy zaskoczył inwestora.
- Praktycznie nie zdążyło się jeszcze nic wydarzyć, bo nie zdążyliśmy zaprezentować swoich argumentów - nie ukrywa zdziwienia Bartosz Gorgolewski. - Ja rozumiem, że można być za, można być przeciwko, można nie mieć zdania, dziwi jedynie fakt, że ta druga strona nie chce się dowiedzieć przeciwko czemu tak naprawdę protestuje i przeciwko czemu występuje, bo ciężko jest według mojego mniemania protestować nie wiedząc tak naprawdę przeciwko czemu się protestuje – dodaje.
Jednak zdaniem Janusza Chudyby mieszkańcy gminy doskonale wiedzą przeciw czemu protestują.
- W naszej gminie mieszka wielu ludzi światłych, inteligencja z prawdziwego zdarzenia. Inteligentny człowiek wie i rozumie, że problem wiatraków w skali kraju od pewnego czasu już narasta i jest problemem, który nas dotknął. W związku z tym przygotowaliśmy materiały informacyjne, które były wydane przez kompetentnych ludzi, przez naukowców, którzy znają problem dogłębnie, znają konsekwencje zdrowotne dla człowieka, znają konsekwencje ekonomiczne - mówi Janusz Chudyba, mieszkaniec Gminy Warta Bolesławieca, lekarz medycyny pracy.
By przekonać do swoich racji, przedstawiciele firmy Green Bear na spotkanie zaprosili mieszkańców gminy Gniewino, mieszkających w pobliżu wiatraków. Ich zdaniem problem wiatraków nie istnieje.
– Jeżeli chodzi o ciszę, Gniewino jest jest to miejscowość gdzie stoi farma. O godzinie 21 jest kompletna cisza. Słychać jedynie rechotanie żab. Wiatraków w ogóle nie słychać, W nocy jak się człowiek mocno wsłucha , to z odległości około 600 m, bo tyle od tego miejsca mieszkam, słychać jakiś regularny szelest, ale jest to szelest, którego nie słychać w mieszkaniu, trzeba wyjść po prostu na zewnątrz, żeby to usłyszeć – mówi Tomasz Halman, mieszkaniec Gminy Gniewino. – Na pewno nie są straszne, a wręcz odwrotnie. Moim zdaniem stanowią swojego rodzaju atrakcję i fajnie komponują się w terenie, w którym są usytuowane. Jeżeli zabudowania są w odległości około 500 m uważam, że nie ma to żadnego wpływu na jakość życia mieszkańców, nie spotkałem się z tym - dodaje.
Ale nawet ta opinia nie przekonałaby mieszkańców gminy, bo nie ufają inwestorowi.
- Firma zachowuje się jak najeźdźca, który próbuje różnych metod, chociażby próbę przekupstwa mieszkańców, przez dawanie prezentów dzieciom w szkole – mówi Janusz Chudyba.
Opinia mieszkańców jest jednoznaczna. Nie chcą wiatraków na terenie swojej gminy.
- My nie ustąpimy i będziemy walczyć o swoje bezpieczeństwo i naszych obywateli. Oni będą walczyć o swoje dobro – mówi Janusz Chudyba. - To są ludzie troskliwi, mądrzy, którzy potrafią korzystać z doświadczeń i nauki, którą mamy dostępną w świecie i wyciągają z tego wnioski, nie chcąc popełnić błędów, które inni popełnili – dodaje lekarz.
Mieszkańcy gminy Warta Bolesławiecka nie są jedynymi, którzy uważają, że wiatraki źle oddziałują na zdrowie ludzi i stanowią zagrożenie dla miejscowej przyrody. Ich zdaniem długotrwałe narażenie organizmu na działanie niesłyszalnego dla ucha ludzkiego hałasu infradźwiękowego powoduje syndrom turbin wiatrowych, albo chorobę wibroakustyczną, która może doprowadzić do wielu poważnych schorzeń. Podobne protesty miały już miejsce w kilkudziesięciu gminach na terenie Polski.