Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Kiedyś żyło się inaczej...trudniej ale weselej

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
To my budowaliśmy to miasto – dzisiejsi emeryci, ludzie starsi, o których się dziś nie pamięta mieli swój wkład w istnienie tego miasta – powiedział Andrzej Jastrzebki, który po raz pierwszy w 1945 roku zobaczył w Bolesławiec. Pokochał to miasto i żyje wspomnieniami. Sprzyja temu zima i zbliżające się święta.

- kiedyś wszystko było inne – wspomina. W wywiadzie z Justyną Wrzochul - Stawinoga zdradza tajemnice miasta, opowiada o czym marzył i próbuje poskładać strzępy obrazów z dzieciństwa w jedną całość.

Ja wyglądał obraz miasta gdy przyjechał pan tu jako dziecko?

- Stały wtedy ruiny i szkielety zniszczonych domów, wszędzie gruzy i pustka, szczególnie w centrum.

Czy pamięta pan taką zimę, którą mamy dziś? Czy było ich więcej w przeszłości ?

- Był rok 1966. Śnieg sypał dniami i nocami. O 5 rano kiedy ludzie wychodzili do pracy szli jak mrówki po odśnieżonych chodnikach. Wszystko musiało być odpowiednio przygotowane. Na trawnikach śniegu było po kolana ale ulice musiały być czyste. Dziś...jest zupełnie inaczej, ludziom zachciało się demokracji i ot co...takie są dziś skutki. Było wtedy też bardzo mroźno, mróz szczypał po policzkach a termometry wskazywały - 36ºC. Inna był jednak organizacja i chęć do pracy. Wszystko odśnieżało się ręcznie, było trudno. Dziś są maszyny a i tak gdzie się człowiek nie ruszy przewraca się w zaspie.

Wróćmy do pana przyjazdu do Bolesławca, kto wtedy jeszcze z panem przyjechał?

- Oczywiście moja mama.

A ojciec?

- Ojca z nami ni było, po tym jak zabrało go gestapo do jednego z obozów na terenie Austrii podupadł na zdrowiu. Mimo, że przeżył długo chorował na płuca i do końca życia pozostał w Kowarach – w uzdrowisku, klinice dla gruźlików.

Jak to było? W jaki sposób ojciec trafił do obozu?

- Historię tę opowiadała mi moja mama. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie. Pewnego wieczoru usłyszeliśmy walenie do drzwi. Musiało być już na prawdę późno bo leżeliśmy w łóżkach. Okazało się, że gestapo szuka w kamienicy ukrywających się Żydów. Mama świadoma zagrożenia schowała do szafy dziecko żydowskie z jej matką do szafy. Podobno strasznie wtedy płakałem. - Kind warum du weinst? – Zapytał mnie jeden z Niemców. Nie rozumiałem wtedy co do mnie mówi. Wskazał palcem na ojca i zapytał kim jest. Mein Mann – odpowiedziała matka. Niemcy chwycili ojca i wyprowadzili z mieszkania. Uratowaliśmy Żydów a straciliśmy męża i ojca.

Co zadecydowało o tym, że wyjechaliście z matką właśnie do Bolesławca?

- Dostała tu pracę. Była zatrudniona w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym, znajdował się on wtedy przy Głównym Urzędzie Pocztowym. Robiła spis ludności przybyłej do Bolesławca, rejestrowała i przyjmowała cudzoziemców na nasz teren.

Czy dużo było wtedy innych nacji w Bolesławcu?

W tamtym okresie, a mówimy ciągle o roku 1945 przyjechało do Bolesławca 5 – 6 transportów z Jugosławii, byli też ludzie z Francji, Belgii, Holandii...

A czy pamięta pan aby w Bolesławcu mieszkali Żydzi?

- Oj, tak. Wtedy to oni napędzali handel. Mieli najlepsze produkty i rzeczywiście byli najbogatsi. Pamiętam, że koło kina Orzeł pewien Żydek prowadził sklep spożywczy, często robiliśmy tak zakupy. Zestarzał się biedny i umarł. Na Zgorzeleckiej z kolei była cała sieć ich sklepów. To oni otworzyli pierwszą w mieście restaurację „Lech”. U Żyda kupić można było wszystko, jak nie za pieniądze to na zeszyt.

Co się z nimi stało?

- jedni wyjechali, drudzy zostali, zestarzeli się i poumierali. Kto tam wtedy dokładnie wiedział kto skąd jest. Po wojnie Niemcy bojąc się represji nie zakładali już mundurów a na ulicach było niebezpiecznie.

Wspomniał pan wcześniej o zimie, czy sięga pan pamięciom do czasów kiedy to obchodziliście z matką pierwszą wigilię w Bolesławcu?

- Miałem wtedy 5 lat, choinka była wyższa ode mnie. Zawsze żywa, pachnąca na gałązkach były ustawione świeczki – pachniało w całym domu. Stół zastawiony był skromnie, każdy starał się przynieść co ma ale i wtedy było magicznie.

Temat ten jest tematem rzeką, mogłabym tak z panem rozmawiać godzinami, jednak pozwoli pan, że tym miłym świątecznym akcentem zakończę naszą wyprawę do przeszłości. Dziękuję.

Jeśli kryjecie w sercu Państwo jakąś tajemnicę lub niesamowita opowieść o tym jak żyło się waszym bliskim lub co spotkało was samych, napiszcie o tym do naszej redakcji. Z chęcią przeczytamy każdy list. Być może z okazji Świąt Bożego Narodzenia i wy macie ochotę na dzielenie się wspomnieniami. Odpowiadamy również na telefony.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


J. Wrzochul - Stawinoga



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl