Film pojawił się w sieci w piątek. Umieścił go internauta, podpisujący się jako Mati z Bolesławca. Napisy, które zostały umieszczone w nagraniu informują widzów, że rzecz cała dzieje się w jednej z największych bolesławieckich szkół. Autor filmu pokazuje również zdjęcia szkoły. Pod filmem pojawiły się komentarze widzów. Jeden z nich podał nawet nazwisko „głównej bohaterki”. I faktycznie, uczennica o takim samym nazwisku jest w szkole.
Filmu w sieci już nie ma. Został zdjęty na prośbę dyrektorki szkoły i wydziału edukacji bolesławieckiego starostwa, któremu podlega placówka. Ale na tym sprawa się nie kończy. Policja stara się zidentyfikować baraszkującą parę i czy są to uczniowie bolesławieckiej szkoły. Policjanci szukają też internauty, który film umieścił w sieci. Dyrektorka ZSOiZ jest wstrząśnięta. Oglądała cały film kilka razy starając się rozpoznać uczniów i pomieszczenia, w których film był kręcony. - Z naszego grona pedagogicznego film widziały trzy osoby i nie rozpoznajemy twarzy naszych uczniów – mówi Laura Słocka – Przydróżna.
Dyrektorka złożyła doniesienie na policję. - Nie mogę jeszcze z całą pewnością powiedzieć, że w filmie nie występują uczniowie bolesławieckich szkół – mówi Dariusz Borski, szef sekcji dochodzeniowo – śledczej. - Staramy się zidentyfikować osoby i pomieszczenia, w których film był nagrywany. Musimy też dotrzeć do osoby, która film umieściła w internecie.
Jeśli w filmie wystąpiła nasza uczennica, to my się od niej nie odwrócimy, ale postaramy się pomóc, bo takiej pomocy z całą pewnością jej potrzeba – mówi Laura Słocka – Przydróżna. Fot. Ilona Parejko
O tym, komu i jakie zarzuty zostaną postawione jeszcze za wcześnie mówić. W grę wchodzi utrwalanie i rozpowszechnianie pornografii, szkalowanie dobrego imienia szkoły. O tym, czy film jest pornograficzny, będą musieli wypowiedzieć się biegli. Policja musi również ustalić, czy w chwili nagrania, uprawiające seks osoby były pełnoletnie. Za samo umieszczenie filmu pornograficznego w sieci grozi kara więzienia od sześciu miesięcy, do 8 lat.
Film obejrzało na You Tube około 800 osób. Obrazki zdjęto po 19 godzinach. Zdaniem dyrektorki szkoły problem i tak nie zniknął. - Jeśli się okaże, że w filmie wystąpili uczniowie naszej szkoły, to musimy im pomóc, bo ewidentnie pomocy potrzebują – mówi Laura Słocka – Przydróżna. - Zajmie się nimi psycholog i pedagog. Na pewno z dnia na dzień takiego ucznia ze szkoły usunąć nie można, bo wtedy już nikt mu nie pomoże.
Jeśli "aktorzy" są niepełnoletni, o ich losach zadecyduje sąd rodzinny, który oceni stopień demoralizacji i nakaże albo dalszą naukę w szkole, albo przeniesienie do ośrodka szkolno – wychowawczego.