Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, były dowódca jednostki specjalnej "Grom", generał Roman Polko twierdzi, że decyzja o likwidacji "Komanda" zapadła zbyt pochopnie. Obiecuje, że zrobi wszystko, aby reaktywować 62. Kompanię Specjalną. Być może nawet komandosi wrócą do Bolesławca.
Fot. Ilona Parejko
Komandosi i przyjaciele "Komanda" spotkali się 1 września w Kliczkowie. Był tam również generał Roman Polko – główny komandos Rzeczpospolitej, człowiek niezwykle skromny, opanowany i sympatyczny. - Komando, to była grupa świetnie wyszkolonych żołnierzy, godnych najwyższego zaufania, którzy do służby podchodzili z pasją – mówi Roman Polko. - Nie rozumiem dlaczego kompania został rozwiązana. Zrobiono to chyba tylko dlatego, aby kultywować siermiężność polskiego wojska. Tak nowoczesna formacja kłóciła się z obrazem armii tamtych lat. Komuś musieli przeszkadzać ci znakomicie wyszkoleni zawodowcy.
Generał Roman Polko testuje spadochroniarski sprzęt. Fot. Ilona Parejko
Teraz w Polsce, na szczęście ta tendencja odwraca się. Osobiście uważam, że Komando powinno wznowić działalność. I rozmawiam o tym z najważniejszymi w polskiej armii ludźmi. Zależy mi na takich właśnie jak oni ludziach, na których mógłbym polegać.
Komandosi z Bolesławca uczestniczyli w akcjach rozpoznawczych i dywersyjnych na całym świecie. Większość tych akcji do dziś objęta jest klauzulą tajności. Formacja specjalizowała się w skokach spadochronowych. "Komando" rozwiązano w 1994 roku. Część żołnierzy zasiliła na przykład specjalną jednostkę "Grom".
Fot. Ilona Parejko
Reszta poszła inną drogą i pracują w różnych zawodach. - Tak specyficznie wyszkolonych ludzi armia nie powinna tracić z oczu – twierdzi generał Polko. - Powinni być z armia związani, ciągle służyć i szkolić następców.