Teren, po byłym Dworcu Wschodnim w Bolesławcu od wielu lat rozgrzewa i tak już gorące głowy lokalnych polityków. Dodatkowo sprzyja temu atmosfera przedwyborcza, jaką dało się odczuć podczas ostatniej sesji Rady Miasta.
- My rozmowy na temat przejęcia Dworca Wschodniego prowadziliśmy chyba od 8 lat, od czasu kiedy jeszcze ja walczyłem o remont Dworca Głównego – mówi Piotr Roman.
Początkowo PKP nie zamierzały terenu Dworca Wschodniego sprzedać. Jednak potem zdanie zmieniły.
- Ostatecznie w którymś momencie zaproponowano nam kwotę 7 mln zł i wówczas opozycja uważała, że powinienem ten teren za te 7 mln zł kupić, bo inaczej kupi to ktoś inny – mówi prezydent.
Opozycja dość ostro zareagowała na te słowa prezydenta.
- Jest pewien mit, który jest szerzony wśród radnych, że teren dworca wschodniego ktoś kazał kupować za 7 czy 10 mln zł, to nie prawda – mówi Cezariusz Rudyk, przewodniczący klubu radnych PO. - Niepotrzebne są złośliwości tego typu, że ktoś kogoś zmuszał do tego, żeby kupować za 10 milionów zł, bo nigdy nikt w protokole, z sesji rady nie wskaże mi, że ja kazałem panu prezydentowi kupować to za określoną kwotę za 10 milionów zł, czy za zwiększone pieniądze – dodaje.
Nie jest to jednak ani mit, ani nieprawdziwy zarzut, bo mowa o kupnie terenu za kwotę 10 mln zł była i to nikt inny jak właśnie radny PO Cezariusz Rudyk o tym mówił podczas sesji Rady Miasta 28 października 2009 r.
- Chcielibyśmy państwu zwrócić uwagę, że jest w Bolesławcu ważniejsze zadanie do zrealizowania, na które należy jak najszybciej zwrócić uwagę, bo niestety czas nieubłaganie spowoduje, że niedługo nie będziemy mogli w ogóle myśleć o takim zadaniu. Proszę państwa, mówię o Dworcu Wschodnim, proszę państwa nie znalazły się pieniądze w obligacjach na wykup nieruchomości, panie prezydencie gdyby wypadałoby dać 10 (milionów złotych – przyp. red) to to trzeba zrobić naszym zdaniem, bo nawet 7 mln to jest mało, to jest mało.... - mówił Cezariusz Rudyk, podczas październikowej sesji rady miasta.
Cezariusz Rudyk podczas tej samej sesji posunął się nawet o krok dalej.
- Jeżeli teraz miasto nie zdecyduje się na to aby podejść do negocjacji z PKP i ten teren wykupić, to niedługo nie będziemy mieli o czym rozmawiać. Nie widzimy nigdzie zainteresowania władz miasta aby ten teren odzyskać. Cały klub PO będzie głosował konsekwentnie przeciwko WPI, przeciwko budżetowi miasta, przeciwko obligacjom z przeznaczeniem na te cele. Dopóki nie zobaczymy w budżecie miasta, w planach miasta śladu podjęcia działań związanych z wykupem terenu od PKP – tak będziemy się zachowywać – kończy radny Cezariusz Rudyk.
Czy miała to być forma szantażu? Czy kolejne głosowania radnych PO, podczas kolejnych sesji Rady Miasta na „NIE” były tylko zemstą, że wówczas nie znalazł się w budżecie zapis o wykupie byłego terenu Dworca Wschodniego za kwotę 7, a nawet 10 mln zł? Czy polityka i emocje wzięły górę nad rozsądkiem? Czy głosowanie na zasadzie „nie, bo nie” służyło dobru mieszkańców? Ile na takich złośliwych i przekornych głosowaniach straciło miasto? Pytań jest wiele. Jednak prezydent przeczekał opozycję i jej głosowania w radzie na „nie”.
- Było to ryzyko oczywiście, ale wydaje mi się tutaj, że takie pokerowe wyczekanie w sensie jakby świadomości tego, że za ten grunt PKP nie weźmie 7 mln, pozwoliło na zaoszczędzenie 4 mln zł, bo dzisiaj mówimy nie o 7 mln zł tylko o 3 mln. 4 mln różnicy, to jest jedna mała sala gimnastyczna, czyli dzięki temu można powiedzieć, że powstała jedna sala – mówi Piotr Roman.
Teraz pieniądze w budżecie powinny się znaleźć, bo prezydent teren kupić chce. Nie za 7, ale za wynegocjowane 3 miliony złotych. Wygląda na to, że tym razem opozycja zagłosuje na „tak”. Być może, bo w „miarę jedzenia apetyt (opozycji) rośnie” i jak wcześniej skłonna byłaby zapłacić PKP za grunt nawet 10 mln zł, tak teraz sugeruje, że można się jeszcze potargować.
- Myślę, że kwota trzech milionów złotych jest już kwotą dobrą, którą już można za ten teren zapłacić, natomiast życzę panu prezydentowi, żeby za ten teren zapłacił jeszcze mniej – mówi Cezariusz Rudyk, przewodniczący klubu radnych PO.
Jednak zdaniem Piotra Romana taniej już się nie da.
- Wydaje się, że PKP już bardziej ceny nie obniży. My jeszcze zwracaliśmy się kilkakrotnie o przekazanie nieodpłatne działki, ale na to nie ma absolutnie żadnej pozytywnej riposty - mówi prezydent Bolesławca. - W związku z tym, czekam w tej chwili na stanowisko rady miasta. Z rozmów z radnymi wynika, że są za tym, żeby teren kupić, więc musimy przeprowadzić zmiany w budżecie. Będziemy musieli wziąć kredyt, ale ten grunt jest wart tego kredytu – dodaje.
Grunt jest wart kredytu, bo działka jest atrakcyjna, duża i znajduje się w centrum miasta. Radni wszystkich opcji politycznych są zgodni – teren trzeba kupić. Pojawił się jednak kolejny problem, czy kupić go bezprzetargowo za trzy miliony złotych, czy też zaryzykować, stanąć do przetargu i kupić ten plac za kwotę, którą się uda wynegocjować.
I mimo, że rada nie ma pomysłu co z tym gruntem zrobić, warto by to miasto było właścicielem działki, niż kolejny „prywaciarz”, który zafunduje nam kolejny hipermarket. Teraz od radnych i ich głosowania zależeć będzie w jaki sposób miasto teren kupi i czy w ogóle dojdzie do transakcji. Bo mieszkańców, polityczne rozgrywki przedwyborcze chyba interesują najmniej.