Powstanie tu zorganizowanej siedziby człowieka wiąże się najpewniej z osadnictwem słowiańskim w rejonie bolesławieckim, a przytoczona nazwa – chociaż ze względu na jej pisownię nieco obco brzmiąca – może być jednym z dowodów na to. Podobnie zresztą jak i kolejne, odnotowane miana - Alden Jaroschowitz z roku 1382 i Alde Jerschwitz (Jeskewicz) z roku 1385.
Los nie szczędził mieszkańcom tej miejscowości bolesnych, dramatycznych przeżyć. W roku 1427 spokojna i niemal bezbronna wieś została napadnięta przez husytów. Ci nie tylko dokonali bezlitosnych rabunków i mordów, ale przed odejściem puścili z dymem niemal dwie trzecia skromnych zabudowań. Oczywiście nie oszczędzili także świątyni. Podniesienie jej ze zgliszcz podjęły i pomyślnie dokończyły ówczesne posiadaczki Starych Jaroszowic - Anna Urszula i Ewa Maria von Schleuser. Godzi się tu podkreślić, że za ich czynem stali przede wszystkim bezimiennie miejscowi chłopi i drobni rzemieślnicy, bez haraczu których dzieło energicznych kobiet nie mogłoby przecież powstać. Aliści w roku 1546 starojaroszowicki kościół katolicki przejęli protestanci. Praktyka taka stosowana była zresztą szeroko także w innych miejscowościach.
Czerwony kur, który omijał sadybę przez kilka lat, odezwał się nieoczekiwanie w roku 1583. Płomienie pochłonęły trzy gospodarstwa, a w spopielonych resztkach chat znaleziono sześć zwęglonych ciał.
Czas wojny trzydziestoletniej to najazdy wojsk cesarskich i pruskich, które kwaterując w okolicy dwa razy niemal doszczętnie splądrowały „odwiedzane” domostw.
Rok 1633 zapisał się w dziejach wsi szczególnie tragicznie - w wyniku zarazy zmarła polowa jej mieszkańców. Powodem moru były zapewne nie tylko fatalne warunki higieniczne, w jakich egzystowali chłopi – na rozmiar tragedii wpłynął także głód, powodujący skrajne wycieńczenie organizmów wielu przedstawicieli wiejskiej biedoty.
Kiedy ludzie powoli otrząsali się z przeżytych dni grozy i cierpienia, Stare Jaroszowice znów nawiedziły pożogi. W lipcu 1637 roku od uderzenia pioruna spłonęła duża zagroda wraz z całym inwentarzem, natomiast czternaście lat później wielki płomień zniszczył sześć budynków. Pierwszy z opisanych wyżej pożarów został wzniecony przez grom – a więc bez ludzkiej „pomocy”, natomiast przyczyną drugiego najprawdopodobniej była sąsiedzka zazdrość.
Pod koniec kwietnia 1762 roku stacjonował tu ze swoimi wojakami rotmistrz baron Eccardt - i stad też 28 kwietnia został przepędzony przez podwładnych majora Sekuły.
Nie mogło być inaczej - 13 lipca 1778 wybucha kolejny pożar. Tym razem spłonęło aż – liczba niemal symboliczna! – trzynaście gospodarstw funkcjonujących w pobliżu świątyni, tudzież sama dostojna, sakralna budowla. Rozszalały żywioł zniszczył także jej trzy dzwony.
Również kampania 1813 roku nie ominęła Starych Jaroszowic. Kwaterujące opodal wojska francuskie nałożyły na mieszkańców srogą kontrybucję, zabrano „przy okazji” chłopom bydło i zrabowano kościelne kosztowności. Jakby tego było mało, zniszczono na odchodnym skromne obicia ołtarza i ambony.
Nie są to oczywiście wszystkie tragedie, jakie wydarzyły się w Starych Jaroszowcach, jednak może zamiast wyliczać kolejne lepiej wierzyć, że podobne nie powtórzą się w tej i innych wsiach już nigdy.