Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Piotr Roman mówi stop

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Piotr Roman w jesiennych wyborach samorządowych wystartuje z własnego komitetu. W rozmowie z nami skomentował I turę wyborów prezydenckich w Polsce i w Bolesławcu, a także powiedział stanowcze – stop partiom politycznym w samorządzie.

I tura wyborów prezydenckich zakończyła się zwycięstwem Bronisława Komorowskiego (41,54%). W Bolesławcu na kandydata PO głosowało 50,10% uprawnionych osób, a na Jarosława Kaczyńskiego 27%. Z czego wynika tak duża różnica?

- Działania mediów doprowadziły do takiego wyniku. W Bolesławcu kampanii Jarosława Kaczyńskiego praktycznie nie było. Brakowało plakatów i innych akcji. Widać wyraźny podział Polski na wschodnią, która głosowała głównie na Jarosława Kaczyńskiego i zachodnią głosującą w większości na Bronisława Komorowskiego. Osobiście oddałem głos na prezesa PiS. Uważam, że ktoś powinien patrzeć na ręce rządu. Każdy monopol jest zły, a jeśli wygra Komorowski będziemy mieli monopol, ponieważ wszystkie najważniejsze stanowiska państwowe będą w ręku jednej partii.

W Bolesławcu uprawnionych do głosowania jest ponad 32 tysiące mieszkańców. 4 lipca do urn poszło niewiele ponad 18 tysięcy, czyli ponad połowa. Czy jest to wysoka frekwencja i na jej podstawie można przewidzieć zainteresowanie bolesławian jesiennymi wyborami samorządowymi?

- To jest frekwencja średnia. Czy z tego będzie wynikała frekwencja w wyborach samorządowych? Nie wiem. Ciekawi mnie jak teraz będzie wyglądała druga tura wyborów prezydenckich, bo są wakacje, wiele osób wyjechało. Frekwencja jest ważna, nam jednak daleko do frekwencji, jaka jest na przykład w krajach skandynawskich, gdzie przekracza ona najczęściej 90 procent, ale jak na warunki polskie to Bolesławiec zawsze mieści się w stanach średnich.

Jak wyglądały Pana początki w polityce?

- W roku 1990 były pierwsze wolne wybory. Pracowałem wówczas w I Liceum Ogólnokształcącym. Namówiono mnie do startowania w wyborach samorządowych z Komitetu Obywatelskiego. Dostałem się do Rady Miasta. Byłem najmłodszym radnym. Wybrano mnie na delegata miasta Bolesławiec w Sejmiku Samorządowym. Później zostałem wybrany przez delegatów na wiceprzewodniczącego Sejmiku. W drugiej kadencji samorządu zostałem namówiony, żeby startować na przewodniczącego Prezydium Sejmiku. Miałem wielu poważnych konkurentów, z jednej strony przedstawiciel PSL-u, z drugiej przedstawiciel twardej prawicy. Wygrałem wybory i zostałem przewodniczącym Sejmiku, oczywiście wcześniej wybrano mnie na radnego. Kierowałem pracami Sejmiku Samorządowego w Jeleniej Górze. Pojawiły się wówczas pierwsze środki europejskie. Pracowaliśmy na rzecz tego, aby zdobyć ich jak najwięcej dla województwa jeleniogórskiego i aby część tych pieniędzy trafiła do Bolesławca. Udało nam się pozyskać pieniądze na budowę pierwszej części obwodnicy, kanalizację lewobrzeżnej części miasta. Zaczął także działać Euroregion, z którym prowadziliśmy mocną współpracę. Byłem wówczas członkiem honorowym Euroregionu Nysa, a z racji funkcji, byłem także przedstawicielem województwa jeleniogórskiego w Krajowym Sejmiku Samorządu Terytorialnego. Działałem wówczas w Komisji Polityki Regionalnej. Tak się złożyło, że była to ostatnia kadencja w województwie jeleniogórskim, ponieważ nastąpiła reforma systemu administracyjnego. W 1998 roku zostałem wybrany przez Radę Powiatu na starostę i wówczas głównym zadaniem było stworzenie powiatu, ponieważ przez ponad 20 lat powiatów w Polsce nie było. Musieliśmy stworzyć administrację i różne instytucje, na przykład weterynarię, zarząd dróg powiatowych i nowe wydziały, bo przejmowaliśmy Urząd Rejonowy, który był małą instytucją, a powiat dostał o wiele więcej zadań i kompetencji. Brakowało nam pieniędzy, ale dziś w porównaniu do roku 1998 sytuacja jest o wiele lepsza. Byłem jednym z założycieli Związku Powiatów Polskich. W 2002 roku zdecydowałem się startować w bezpośrednich wyborach na prezydenta miasta. Głównym konkurentem był wtedy Pan Józef Burniak z SLD. W drugiej turze wyborów pokonałem Pana Burniaka, zostałem pierwszym prezydentem wybranym w bezpośrednich wyborach. Potem przyszła następna kadencja, w której startowałem i wygrałem.

Oficjalnym kandydatem PO na prezydenta Bolesławca jest Dariusz Kwaśniewski. O to stanowisko będzie ubiegał się również Dariusz Jancelewicz ze Stowarzyszenia Ziemia Bolesławiecka. Czy są trudni przeciwnicy?

- Myślę przede wszystkim, że kandydatów będzie dużo więcej. Osoby te znam osobiście. Pana Kwaśniewskiego zatrudniałem w starostwie, zaproponowałem mu stanowisko naczelnika wydziału edukacji, on wówczas pracował w szkole. Pana Jancelewicza znam z innych okoliczności, kilkakrotnie rozmawialiśmy ze sobą. Każdy kandydat jest ważny i z każdym trzeba się liczyć. Tradycją w Bolesławcu jest to, że kandydatów jest dużo i myślę, że i w tym roku będzie ich zdecydowanie więcej niż tylko trzech. Kandydatów nie wystawiły jeszcze partie takie jak SLD, myślę, że PSL wystawi kogoś i będzie także kilka niezależnych kandydatur.

Jak w tym roku będzie przebiegać kampania wyborcza?

- W poprzednich wyborach dochodziło do bardzo poważnych incydentów. Nie chętnie się o tym opowiada. Wszystko zależy od kandydatów. Ja nie zamierzam prowadzić brutalnej gry, chcę prowadzić kampanię merytoryczną. Natomiast jak zachowywać się będą pozostali kandydaci i ich koledzy to zależy tylko od nich. Nie jest to głaskanie po głowach, bo tak nie wygląda kampania. Myślę, że są dobre wzorce na prowadzenie takiej solidnej, rzeczowej i merytorycznej kampanii, pewnej dyskusji programowej, o tym, co w Bolesławcu można zrobić.

Dlaczego bolesławianie powinni na Pana głosować?

- Posiadam duże doświadczenie. Udało nam się stworzyć zespół ludzi, którzy odpowiadają za pewne sfery działalności w mieście i ten zespół pracuje dobrze. Wskazują na to analizy porównawcze związane z miejscem Bolesławca na arenie Polski, ono w ostatnim czasie się wzmocniło. My wiemy, w jaki sposób realizować poszczególne zadania. Umiemy słuchać mieszkańców i robimy to w sposób bardzo konsekwentny. Często pytamy bolesławian o to, co uważają za najważniejsze, czyli prowadzimy rozmowy z mieszkańcami w taki sposób, aby uchwycić to jak się zmieniają pewne nastroje, polegające na wskazaniu nam priorytetowych zadań. To, że dziś budujemy basen, czy dom spokojnej starości jest związane z sugestiami i propozycjami mieszkańców. Ja mam w sobie jeszcze dość energii, aby kierować miastem. Jeśli chodzi o inwestycje zewnętrzne, to uważam, że jest to absolutnie największa rzecz niedoceniana przez wszystkich, chociażby utworzenie specjalnej strefy ekonomicznej, gdzie mamy trzech inwestorów, a czwarty jest w drodze, a myślę, że przyjdą następni. Gospodarka i miejsca pracy są rzeczami najważniejszymi, ale oprócz tego charakteryzujemy się potężnym frontem inwestycyjnym, umiejętnościom zdobywania środków zewnętrznych, bo bez nich nie ruszylibyśmy z tak ogromnymi pracami. W tym roku jest to ponad 30 milionów złotych, które pozyskaliśmy z zewnątrz. Mamy dobry, doświadczony zespół fachowców. Każdy, kto przyjdzie będzie budował to od nowa, co spowoduje, że Bolesławiec straci trochę czasu.

Jak dyscyplina partyjna wpływa na decyzje podejmowane w samorządzie?

- Jestem człowiekiem bezpartyjnym, z przeszłością partyjną i mam pewne porównanie na ten temat. Mówimy stop partiom w samorządzie, nie mówimy, że nie realizujemy zadań związanych z polityką lokalną. To, co robimy jest w swoistym sensie polityką lokalną, ale nikt z zewnątrz nie mówi, co mamy robić. To bardzo ważne, bo w wielu przypadkach decyzje ludzi, którzy działają w samorządzie nie są decyzjami autonomicznymi i samodzielnymi, wynikającymi z rozumienia dobra miasta, tylko są to decyzje ludzi w centrach partyjnych, którzy mówią „macie zagłosować tak, macie być przeciw temu”. Najlepszy przykład - kilka miesięcy temu uchwalaliśmy uchwałę budżetową, najważniejszy dokument na każdy rok. Jeden z radnych z opozycji powiedział, że ten projekt budżetu jest bardzo dobry, jest proinwestycyjny, ale niestety będzie głosował przeciw, bo tak mu każe partia polityczna. Nam chodzi o to, żeby oddzielić warstwę wielkiej polityki, bo wiadomo, że od polityki nie uciekniemy, od samorządu, który powinien być samodzielny. Istota samorządności polega na tym, że ludziom na dole oddano władze i partie nie powinny się w to wtrącać w takim zakresie, w jakim teraz próbują, dzieląc swoiście łupy polityczne i traktując samorządy jako narzędzie do zdobywania władzy na górze.

Dziękuję

Więcej informacji znajdziesz w gazecie bolesławieckiej
Express Bolesławiecki


MP



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl