Na poligonie w Pstrążu dobiegają końca – trwające tydzień - międzynarodowe manewry służb ratowniczych. W ruinach poradzieckiego osiedla mieszkaniowego i na pobliskim poligonie ćwiczyli Polacy, Czesi, Niemcy, a nawet Rosjanie. Przyjechali strażacy, ratownicy medyczni, zespoły ratownictwa wysokościowego i chemicznego, grupy GOPR i PCK, żołnierze, policjanci – w tym antyterroryści z Komendy Głównej Policji w Warszawie, policyjni negocjatorzy, funkcjonariusze Centrum Reagowania Epidemiologicznego Sił Zbrojnych.
Fot. Ilona Parejko
Doroczne manewry zorganizowała po raz ósmy Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej. - To wszystko są oddziały wysoko wyspecjalizowane, doskonale wyposażone, nie ma tu strażaków ochotników – mówi Grzegorz Kocon, komendant bolesławieckich strażaków. - Uczą się jak współdziałać w przypadku różnych zagrożeń, czy ataku terrorystycznego. Tereny w pobliżu Bolesławca znakomicie się do tego nadają. Zrujnowane osiedle świetnie symuluje realne warunki. Przykładowo, ratownicy musieli przez trzy doby przetrwać w obcym kraju zniszczonym przez potężne trzęsienie ziemi. Pstrąże udawało miejsce katastrofy.
Fot. Ilona Parejko
Pułkownik doktor Artur M. Zdrojewski, komendant Centrum Reagowania Epidemiologicznego Sił Zbrojnych nie kryje, że podczas prawdziwych akcji największy nacisk kładzie się na bezpieczeństwo samych ratowników. - Dobry ratownik, to żywy ratownik – mówi. - Między innymi po to są te ćwiczenia. Musimy uczyć się tak ze sobą współdziałać, aby w prawdziwej akcji straty w ludziach były jak najmniejsze. Chory, słaby ratownik nikomu już nie pomoże.
Pułkownik Zdrojewski wie co mówi. Kieruje największą i najlepiej wyposażoną jednostką ratownictwa chemicznego i epidemiologicznego w Polsce. Wszyscy jego ludzie służyli przynajmniej raz w Iraku. Teraz szykują się do wyjazdu do Afganistanu. Żołnierze Centrum (na zdjęciu w białych kombinezonach) ratują ludzi w przypadku użycia m.in. broni chemicznej i biologicznej.
Fot. Ilona Parejko
Fot. Ilona Parejko