Polskie prawo meldunkowe jest nieubłagane, nawet w konfrontacji ze świętym prawem własności. - To ja jestem właścicielem domu, w którym mieszkam z niepełnosprawnym synem, córką i jej mężem – mówi Józef Czerski. - Innego właściciela nie ma, a mimo to nie mogę czuć się gospodarzem pod własnym dachem.
Józef Czerski nie chce mieszkać razem z zięciem. - Mam dość ciągłych awantur i wyzwisk – mówi. - Mój syn jest poważnie chory, tylko ja się nim opiekuję. On potrzebuje spokoju. A zięć mieszka u mnie od wielu lat. Nigdy nie był tu zameldowany, a teraz wojewoda nakazał mi, abym go zameldował. Jakim prawem? On jest tylko gościem w moim domu. Córka i zięć są dorośli, oboje pracują. Skoro się kochają, a mnie nienawidzą, to niech idą na swoje.
Ten rodzinny konflikt wydaje się nie mieć rozwiązania. Pełnoprawny właściciel domu, choć bardzo nie chce, musi zameldować zięcia. - Zięć zwrócił się do wójta naszej gminy o meldunek, ale ten odmówił uznając moje racje i moją własność – opowiada Czerski.
Mam dom na własność, ale nie czuję się w nim jak pełnoprawny gospodarz – mówi Józef Czerski. Fot. Ilona Parejko
Czego nie zrobił wójt, nakazał uczynić wojewoda, uchylając decyzję gminy. Zięć ma zostać zameldowany na pobyt czasowy. Prawnicy wojewody oparli się na wywiadzie środowiskowym, który przeprowadzili policjanci z Osiecznicy. Z wywiadu wynika, że zięć mieszka u teścia, ma tam swoje meble i inne sprzęty. No i oczywiście mieszka tam jego pełnoprawna małżonka.
Dla osób stawiających ponad wszystko prawo własności, sytuacja może wydać się dziwaczna. Wydając decyzję meldunkową, wojewoda nie pomylił się. Skoro Czerski raz wpuścił zięcia pod swój dach, pozwolił wnieść meble – to musi go zameldować. Nie od razu na stałe, ale czasowo na przykład na dwa lata. I nie ma od tego odwołania, jeśli sąsiedzi potwierdzą, że zięć faktycznie mieszka u teścia i pokrywa rachunki chociażby za prąd. Jedyne co może zrobić Józef Czerski, aby pozbyć się zięcia, to założyć sprawę o eksmisję.