Wysokość tych kredytów to prawie 20 milionów złotych. Szpital psychiatryczny długów właściwie nie ma. Ma za to wiele budynków, gruntów, które można sprzedać, kontrakt z NFZ, a nawet zaczyna przynosić zyski. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że urząd marszałkowski, do którego należy szpital psychiatryczny, obiecał przelać na powiatowe konta 6 milionów złotych w chwili połączenia obu placówek. Związkowcy zamierzają walczyć o „niepodległość” szpitala psychiatrycznego. W Bolesławcu huczy od plotek.
Rzecznik starosty twierdzi, że żadnych konkretnych rozmów u marszałka województwa odnośnie połączenia szpitali nie było. - Były rozmowy z przedstawicielami szpitali, ale tylko intencyjne. Żadnych decyzji nie podjęto – zapewnia Jerzy Małachowski. - Sprawdzamy jakie są możliwości lepszego wykorzystania bazy, sprzętu medycznego i pracowników.
Związkowcy z Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych mają inne informacje. - Wiemy na pewno, że starosta rozmawiał już o połączeniu z wicemarszałkiem odpowiedzialnym za służbę zdrowia w województwie – mówi Mirosław Kochanowski, przewodniczący szpitalnej „Solidarności”. - Byliśmy z delegacją we Wrocławiu i tak nam powiedziano. Nie możemy dopuścić do połączenia, bo to – naszym zdaniem – będzie oznaczało koniec szpitala wojewódzkiego. Na pewno pracę stracą ludzie. Ktoś chce wyciągać z finansowej zapaści szpital powiatowy i bardzo dobrze, ale dlaczego pacjentów i naszym kosztem. Zaczynamy protestować teraz, bo za chwile okaże się, ze jest już za późno, bo decyzje zapadły.
Mirosław Kochanowski - Nie pozwolimy, aby ktoś podejmował decyzje za naszymi plecami Fot. Ilona Parejko
Również biuro prasowe urzędu marszałkowskiego potwierdza, że starosta, Cezary Przybylski rozmawiał z marszałkiem o ewentualnym połączeniu szpitali. - Ale konkretnych decyzji jeszcze nie podjęto – zapewnia Katarzyna Zacharowicz z biura prasowego. Zadaniem Kochanowskiego, likwidacja czeka część szpitalnych oddziałów. Spodziewa się znacznego ograniczenia jakości i zakresu świadczonych usług. - Kto będzie utrzymywała chociażby dwa laboratoria, pracownie rentgenowskie – pyta związkowiec. - Oba szpitale je mają, któreś muszą zamknąć jeśli chcą oszczędzać. Tam wszędzie pracują ludzie. Szacuję, że zagrożonych jest około 100 miejsc pracy w naszym szpitalu.
Dlaczego krzywda ma się stać szpitalowi wojewódzkiemu, a nie powiatowemu? - ZOZ ma prawie 30 milionów długu, a nasz może z 5 milionów i są to bieżące wypłaty i składki ZUS dla pracowników, czyli należności, którym nie minął jeszcze termin płatności – mówi Mirosław Kochanowski. - Za to w powiatowym sytuacja finansowa jest bardzo niepewna.
Lekarze SP ZOZ składają pozwy o wypłaty za dyżury, liczone tak jak za godziny nadliczbowe. To może kosztować szpital kilkaset tysięcy miesięcznie. Nie wiadomo jak skończy się ogólnopolski protest medyków. Jeśli rząd ugnie się i podniesie lekarskie pensje, ktoś będzie musiał je wypłacać. A jeśli SP ZOZ nie będzie w stanie wywiązywać się z kredytowych zobowiązań, komornicy upomną się o pieniądze z budżetu powiatu, który kredyty poręczył.
Dyrektor szpitala wojewódzkiego sprawy połączenia komentować nie zamierza. - Oficjalnie o niczym nie wiem – mówi Janusz Kalisz. - Tyle tylko, co z plotek na mieście. Związkowcy zapowiadają walkę. Chcą przeprowadzić najpierw referendum, a jeśli załoga nie zechce połączenia, zorganizują protesty, ale pacjentów nie pozwolą skrzywdzić.