Wszystko zaczęło się w drugiej połowie 2007 roku, kiedy współwłaściciel domu jednorodzinnego przy ul. Sobieskiego w Bolesławcu rozpoczął przebudowę swojej części budynku. Właścicielka drugiej części domu Zofia Ferster nie zgadza się na to. Sąsiadowi - Stefanowi Olejnikowi pomysł też się nie spodobał. Zaczęli, więc pisać skargi, między innymi do Starostwa Powiatowego, ale wszystkie były odrzucane.
- Stwierdziłem kilka odstępstw od obowiązującego planu zagospodarowania miasta dla naszego rejonu. Napisaliśmy swoje uwagi, że się nie zgadzamy, na to żeby sąsiad Jacek K. budował sobie wieżowce na terenie budownictwa mieszkaniowego – mówi Stefan Olejnik.
- Pan Jacek K., dokonywał samowoli na budowie, zgłaszaliśmy to do nadzoru budowlanego. Każde kolejne zgłoszenie objawiało się tym, że przyjeżdżał pan Kowalski z taką nerwową miną - dlaczego my ciągle nawołujemy, dlaczego ciągle są zażalenia i wnioski z tego tytułu i jeżeli będą następne zgłoszenia, to i tak nie będą brać ich pod uwagę - mówi współwłaścicielka domu, Zofia Ferster .
Czy radni wiedzieli, za czym głosują?
Stefan Olejnik, złożył dwie skargi do Rady Powiatu, jedna z nich dotyczyła zastraszania. Podobną skargę złożyła współwłaścicielka budynku Zofia Ferster. Skargi najpierw rozpatrzyła komisja, potem trafiły pod głosowanie na sesję rady powiatu, które rada odrzuciła.
- Radni nie wiedzieli, co skarga zawiera, mimo to przegłosowali jej odrzucenie – mówi Stefan Olejnik.. - Nie wiem czy komisja nie potrafi zająć stanowiska. Nie wiem czy się go boją wszyscy, czy o co tu chodzi? Tego to nie rozumiem – dodaje.
Jedną z radnych, która zagłosowała za odrzuceniem skargi była Ewa Potyszka z klubu radnych Platformy Obywatelskiej.
- Zagłosowałam za uchwałą, akceptując stanowisko komisji rewizyjnej, ponieważ komisja rewizyjna jest organem ustawowo umocowanym do czynności kontrolnych w imieniu rady. Wierzę w to, że rzetelnie i dobrze sprawdziła wszelką dokumentację, poczyniła również wszelkie starania żeby przesłuchać strony i obiektywnie w danej sprawie zająć stanowisko. Nie mam żadnej podstawy żeby nie ufać członkom tejże komisji, stąd takie a nie inne moje stanowisko - mówi Ewa Potyszka, członek zarządu rady powiatu.
Nie wyrażenie przez sąsiadów zgody na prowadzenie budowy, rozpoczęło jak twierdzi Stefan Olejnik zastraszanie przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
- Chciałem poinformować społeczeństwo o zastraszaniu mnie przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego pana inżyniera Kowalskiego. Kiedy była prowadzona samowola budowlana, żona i ja zgłaszaliśmy do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego wnioski i skargi o prowadzenie tej samowoli – mówi Stefan Olejnik.
- Wówczas pan Kowalski osobiście do nas telefonował, w ciągu jednego dnia nawet dwa razy, że jeżeli nie odstąpimy od ich składania to on mnie wykończy – dodaje.
- Spotykani koledzy budowlańcy informowali mnie - Stefan, przestań składać te skargi na tego sąsiada, który tam bez pozwolenia buduje, bo Kowalski ciebie wykończy i zniszczy – opowiada Stefan Olejnik.
Nie zgadza się z tymi zarzutami Robert Kowalski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
- Jeżeli chodzi o zarzuty dotyczące zastraszania są całkowicie bezzasadne i bzdurne, byłem przesłuchiwany przez prokuraturę, która nawet nie wszczęła postępowania w tej sprawie, bo nie ma żadnych przesłanek, że coś takiego zaistniało – mówi Robert Kowalski.
Będą za karę wskakiwać przez okienko
- Jeżeli nadal będą kolejne zgłoszenia, Pan Rutkowski, zastępca pana Roberta Kowalskiego powiedział mi, że wymontują nam klatkę schodową, czyli dojście na parter, a my będziemy sobie przez okienko wskakiwać – żali się Zofia Ferster.
- Chciałem się odnieść do skargi pani Ferster. Na komisji dyscyplinarnej rady powiatu, pani Ferster wydukała, że to była informacja przez mojego pracownika, a nie zastraszanie – mówi inspektor. – Mój pracownik powiedział, że jeżeli na wniosek pana Olejnika trzeba by było rozebrać część budynku to musiałaby skakać przez okno – dodaje Robert Kowalski.
Pod adresem inspektora kierowane są również inne zarzuty niż tylko zastraszanie.
- Nad inżynierem Kowalskim nie ma żadnej kontroli, on sobie stanowi prawo sam. Uważa, że to jest jego ranczo, on potrafi wszystko najlepiej. Prawo dostosowuje, tak jak mu potrzeba – mówi Stefan Olejnik.
- Potwierdza nieprawdę w tych swoich decyzjach, łamie prawo, współuczestniczy w przestępstwach. Jeżeli inwestor nie posiada ostatecznej decyzji łamie prawo. Wówczas Kowalski poprzez ukrywanie tego przestępstwa sam w nim współuczestniczy - dodaje.
Robert Kowalski uważa, że to, co się dzieje to komedia, a zarzuty kierowane pod jego adresem to „nagonka”.
- Uważam, że jest to po prostu jakaś nagonka na moją osobę. Nie wiem, dlaczego pan Olejnik, jakby chce coś udowodnić, że ja gdzieś coś rozgłaszam, że go zniszczę. Nie mam takiego powodu żeby go zniszczyć. Niech sobie pracuje w swoim zawodzie i niech zajmie się swoimi sprawami – mówi inspektor.
Stefan Olejnik i Zofia Fester czują się pokrzywdzeni i zastraszani, ale jak mówią, nadal będą dochodzić swoich praw. Słowo przeciw słowu. Każda strona konfliktu jest przekonana, że to właśnie ona ma rację. Padają oskarżenia i zarzuty. Jeśli nie dojdzie do porozumienia sprawa może trafić do sądu.
