Stanowią je setki metrów transzei oraz dziesiątki lejów, wyrwanych wybuchami bomb i pocisków artyleryjskich. Nad dawnymi leśnymi i polnymi pobojowiskami, gdzie w wielu miejscach pod cienką warstwą darni bądź znacznie głębiej, w przesiąkniętej krwią ziemi tkwią łuski karabinowe, a czasem nawet ciągle groźne niewybuchy - sześćdziesiąt dwa lata temu umikł grzmot dział i huk wszelkiej broni strzeleckiej.
List z Ukrainy
Dzisiaj ludzie tropiący historię mają coraz rzadziej okazję spotkać naocznych świadków tamtych wydarzeń, bowiem każdego roku odchodzą na zawsze kolejni wiekowi uczestnicy walk bądź osoby, którym dane było znaleźć się w piekle militarnych zmagań i ujść z niego z życiem. Między innymi dlatego za istotną okoliczność można uznać fakt przesłania do Bolesławca na początku 2007 roku listu z Ukrainy, w którym były żołnierz Armii Czerwonej, Wasilij Masztaler, obecnie niemal osiemdziesięcioletni inwalida wojenny, prosi o pomoc w ustaleniu współczesnej nazwy miejscowości, w której walczył on w lutym 1945 roku i gdzie korespondent wojenny miał okazję wykonać mu pamiątkowe zdjęcie. Do wspomnianego pisma weteran dołączył dwie kserokopie fotografii. Pierwsza przedstawia go jako osiemnastoletniego „sołdata”, dumnie dzierżącego pistolet maszynowy, odzianego w przydługi szynel i czapkę uszankę, stojącego na progu jakiegoś domostwa. Drugie zdjęcie to wymuskany portrecik sześćdziesięcioletniego Wasilija Masztalera, prezentującego na szykownym garniturze wojenne odznaczenia.
Szybki wymarsz
Z dramatycznego pobytu na boleslawieckiej ziemi zapamiętał on przede wszystkim niemiecką nazwę zdobytej miejscowości (określając ją – jak napisał po rosyjsku – Chajdewaldał) oraz alarm, który późną nocą poderwał jego umęczony oddział na nogi. Niestety, wyczerpanym krasnoarmiejcom nie było już dane dokończyć snu, musieli natychmiast przejść szybkim marszem ze wspomnianej sadyby do Bolesławca. Jak wspomniał w liście – mordercze tempo ewakuacji spowodowało, że wszyscy jego koledzy i on sam mieli na wylot przesiąkniete potem mundury i poobcierane nogi. Znużony bojami i pieszym przerzutem oddział bezzwłocznie przewieziono ciężarówkami z Bolesławca pod Wrocław, gdzie broniły się okrążone wojska niemieckie. Z krótkiej treści przesłanej do Bolesławca korespondencji wynikało, że niewielki fragment otworu drzwiowego, będący tłem wojennej fotografii - to wejście do siedziby jakiejś poczty.
Nie było poczty
Na dawnych, niemieckich mapach zachodniej połaci naszego powiatu bez trudu została odszukana wieś Heidewaldau (Haidewaldau) i bezpośrednio sąsiadująca z nią duża sadyba Waldau. Obecnie miejscowości te noszą nazwy Zagajnik i Wykroty. Zarówno kierując się informacją z listu (mówiącą o tym, że fotografię wykonano w „Chajdewaldał” przy budynku poczty) jak i faktem, że Zagajnik leży bardzo blisko ważnej linii kolejowej przyjęto początkowo założenie, że gdzieś w tej wiosce - być może - ocalał dom z dzielnym krasnoarmiejcem w roli głównej, uwieczniony przez korespondenta wojennego. Szybko jednak okazało się, że nigdy nie było tam budynku poczty. Najbliższy taki punkt znajdował się w Wykrotach – i to zarówno przed wojną, w trakcie jej trwania, jak i w czasach obecnych. Ponieważ na przesłanym zdjęciu widać tylko skromny fragment wejścia, istniała obawa, że ewentualne rozpoznanie miejsca wykonania fotografii będzie bardzo trudne – lub wręcz niemożliwe – a przynajmniej nie do końca pewne.
Korekta do wspomnień
O dziwo, okazało się, że poczta w Wykrotach, rezydująca w charakterystycznym obiekcie, opatrzonym w widocznych miejscach stosownymi symbolami - poprzez kształt obramowania i specyficzną „obudowę” otworu drzwiowego pozwoliła w sposób nie budzący żadnych wątpliwości na stwierdzenie, że to właśnie tam osiemnastoletni Wasilij po walce został uchwycony w kadrze przez wojennego fotografa! Prosta, ale bardzo wyrazista „dekoracja” portalu oraz układ i wygląd użytych do jego budowy cegieł dopomogły w bezbłędnym ustaleniu miejsca, gdzie sześćdziesiąt dwa lata temu „riadawoj” Masztaler zdobył jedną – jak pisze – z najcenniejszych pamiątek w jego życiu! Z tym większą satysfakcją wysłano mu więc nie tylko dzisiejszą nazwę poszukiwanej miejscowości, ale również drobną „korektę” do wspomnień. Cała sprawa może nie byłaby tak niezwykła, gdyby nie fakt, że właśnie obszar Wykrot, Zagajnika, Czernej i Tomisławia stał sie kilka miesięcy wcześniej centrum zainteresowania grupy historyków-amatorów. Dziwny, ale bardzo wymowny zbieg okoliczności.