- Bolesławiec pamiętam jako ruinę, ale wyglądał lepiej niż Warszawa skąd przybyliśmy- wspomina Andrzej Jastrzębski. - Zaraz po naszym przyjeździe w Rynku rozpalono ognisko, do którego wrzucano niemieckie pozostałości, pozbywano się wszystkiego co było związane z wojną .
Bali się swastyki
65 lat temu Bolesławiec w niczym nie przypominał obecnego miasta. Ruiny zakładów przemysłowych, spalone szpitale i szkoły – 60% zabudowań legło w gruzach.
- Pracowałem przy remoncie ratusza, w środku wszystko powstawało od podstaw – opowiada pan Andrzej. - Na iglicy zawieszona była tabliczka z niemiecką swastyką. Pamiętam jak szukano chętnego do jej ściągnięcia, trwało to dosyć długo. Ludzie bali się pomimo, że było już po wojnie. Ściągnęli ją w końcu dwaj kominiarze.
Targowisko w Rynku
Wspomnienia to najważniejsze co pozostało z powojennego okresu Andrzejowi Jastrzębskiemu, który z Warszawy przyjechał do Bolesławca....bo dalej pociąg nie jechał. Wśród pamiątek odnalazł jedynie kilka zdjęć portretowych i medalik z wizerunkiem św. Marii de Mattias, który ofiarowały mu siostry zakonne. 65 lat temu nie było żłobków i przedszkoli, a dziećmi pracujących rodziców opiekowały się zakonnice.
- W Rynku było pierwsze targowisko, które później przeniosło się na ulicę Staszica. Tam można było kupić wszystko - żywe zwierzęta przyprowadzane przez gospodarzy, świeże warzywa i mleczne wyroby – opowiada. - A tam, gdzie jest obecnie targ przy Jeleniogórskiej był ogromny tartak, zajmujący cały plac. Teraz o tartaku nikt nie pamięta, ludzie przychodzą tylko po zakupy.
Morderstwa i zabawy
- W parku przy obecnym urzędzie pracy grasowali rabusie. Kiedyś był tam cmentarz, złodzieje ukrywali się w grobowcach. Kobiety nie miały szans - były okradane i gwałcone. Dopiero po jakimś czasie park oczyszczono i rabusie wynieśli się stamtąd – wspomina Pan Andrzej.
Pierwsze zabawy taneczne w powojennym Bolesławcu organizowane były przy stawie przy ulicy Bankowej. Tam wieczorami schodzili się wszyscy mieszkańcy, aby choć na chwilę zapomnieć o codziennych troskach.
- Często chodziłem do kina Orzeł, które było pierwsze w Bolesławcu. Było też kino Zorza w jednostce wojskowej, wpuszczano tam cywili, ale ja nie miałem okazji tam wejść. W obecnej „handlówce” było kino Venus – wspomina. - Wieczorami tam, gdzie budowany jest teraz basen, ludzie siadali na ławeczkach i odpoczywali, rozmawiali, śmiali się. Urządzano zabawy, festyny i zawsze przychodziło mnóstwo ludzi.
Nie przestali zabijać
Mieszkańcy Bolesławca robili wszystko, aby ich życie stało się spokojne, jednak okres bezpośrednio po wojnie nie sprzyjał normalizacji. Strach i przerażenie wzbudzała niemiecka partyzantka, która aktywnie działała na tym terenie. Najbardziej spektakularnym wyczynem było zamordowanie pierwszego polskiego burmistrza Bolesławca. Bolesław Kubik zginął 21 lipca 1945 roku w czasie zamachu bombowego na polskich osadników, razem z 5 współpracownikami. Zamach został zaplanowany przez niemieckie podziemie. Po roku w ten sam sposób zginęło 38 żołnierzy Armii Radzieckiej.
- Chciałbym znaleźć kogoś kto ma podobne wspomnienia. Ja już wiele zapomniałem, a życie tak się zmieniło. Bolesławiec nie jest już tym samym miastem. Jest tu o wiele piękniej. Boli mnie to, że nie nikt nie pamięta o naszej historii.
Osoby, które mają podobne wspomnienia jak on mogą kontaktować się z nim telefonicznie pod nr (075) 732-48-81.