- Ból był straszny - relacjonuje Sławek - od razu zalałem się krwią. Butelka roztrzaskała się na mojej głowie w drobiazgi.
Chłopak cudem uniknął kalectwa. Nie udało się złapać sprawców. - Ja nic nie widziałem, bo krew lała się strumieniem po mojej twarzy - mówi Sławek. - Koledzy zobaczyli, że po drugiej stronie przez krzaki uciekają trzy osoby.
Z pogotowiem nie udało się połączyć telefonicznie. Zadzwonili po taksówkę, która mogłaby jak najszybciej przewieźć rannego do szpitala. - Taksówkarz kiedy tylko mnie zobaczył, natychmiast zamknął drzwi i odjechał - opowiada chłopak. - Chyba bał się, że pobrudzę mu krwią tapicerkę. On zwyczajnie zwiał.
Cieszę się, że nie straciłem oka - mówi Sławomir Kowalski. Fot. Ilona Parejko
Przyjaciele obwiązali głowę Sławka koszulą i poszli szukać ratunku na parking pod supermarketem Hypernova. - Pierwszy kierowca, do którego podeszliśmy zgodził się mi pomóc i zawieźć do szpitala - mówi Sławek. - Pomógł mi zwyczajny człowiek, który na kogoś przecież czekał pod sklepem i miał swoje sprawy. Bardzo mu dziękuję.
Lekarze opatrzyli rany Sławka. Chłopak nie może pracować. - Cieszę się, że nie straciłem oka - mówi.
Znamy nazwę korporacji i numer taksówki, której szofer tak źle potraktował człowiek w potrzebie. Przyznajemy mu wielki minus za brak wrażliwości.