Jeśli po zwierzęta nie zgłoszą się ich właściciele, albo nie zostaną adoptowane, pojadą do schroniska.
Do psiego azylu trafiają zwierzęta wałęsające się bez opieki po Bolesławcu.
Nie ma tygodnia, by w schronisku nie pojawił się nowy lokator. Teraz są cztery psy. Wszystkie kiedyś miały domy. - To nie są dzikie psy - mówi strażnik, Mariusz Marek. - Kiedyś zapewne do kogoś należały, ale miały pecha, bo za duże urosły. Niektórzy ludzie nie mają serc. Wypędzają najwierniejszego przyjaciela.
Na szczęście, wiele psów znajduje opiekunów. - Część zwierząt jesteśmy zmuszeni odwieźć do schroniska w Jeleniej Górze - mówi komendant strażników, Emil Zając. - To najgorsze rozwiązanie, ale innego nie ma, póki ludzie będą w tak okrutny sposób pozbywać się swoich zwierząt. Wiem, że w schronisku psy mają dobre warunki, a i stamtąd są zabierane przez nowych opiekunów.
W bolesławieckim azylu psy czekają nawet ponad miesiąc. Mają pełną miskę i lekarza w razie potrzeby. - Często ten lekarz jest potrzebny - mówi Helena Bortkiewicz, opiekunka zwierząt. - Trafiają tu połamane, po ranach widać, że zostały wypchnięte z jadącego samochodu. A mimo to wyją po nocach, tęsknią za panem.
Fot. WFP
Do azylu trafić może każdy pies, który spaceruje po mieście bez opiekuna. Jeśli zwierzę ma elektronicznego chipa pod skórą, patrol straży odwozi go do domu, a właścicielowi zostawia mandat do zapłacenia.
Właściciel, który sam zgłasza się po psa zapłacić musi mandat, który jest karą za brak nadzoru nad zwierzęciem. To wydatek od 50 do nawet 200 złotych, kiedy pies jest duży i niebezpieczny. Koszty utrzymania psa w azylu magistrat bierze na siebie. - Zdarzają się przypadki kiedy właściciel dowiaduje się o rachunku do zapłacenia i już nie chce odebrać pas, dlatego koszty te muszą być minimalne - mówi Emil Zając. Za adopcję płacić nie trzeba.
Osoby, które chcą przygarnąć psa z azylu mogą zgłaszać się codziennie. Zwierzęta trzymane są przy ulicy Piastów, na terenie firmy Zieleń Plan. Informacji udzielają strażnicy, telefon numer 0 75 644 79 90.
Fot. WFP